Prezydencki projekt „PIT Zero. Rodzina na plus” wprowadza niezłe zamieszanie. W mediach często pojawia się mylące sformułowanie, że Karol Nawrocki „podpisał” projekt ustawy, co sugeruje, że ta ulga podatkowa wchodzi niedługo w życie. W rzeczywistości dokument wciąż jest w Sejmie, na etapie konsultacji i prac komisji, a ewentualne głosowanie może odbyć się dopiero w listopadzie.

Projekt PIT Zero Rodzina na plus to inicjatywa prezydenta Karola Nawrockiego, która ma podatkowo nagradzać rodziców wychowujących co najmniej dwoje dzieci. Obecnie projekt znajduje się w Sejmie w fazie konsultacji w Komisji Finansów Publicznych. Szanse na przepchnięcie tego projektu przez parlament są jednak niewielkie.
Co z PIT-em zero?
Pierwsze konsultacje z Ministerstwem Finansów i Gospodarki, Radą Dialogu Społecznego i samorządami odbyły się we wrześniu. Resort finansów ostrzegł wtedy, że wprowadzenie programu może kosztować nawet 30 mld zł rocznie. Ekonomiści zwracają uwagę, że ulga może pogłębić deficyt budżetowy, co w kontekście trwającej procedury nadmiernego deficytu stanowi poważne ryzyko dla finansów publicznych.
Trwają też prace w komisjach sejmowych, a głosowanie plenarne wciąż nie zostało wyznaczone. Jeśli projekt nie utknie w procedurach, posłowie mogą zająć się nim w listopadzie. W przypadku przyjęcia ustawy miałaby ona wejść w życie od dochodów uzyskanych w 2026 r., ale to jednak zdecydowanie hipotetyczny scenariusz.
Propozycja prezydenta zakłada zwolnienie z podatku dochodowego rodziców wychowujących co najmniej dwoje dzieci. Limit ulgi wynosiłby 140 tys. zł rocznie na rodzica, co daje 280 tys. zł w przypadku dwojga pracujących opiekunów. Jednocześnie drugi próg podatkowy miałby zostać podniesiony z 120 tys. zł do 140 tys. zł.
Więcej o podatkach przeczytasz na Bizblog.pl:
Karol Nawrocki przekonuje, że to rozwiązanie ma być wsparciem zarówno dla domowych budżetów, jak i dla dzietności. Według wyliczeń jego kancelarii rodziny mogłyby zyskać przeciętnie 1000 zł miesięcznie. Ulga obejmowałaby dzieci do 18. roku życia, a w przypadku nauki – do 25. roku życia. Kancelaria Prezydenta wylicza koszt programu na 14 mld zł. Prezydent twierdzi, że te środki na cały program mają pochodzić z „lepszej ściągalności podatków”.
Eksperci podatkowi z firmy Grant Thornton ocenili jednak, że projekt w większym stopniu premiuje zamożnych niż mniej zarabiających. Najwięcej zyskaliby ci, którzy zarabiają w pobliżu limitu 140 tys. zł rocznie – nawet 1400 zł miesięcznie, czyli ponad 17 tys. zł rocznie. Dla porównania, rodzice zarabiający minimalną krajową zyskaliby zaledwie około 75 zł miesięcznie.
Kto nie skorzysta z programu?
Co więcej, osoby z dochodami poniżej kwoty wolnej od podatku w ogóle nie odczują różnicy, bo już teraz nie płacą PIT-u. Z programu wykluczone byłyby też rodziny z jednym dzieckiem, osoby bezdzietne oraz przedsiębiorcy rozliczający się podatkiem liniowym. W efekcie korzyści skoncentrowałyby się głównie wśród rodzin o wyższych dochodach.
Takie przepisy mogłyby jeszcze pogłębić nierówności dochodowe. Krytycy zwracają uwagę, że podobne ulgi rzadko wpływają na decyzje o posiadaniu dzieci, a ich efektem bywa raczej doraźne wsparcie finansowe dla już zamożnych rodzin. Ich zdaniem zamiast nowych ulg bardziej potrzebne są inwestycje w żłobki, przedszkola i elastyczne formy zatrudnienia.