Kryzys mieszkaniowy w Polsce to manipulacja. Przestańcie siać panikę
Tak sugerują dane. A one jasno pokazują, że z mieszkaniami jest lepiej niż dekadę temu. Pokazują też, że wydatki na utrzymanie mieszkania to ledwo 20 proc. wydatków gospodarstw domowych i to niecałe. To skąd panika, że rata kredytu albo koszt wynajmu zabierają pół pensji?

Nie chcę powiedzieć, że nie ma żadnego problemu. Jest, ale on jest znacznie mniejszy niż się wydaje. Problemy mieszkaniowe Polaków nie są powszechne, one dotyczą tylko niedużej części społeczeństwa.
Polityka mieszkaniowa PRL-u naszą tarczą
Kto odczuwa wysokie ceny najmu mieszkań? Niecałe 13 proc. gospodarstw domowych, bo tyle z nich żyje w wynajmowanych mieszkaniach. To oczywiście znacznie mniej niż w innych krajach Unii Europejskiej.
Pozostałe 87 proc. gospodarstw domowych żyje we własnych mieszkaniach - tu z kolei poziom własności mamy ogromnie wysoki. To zresztą bardzo charakterystyczne dla krajów postsowieckich. Wielu Polaków wykupiło mieszkania spółdzielcze, które są teraz dziedziczone i to podbija nam poziom własności.
I w tej grupie 87 proc. Polaków jest druga cierpiąca grupa - kredytobiorcy spłacające drogie kredyty za drogie mieszkania.
Czytaj więcej na Bizblog.pl:
Ale czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak w gruncie rzeczy niewiele osób spłaca hipotekę? Dane jeszcze z 2022 r. pokazują, że tylko 12,9 proc. gospodarstw domowych mieszkało w mieszkaniach z aktualnym, czyli nadal spłacanym kredytem hipotecznym.
To naprawdę bardzo mało, bo w tym samym czasie w takiej na przykład Holandii aż 60 proc. gospodarstw domowych mieszkało w nieruchomościach z aktualnym kredytem. I różnicę widać też gołym okiem, w Holandii przecież ludzie z powodu drogich mieszkań i drogich czynszów najmu już wychodzili na ulice protestować, w Polsce narzekanie nie wychodzi poza dyskusje na platformie X.
Podsumowując, tylko 26 proc. gospodarstw domowych w Polsce jest w ogóle w polu rażenia kryzysu mieszkaniowego, co jeszcze nie znaczy, że doświadcza z tego tytułu problemów. Tymczasem czytając prasę, możecie odnieść wrażenie, że kryzys mieszkaniowy jest zjawiskiem powszechnym dotykającym ogromną część społeczeństwa.
Sytuacja mieszkaniowa lepsza niż dekadę temu
Wiecie, co jest najciekawsze? Że z danych Ministerstwa Rozwoju wynika, że nie dość, że wcale nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać, to jeszcze jest lepiej niż dekadę temu.
Po pierwsze, patrząc na ogół gospodarstw domowych w 2024 r. udział wydatków na utrzymanie mieszkania w wydatkach gospodarstw domowych (a są tu i czynsze najmu i kredyty hipoteczne i po prostu czynsze administracyjne i opłaty za media) stanowiło jedynie 18,8 proc. Statystycznie oczywiście, ale to i tak jest niezły wynik.
Po drugie, ten odsetek się zmniejsza, dekadę temu przekraczał bowiem 20 proc. (w 2014 r. wynosił 20,1 proc., a w 2013 r. 20,8 proc.). To jasny sygnał, że sytuacja mieszkaniowa się poprawia, a nie pogarsza.
Mimo wysokich cen mieszkań poprawił się wskaźnik mówiący o tym, jaką liczbę mkw. można kupić za przeciętne wynagrodzenie. W 2014 r. było to 0,86 mkw., a w 2024 r. 0,9 mkw.
Nie mówiąc o tym, że w ciągu ostatniej dekady poprawiły się też wskaźniki dotyczące przeludnienia mieszkań, wskaźnik deprywacji mieszkaniowej, który pokazuje procentowy udział populacji zamieszkałej w mieszkaniach substandardowych, czyli takich bez łazienki, toalety, czy z przeciekającym dachem lub zawilgoconymi ścianami.
No i oczywiście liczba mieszkań przypadających na tysiąc mieszkańców, którą urosła bardzo ładnie z 360 do 426, ale tego akurat osobiście nie biorę na serio 1:1. Pamiętajmy bowiem, że w międzyczasie mieszkania stały się lokatą kapitału i wiele z nich wcale nie służy do mieszkania. Ale to już wiecie.