Energetyczna iluzja. Polska wciąż zależna od importu
Polska wciąż opiera się na imporcie energii. Głównego dostawcę – Rosję – zastąpiły Arabia Saudyjska, USA i Norwegia. Analitycy ostrzegają jednak, że nadal brakuje spójnej, długoterminowej strategii energetycznej.

Odwracanie się plecami do rosyjskiej energii, co zapoczątkowaliśmy zaraz po rozpoczęciu agresji na Ukrainę, idzie nam coraz lepiej. 10 lat temu, w 2015 r., 52 proc. naszego miksu energetycznego stanowił gaz ziemny z Rosji, a 7 proc. rosyjski węgiel. W 2024 r. ten udział spadł o 0 proc. Ale czy to znaczy, że tym samym Polska zerwała raz a dobrze z importem energii i jest teraz samowystarczalna? Nic bardziej mylnego. Niestety, wychodzi na to, że to uzależnienie ma się cały czas całkiem dobrze, a my zmieniliśmy tylko jego źródło.
Mimo całkowitego uniezależnienia się od surowców z Rosji, rachunki za import paliw kopalnych wciąż są gigantyczne - akcentuje Kacper Kwidziński, analityk Forum Energii.
Import energii cały czas nas sporo kosztuje
Najnowszy raport „Transformacja energetyczna w Polsce. Edycja 2025” od Forum Energii nie pozostawia żadnych wątpliwości. Na przestrzeni lat 2014–2023 krajowe zużycie energii wzrosło o 3,6 proc. (142 PJ), przy spadku podaży o 19,2 proc. (-539 PJ). Jak tłumaczą analitycy: spadek wynikał głównie ze zmniejszenia wydobycia surowców energetycznych i zbyt powolnego rozwoju OZE, który nie jest w stanie zastąpić ubytków w pozyskiwaniu m.in. węgla. Efekt? Dalej musimy stawiać na import energii.
Rachunki za import paliw kopalnych wciąż są gigantyczne. W 2024 r. Polska zapłaciła za nie aż 112 mld zł – w tym 1,5 mld zł przypadło na końcowe dostawy z Rosji. Od 2015 r. koszt importu surowców energetycznych wyniósł łącznie 1,2 bln zł. Jednocześnie rośnie ogólna zależność Polski od importu nośników energii – w ciągu dekady wzrosła ona z 29 proc. do 45 proc. - przekonuje Kacper Kwidziński.
Więcej o imporcie energii przeczytasz w Bizblog:
Najbardziej jesteśmy uzależnieni od importu ropy naftowej. Prawie 97 proc. dostępnego wolumenu tego surowca pochodzi z zagranicy. Coraz silniejsze uzależnienie widać też w przypadku gazu – w 2024 r. jego import pokrył aż 82 proc. krajowego zapotrzebowania. To o 2 p.p. więcej niż 2023 r. i o 9 p.p. niż 10 lat temu.
Nawet w przypadku węgla, którego zużycie rekordowo spadło, jedna dziesiąta wciąż pochodziła z importu. To pokazuje, że mimo częściowego postępu transformacji energetycznej, polska gospodarka nadal w ogromnym stopniu opiera się na paliwach importowanych i za tę zależność płacimy wysoką cenę - uważa Kwidziński.
Warto w tym miejscu zauważyć, że nasze uzależnienie od importu energii odnawialnej (głównie biopaliw i biomasy) oscyluje wokół zera.
Coraz większa dziura po węglu
Dawniej najwięcej energii importowaliśmy z Rosji. Teraz naszymi głównymi dostawami jest Arabia Saudyjska (29 proc.), Norwegia (18 proc.) i USA (17 proc.) Samo uzależnienie od importu węgla kamiennego w ciągu ostatniej dekady zwiększyła się o 13 p.p. W tym przypadku winnym importu energii jest rekordowe niskie zużycie tego surowca w kraju. Zresztą sprzedaż i wydobycie węgla w ostatnim czasie zmierza w tym samym kierunku. Żeby się o tym przekonać wystarczy prześledzić wyniki tylko z lat 20. obecnego stulecia i to wyłącznie z okresu od stycznia do kwietnia.
W ciągu czterech pierwszych miesięcy 2021 r. polskie kopalnie wydobyły w sumie 18,86 mln t węgla. Wynik za ten sam okres w 2022 był nawet lepszy i wyniósł 19,01 mln t. Ale potem było tylko gorzej. W okresie od stycznia do kwietnia 2023 r. wydobycie węgla runęło do 15,5 mln t, z kolei po pierwszych czterech miesiącach 2024 r. produkcja węgla była na poziomie 14,92 mln t.
Tendencję spadkową honorujemy też w tym roku: od stycznia do kwietnia wydobycie wyniosło 14,33 mln t. W porównaniu z 2022 r. to redukcja o blisko 4,7 mln t. Czyli nasze wydobycie w czterech pierwszych miesiącach roku na przestrzeni ledwo czterech lat skurczyło się o prawie 25 proc. Jak zaznaczają analitycy: ciągle brakuje spójnej, długoterminowej strategii krajowej, która wyznaczałaby kierunek zmian i integrowała działania rządu, samorządów i sektora prywatnego.
Polska debata wokół transformacji zbyt często koncentruje się na lęku przed wygaszaniem elektrowni węglowych, zamiast skupiać się na fakcie, że znajdujemy się w bezprecedensowym okresie inwestycyjnym w nowe niskoemisyjne moce i magazyny energii, które zapewnią bezpieczeństwo energetyczne - podsumowuje Tobiasz Adamczewski, wiceprezes zarządu Forum Energii.