ONZ powtórzył żart ws. Szczytu Klimatycznego. I znów jest bez sensu
Organizatorzy Szczytów Klimatycznych ONZ po tym, jak rok temu udał im się żart i dwutygodniowe debaty o przyszłości ziemskiego klimatu zorganizowali w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, czyli u ósmego producenta ropy na świecie w 2023 r., postanowili w tym roku powtórzyć ten dowcip. I COP29, który trwa od 11 do 22 listopada, zorganizowano w Azerbejdżanie, który żyje z gazu ziemnego i ropy. Badania zaś ukazujące średnią temperaturę w 2024 r. i tak udowadniają, że te wszystkie konferencje i deklaracje nie mają żadnego sensu i znaczenia.
Szczyt Klimatyczny ONZ organizowany jest co roku, co pilnie śledzę od lat. Doskonale pamiętam zwłaszcza COP24 w Katowicach w grudniu 2018 r. Byłem tam i widziałem, jak międzynarodowej publice wychodzą oczy z orbit, po tym, jak prezydent Polski Andrzej Duda oznajmił, że Polska stała, stoi i stać będzie węglem, którego mamy tak na 200 lat. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, że może z tymi Szczytami Klimatycznymi ONZ jest tak, jak z wieloma innymi konferencjami? Zjeżdża na nie pół świata, agenda pęka od różnorodnych tematów i prelekcji, a w trakcie podpisywane są jakieś porozumienia.
Ale koniec końców tamtejszych ustaleń nikt nie traktuje poważnie. Pamiętacie, co uzgodniono w trakcie tego COP24 w Polsce? To było za dawno? Ok, a podczas COP27, albo niedawnego COP28 z 2023 r.? Nie pamiętacie? Nie przejmujcie się tym zbytnio. Bo po pierwsze należycie do znakomitej większości, a po drugie: tych tegorocznych ustaleń z Azerbejdżanu też nikt nie będzie pamiętał. Gwarantuję.
Szczyt klimatyczny: rozwodu z paliwami kopalnymi dalej nie ma
Organizowanie Szczytów Klimatycznych ONZ u największych producentów paliw kopalnych na świecie trąci co najmniej czarnym humorem. No bo jaki sens ma zapraszanie pół świata na rozmowy o ratowaniu klimatu i koniecznym ograniczaniu gazu, ropy i węgla w państwach, które właśnie z tych paliw kopalnych żyją? Dla przykładu mają z nich zrezygnować, żeby reszta poszła ich śladem? Rozumiem, idąc tym tropem, że wszyscy goście docierają na te oenzetowskie szczyty żaglówkami lub wpław, prawda? Przecież nikt się paliwem lotniczym nie pobrudzi, jeszcze go o hipokryzję oskarżą.
To uporczywe strzelanie gola do własnej branki widać było chociażby rok temu po CO28 zorganizowanym w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, które w 2023 r. mogły się pochwalić produkcją ropy na poziomie 3,2 mln baryłek dziennie. Owszem, ustalono tam potrojenie mocy OZE i podwojenie efektywności energetycznej do 2030 r. Ale prezydent tego zeszłorocznego szczytu Sultan Ahmed Al Jaber, który był wtedy też dyrektorem państwowego koncernu naftowego Adnoc, stwierdził, że rezygnacja z paliw kopalnych wróci nas do jaskiń. Co więcej: jego zdaniem ani gaz, ani ropa, ani też węgiel nie mają znaczącego wpływu na kryzys klimatyczny.
Dlatego COP28 nie skończył się żadnymi datami granicznymi dla gazu, ropy i węgla. Podpisano jedynie deklarację o stopniowym wycofywaniu się z paliw kopalnych. Prym w zielonej energii powinny wieść najbogatsze kraje, a specjalny Fundusz ds. Szkód i Strat ma pomóc tym biedniejszym podążać tą samą ścieżką. Odpowiedzią na te historyczne porozumienie były owacje na stojąco całego świata. Ja siedziałem cały czas z otwartą paczką czipsów. Przecież już porozumienie paryskie pokazało, że puste deklaracje nic nie znaczą. Liczą się czyny, których po prostu cały czas nie ma.
