Prezydent Karol Nawrocki zawetował tzw. ustawę łańcuchową. Ale od razu przedstawił własny projekt znoszący trzymanie psów na uwięzi. To jedna z niewielu sytuacji, w której weto nie kończy się pustką, lecz propozycją alternatywy. Trudno jednak nie zauważyć, że w sprawach znacznie poważniejszych Pałac wciąż ogranicza się do wciskania czerwonego przycisku.

Rytuał jest już znany: prezydent odrzuca ustawę i tłumaczy w nagraniu na X, że robi to z troski – tym razem o zwierzęta i polską wieś. Normy przesadzone, obowiązki z kosmosu, „stygmatyzacja rolników”. Tu nie było żadnego zaskoczenia.
Nowością stało się jednak to, co wydarzyło się później. Prezydent pokazał własny projekt. Mniej rygorystyczny, bardziej życiowy, mający poprawić los zwierząt, ale bez demolowania wiejskiego porządku. Pierwszy raz od dawna weto nie było tylko dźwiękiem zamykanego segregatora.
A to już spora odmiana, bo przecież szał banowania kolejnych ustaw trwa od miesięcy. Nic dziwnego, że internet ochrzcił prezydenta wrednym nickiem: #wetomat – urządzenie, które pochłania ustawy szybciej, niż zdąży je przeczytać ktokolwiek poza legislatorami.
Futra? Tu akurat prezydent zaskoczył na plus
Równocześnie prezydent podpisał ustawę antyfutrzarską. I trzeba przyznać – decyzja była dojrzalsza, niż wielu się spodziewało. Zgodna z oczekiwaniami większości społeczeństwa, obudowana mechanizmami osłonowymi dla hodowców, niepopulistyczna.
Politycznie też wyszło całkiem sprytnie. Konfederacja dostała „wolność” w kwestii kryptoaktywów, więc nie ma powodu lamentować po futrach. Z kolei prezes Kaczyński może poczuć się usatysfakcjonowany: ustawa antyfutrzarska podpisana, a zawetowana ustawa łańcuchowa wróciła w wersji soft, takiej, z którą łatwiej się pogodzić w elektoracie bardziej przywiązanym do tradycyjnych rozwiązań.
Prezydent między młotem wolnościowców a kowadłem socjalistów
Cała ta układanka pokazuje, że Nawrocki raczej nie zamierza być prezydentem wszystkich Polaków. Chce być prezydentem równowagi między dwoma trudnymi światami: quasiwolnościowcami z Konfederacji, których irytuje każde nowe prawo, oraz socjalnymi aspiracjami PiS, dla których zwierzęta mają być chronione, ale tylko wtedy, kiedy nie narusza to tego, co da się nazwać „tradycją wsi”.
Czytaj więcej w Bizblogu o Karolu Nawrockim
Żeby przetrwać między tymi biegunami, Pałac musi lawirować. Dlatego #wetomat chodzi na pełnych obrotach: blokuje, łagodzi, poprawia, odsyła, a od czasu do czasu wrzuca własny projekt, żeby pokazać, że weto też może być twórcze.
Psy dostały troskę. Ludzie i biznes – wciąż czekają
Ironia losu polega na tym, że akurat przy psach prezydent ma gotowość, by nie tylko blokować, ale i tworzyć. Gdy chodzi o fundacje rodzinne, kryptoaktywa czy stabilność regulacyjną dla firm – pozostaje jedynie dźwięk kolejnego weta.
Niech więc przynajmniej psy mają z tego korzyść. To jedne z niewielu stworzeń w Polsce, które na pewno nie zagłosują na Tuska, więc okazywanie im czułości jest politycznie absolutnie bezpieczne.







































