Zalewa nas węgiel z importu, choć mamy rekordowe zapasy. Będzie śledztwo?
Agencja Rozwoju Przemysłu podała wyniki węglowe za pierwszy miesiąc 2024 r. i znowu nie ma żadnych powodów, żeby się czymkolwiek chwalić. To pierwszy raz w historii, kiedy kalendarzowy rok otwieramy ze sprzedażą czarnego złota poniżej 4 mln t. Tymczasem Marzena Czarnecka, minister przemysłu, obarcza odpowiedzialnością za obecną sytuację na polskim rynku węgla poprzedni rząd Mateusza Morawieckiego i zapowiada zgłoszenie sprawy do odpowiednich organów.
To już kolejne dane z rzędu, które potwierdzają jedno: w Polsce z miesiąca na miesiąc mamy coraz mniej rodzimego węgla. Liczby przedstawione przez Agencję Rozwoju Przemysłu nie pozostawiają żadnych złudzeń. W styczniu 2024 r. wydobycie węgla z polskich kopalń było na poziomie 4,116 mln t. To najsłabszy wynik od lat. Tylko zeszły rok otwieraliśmy pod tym względem gorzej (4,03 mln t), a gdybyśmy cofali się jeszcze dalej w przeszłość, to zawsze było pod tym względem jednak lepiej: 4,37 mln t w styczniu 2022 r.; 4,44 mln t w styczniu 2021 r.; 5,23 mln t w styczniu 2020 r. i 5,27 mln t w styczniu 2019 r.
Jeszcze gorzej jest w przypadku sprzedaży węgla made in Poland. Pierwszego miesiąca br. spadła do poziomu 3,991 mln t. To zdecydowanie najgorszy wynik w historii, tak źle jeszcze żadnego roku kalendarzowego nie otwieraliśmy. W styczniu 2023 r. sprzedaż wyniosła 4,33 mln t, w styczniu 2022 r. 4,72 mln t, w styczniu 2021 r. 4,32 mln t, w styczniu 2020 r. 4,06 mln t i w styczniu 2019 r. - 5,34 mln t. W skali całego roku, licząc między grudniem 2022 r. a grudniem 2023 r., sprzedaż spadła o 12 proc.: z 52,4 mln t do 46,1 mln t. I nie dość, że tego węgla jest coraz mniej, to też ma on coraz mniej do powiedzenia w naszym miksie energetycznym.
Grudzień (2023 r. - red.) był pierwszym miesiącem w historii polskiej elektroenergetyki, w którym produkcja prądu z wiatru była większa niż z węgla brunatnego - zauważa Fundacja Instrat.
Węgiel w Polsce. Poprzedni rząd zalał nas opałem z importu
Te dane sugerują, że w Polsce jest coraz mniej węgla, ale tylko tego rodzimego. Opału z importu w żaden sposób to nie dotyczy. A tego do nas trafia ciągle bardzo dużo. Wszystko dlatego, że poprzedni rząd Mateusza Morawieckiego nawet nie wiedział, że się w tej sprawie potyka o własne nogi. Tak przynajmniej to widzi Marzena Czarnecka, szefowa resortu przemysłu.
To jest poważny błąd pana prezesa Wojciecha Dąbrowskiego (byłego prezesa PGE – red.) i premiera Mateusza Morawieckiego, którzy doprowadzili do patologicznej sytuacji. Węgiel, który miał być sprowadzany dla gospodarstw domowych, jest de facto surowcem ciepłowniczym i dla elektrowni. Widać, że obaj nie mieli zielonego pojęcia, jak to funkcjonuje. Ten węgiel trzeba było odsiać, po czym zostało nam 10-15 proc. węgla, który chcieliśmy sprowadzić, a cała reszta zostaje na zwałach - skarży się w rozmowie z money.pl.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Kwestia zbyt dużego importu węgla do Polski i też nie do końca takiego jak trzeba opału, będzie raportowana na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów, ale nie tylko.
Będziemy to zgłaszać odpowiednim organom. Natomiast musimy najpierw dostać szczegółowe dane od spółek - zaznacza Czarnecka.
Zapasy węgla na rekordowym poziomie
Chociaż styczeń 2024 r. był kolejnym miesiącem, w którym wydobycie węgla było większe niż jego sprzedaż, to głownie jednak importowany opał odpowiada za puchnące zapasy węgla. Przy kopalniach pierwszego miesiąca br. było aż 4,260 mln t węgla. Tymczasem rok wcześniej w styczniu 2023 r. to było tylko 1,81 mln t, a w styczniu 2022 r. - 1,79 mln t. Więcej było tylko w latach pandemicznych, kiedy zapotrzebowanie energetyczne zaczęło szurać po dnie: w styczniu 2021 r. przy kopalniach było 6,18 mln t, a w styczniu 2020 r. - nawet 6,35 mln t. Ale w styczniu 2019 r. byliśmy na poziomie 2,24 mln t, a w styczniu 2018 r. - 1,49 mln t.
Górnicy widzą problem w imporcie, ale nie tylko. Nie od dziś mają pretensję o to, że energetyka odwraca się plecami do polskiego węgla. Może dlatego, że jego produkcja jest wyjątkowo droga? Wszystko przez zbyt wygórowaną cenę węgla? Teraz ta cena ciut już spada i w styczniu 2024 r. energetyka za tonę węgla płaciła niecałe 506 zł. Ale rok wcześniej, w styczniu 2023 r. to było ponad 701 zł, a jeszcze w styczniu 2022 r. byliśmy na poziomie raptem ponad 290 zł. I tak samo jest z ciepłowniami. W pierwszym miesiącu br. za tonę węgla płaciły więcej niż 606 zł, ale w styczniu 2023 r. to było aż 1098 zł, a jeszcze w styczniu 2022 r. to było raptem niecałe 357 zł.