Porozumienie paryskie już teraz ledwo stoi
Przesadzam i znowu uderzam w zbyt pesymistyczne tony? Wcale nie. Tak po prostu podpowiada dotychczasowa praktyka. Przecież nie tak dawno, raptem 9–10 lat temu, w 2015 r. prawie cały świat podpisał porozumienie paryskie, dzięki któremu wszyscy mieli podjąć stosowne działania, żeby globalne ocieplenie nie osiągnęło poziomu 1,5 stopnia C do końca tego stulecia. Wcześniej, w 1997 r., sygnatariusze protokołu z Kioto pierwszy raz określili cel redukcji emisji dla krajów rozwiniętych.
Tylko co z tego? Protokołu z Kioto nie ratyfikowały Stany Zjednoczone, wycofała się z nich Kanada, a owe limity nie objęły największych, globalnych trucicieli, czyli Chin i Indii. A co z tym porozumieniem paryskim? To samo, czyli nic. Jak wskazuje na to najnowsza analiza Carbon Brief: 2024 będzie pierwszym rokiem, w którym globalne ocieplenie przekroczy 1,5 st. C, czyli złamie tamtejsze ustalenia. Raptem dziewięć lat po ich podpisaniu.
Więcej o szczycie klimatycznym przeczytasz na Spider’s Web:
Rekordowe temperatury globalne odnotowano w wielu regionach planety w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy roku - twierdzi Carbon Brief.
Widzieliście może z tej okazji jakiegoś prezydenta kraju czy premiera, który posypuje głowę popiołem? Nic z tych rzeczy, informacja o pokonaniu granicy 1,5 st. C już w 2024 r. szybko wszystkim umknęła w codziennej gonitwie. Może trzeba byłoby w tym celu zorganizować specjalną konferencję, taką na trzy tygodnie, na pełnym wypasie, rzecz jasna?
COP29 to też będą wyłącznie słowa, bez pokrycia
Teraz, podczas Szczytu Klimatycznego ONZ COP29 w Azerbejdżanie, ma dojść do ustalenia finansowego fundamentu dla globalnego rozwodu z paliwami kopalnymi, który cały czas nie wiadomo, kiedy miałby w końcu nadejść. Bo to też nowa taktyka wszystkich polityków. Trzeba w świetle jupiterów i fleszy podpisać super brzmiące dokumenty, a potem o nich nie wspominać, proste co nie? Polscy politycy też tak potrafią i to całkiem nieźle.
Przykładem jest chociażby podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna między rządem a górnikami. Tam władza zobowiązała się także do bardzo konkretnych inwestycji. takich jak chociażby budowa instalacji do zagazowywania węgla w technologii IGCC z członem do wychwytu dwutlenku węgla albo dostosowanie podziemnych magazynów do składowania wychwyconego CO2 w górotworze.
Z uwagi na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju oraz uniknięcia negatywnych skutków społeczno-gospodarczych transformacji sektora górnictwa węgla kamiennego inwestycje te zostaną oddane do użytku w latach 2023–2029 - czytamy w umowie społecznej.
Za chwilę mamy już 2025 r. W umowie wymieniono w sumie osiem zadań-inwestycji. Jak myślicie, ile z nich ruszyło już kopyta? Niestety, na razie ani jedna i żadnego przyspieszenia w tym względzie na horyzoncie nie widać. Ale grunt, że jest to na piśmie z podpisami wszystkich najważniejszych. Może taką samą deklaracją wstrzymamy zmiany klimatu i globalne ocieplenie? Kto wie? Może tak się stanie po tym COP29? A jak nie, to zawsze coś poważnego można podpisać też w trakcie COP30, który ma odbyć się między 10 a 21 listopada 2025 r. w Brazylii.