REKLAMA

Wiecie, co Polska podpisała na COP28? Nie mówcie górnikom, bo będzie dym

Kończy się kolejny Szczyt Klimatyczny ONZ. Prawdopodobnie w końcowym porozumieniu COP28 znowu zabraknie zapisów o wycofywaniu się z paliw kopalnych, a będzie jedynie o podejmowaniu stosowanych działań do tego zmierzających. Tymczasem Polska podpisała deklarację, która będzie dotyczyć w dłuższej perspektywie naszych portfeli, a także rynku pracy. Górnicy z tego powodu pewnie nie będą zbyt szczęśliwi.

gornicy-OZE-miejsca-pracy
REKLAMA

Podczas kończącego się właśnie Szczytu Klimatycznego ONZ COP28, zorganizowanego tym razem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, padło wiele deklaracji. Miliarder Bill Gates stwierdził, że w kwestii walki ze zmianami klimatu jest też sporo do zrobienie po stronie konsumentów, którzy mogą częściej decydować się na samochody elektryczne albo na grzanie domu pompą ciepła. Podczas obrad trwających od 30 listopada zabrakło jednak najważniejszego: twardej deklaracji o wycofaniu się z paliw kopalnych. Za takim porozumieniem opowiadała się koalicja 80 państw, w tym Stany Zjednoczone i UE. Ale natrafiła na silny opór, nie na darmo COP28 organizował trzeci producent ropy na świecie. Najprawdopodobniej szczyt zakończy się deklaracją o „podjęciu w tej krytycznej dekadzie dalszych działań w kierunku: wycofywania paliw kopalnych zgodnie z najlepszą dostępną wiedzą naukową i przepisami Porozumienia Paryskiego”. Widać wcześniejszy apel OPEC odniósł oczekiwany skutek.

REKLAMA

Wydaje się, że nadmierna i nieproporcjonalna presja na paliwa kopalne może osiągnąć punkt krytyczny z nieodwracalnymi konsekwencjami - czytamy w piśmie OPEC, do którego dotarł Reuters.

Polska chce potroić moce OZE do 2030 r.

Czy to oznacza, że COP28 kończy się porażką? Nie do końca. Nie wolno zapominać o podpisaniu przez niektóre państwa deklaracji atomowej. Polska zaś, reprezentowana jeszcze przez stare władze, złożyła podpis pod innym dokumentem. Łącznie z innymi 117 państwami nasz kraj zgodził się na potrojenie produkcji energii ze źródeł odnawialnych do 2030 r.: z 3400 do 11000 GW. Oficjalnie paliw kopalnianych świat więc jeszcze nie odrzuca, ale zdecydowanie stawia na zieloną energię. A to dla zwykłego Kowalskiego oznacza tylko jedno: niższe rachunki. Bo prawda jest taka, że używanie gazu i węgla nie dość, że jest coraz droższe, to przecież ciągle dodatkowo skazuje nas na emisję CO2

Więcej o górnikach przeczytasz na Spider’s Web:

To z jednej strony wzmacnianie niezależności naszego kraju od surowców z Rosji, z drugiej – najlepsze lekarstwo na obniżenie rachunków za prąd - nie ma cienia wątpliwości Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), który ma nadzieję na odblokowanie w Polsce wreszcie energetyki wiatrowej.

Więcej OZE to nie tylko niższe rachunki, ale też zielone miejsca pracy. Będą przecież powstawać nowe fabryki pomp ciepła, innych urządzeń OZE, czy turbin wiatrowych, co może mieć ogromne znacznie w kontekście polskiej dekarbonizacji. Już wcześniej eksperci PSEW wyliczali, że po uwolnieniu wiatraków spod jarzma zasady 10H, zakłada się powstanie w lądowej energetyce wiatrowej nawet 100 tys. miejsc pracy i drugie tyle w offshore. Tymczasem, zgodnie z szacunkami Fundacji Instrat, we wrześniu 2023 r. w polskim górnictwie węgla kamiennego zatrudnionych było 75156 ludzi.

Górnicy mogą być niezadowoleni z takiego obrotu sprawy

Jednak właśnie polscy górnicy mogą poczuć największą irytację po podpisaniu przez Polskę deklaracji o potrojeniu mocy OZE i to już do 2030 r. Przecież powstała w 2021 r. Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. zakładała, że w 2030 r. udział OZE wyniesie co najmniej 23 proc., a nie mniej niż 32 proc. A już w 2022 r. udział OZE w rocznym zużyciu energii elektrycznej w Polsce wskoczył na poziom 21 proc. I nasz kraj podpisał właśnie deklarację, że do 2030 r. potroi swoje obecne moce. A 21 razy trzy daje 63.

REKLAMA

A na razie tyle, a nawet więcej w naszym miksie energetycznym, należy do węgla. Zgodnie z Przeglądem Węglowym od Instrat za wrzesień 2023 r.: w sumie aż 78 proc. energii pochodziło z paliw kopalnych, z czego 43 proc. z węgla kamiennego i 22 proc. z brunatnego. Łącznie udział węgla to 65 proc. A teraz, po COP28, wychodzi na to, że do końca dekady mamy mieć do czynienia z totalnym zwrotem akcji. Tylko czy zdają sobie z tego sprawę polscy górnicy? Ci, którzy w maju 2021 r. podpisywali umowę społeczną, zakładającą m.in. zamykanie ostatnich kopalni w 2049 r. i ci, którzy nie doczekali się obiecywanej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego? 

Górnikom z pewnością taki plan nie przypadnie do gustu. Ale muszą pamiętać o jednym: na COP28 nie było przedstawicieli nowego rządu Donalda Tuska, bo ten gabinet nie był wtedy jeszcze zaprzysiężony. Udała się tam delegacja Zjednoczonej Prawicy i ona złożyła pod deklaracją OZE swoje podpisy. To ci sami ludzie, którzy obiecywali górniczej braci, że węgiel pozostanie z nami jeszcze na długie lata. Teraz okazuje się, że może być całkiem inaczej. I to w stosunkowo niedługim czasie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA