REKLAMA

„Biedak” dostał 100-proc. dotacje na cztery domy. Tak działał program Czyste Powietrze

Cały czas są problemy z programem finansującym wymianę kopciuchów. Rząd twierdzi, że po kłopotach z pieniędzmi w programie Czyste Powietrze z początku roku nie ma już śladu. I o dalsze finansowanie można być spokojnym na kolejne lata. Tak brzmi wersja oficjalna. Ale wcale nie będzie tak różowo. O największe zagrożenia inicjatywy koncentrującej się na wymianie kopciuchów zapytaliśmy Andrzeja Gułę, współzałożyciela i jednego z liderów Polskiego Alarmu Smogowego.

czyste-powietrze-finansowanie-andrzej-gula
REKLAMA

Czyste Powietrze uruchomiono w 2018 r., by z jednej strony w dekadę pożegnać 3 mln węglowych kopciuchów, a z drugiej znacząco poprawić jakość powietrza. Ale sześć lat później trudno mówić o sukcesie. Samą inicjatywę od początku chwalą eksperci, ale powtarzają, że potrzebne są zmiany. Jakie? O to między innymi pytamy Andrzeja Gułę, współzałożyciela i jednego z liderów Polskiego Alarmu Smogowego

REKLAMA

Jakie obecnie widzi Pan zagrożenia dla wymiany kopciuchów w ramach programu Czyste Powietrze?

Andrzej Guła: Widzę dwa, potężne zagrożenia. Pierwsze to patologie, jakie narosły w programie Czyste Powietrze. Tutaj trzeba przyjrzeć się temu, co się dzieje w przypadku wsparcia osób najuboższych, czyli tych o najniższych dochodach, które mogą korzystać z najwyższego, stuprocentowego wsparcia. Dzieją się naprawdę cuda. Tych nieuczciwych praktyk w tej grupie beneficjentów pojawiło się naprawdę bardzo dużo. Model finansowy był taki: najtańszy, najgorszy produkt z niską ceną, przy wysokiej marży zysków. W ten sposób naganiacze chodzili po domach i namawiali ludzi do pompy ciepła za darmo. Nie zwracali uwagi, czy dany budynek jest przystosowany do takiego urządzenia, czy nie. I tak wciskano pompy ciepła do domów do tego nieprzystosowanych, niedocieplonych. To okazało się prostą drogą do rachunków grozy.

Na szczęście NFOŚiGW pracuje nad całkowitym wyeliminowaniem takich praktyk, które niestety miały charakter masowy. Inna sprawa, że te maksymalne dotacje często trafiały do ludzi, którzy z biedą mają niewiele wspólnego. Jednym z najbardziej kuriozalnych przykładów jest człowiek, określający się jako biedny, który skorzystał czterokrotnie z maksymalnej, stuprocentowej dotacji - na cztery domy. To było ponad 400 tys. zł. Jeszcze do niedawna takie cuda były możliwe w programie Czyste Powietrze. Trzeba jak najbardziej pomagać ludziom zagrożonym ubóstwem energetycznym, ale trzeba to robić mądrze, z głową.

Jednym z pomysłów jest utworzenie systemu operatorów programu Czyste Powietrze dla ludzi najuboższych, którzy działaliby pod większym nadzorem. Wtedy dom nie nadający się do montażu pompy ciepła nie dostałby wsparcia bez uprzedniej termomodernizacji, na którą też są dotacje, a ludzi najubożsi dostaliby kompleksową pomoc doradczą w procesie inwestycyjnym. W ten sposób pieniądze trafią do tych, co potrzebują a nie do właściciela czterech domów jednorodzinnych. A drugą sprawą jest kondycja finansowa. Ten program jedzie już na oparach. Przez brak pieniędzy może pojawić się konieczność wstrzymania Czystego Powietrza.

 class="wp-image-2592796" width="537"
Program Czyste Powietrze trzeba poprawić - twierdzi Andrzej Guła.

W styczniu 2024 r. gruchnęła wiadomość, że kasa programu Czyste Powietrze świeci pustkami, bo poprzedni rząd nie zostawił złamanego grosza. Beneficjenci z przyznanymi dotacjami tracili cierpliwość. Następnie rząd Tuska zaczął lepić te finansowe dziury funduszami europejskimi. I do dzisiaj obowiązuje taka narracja: wszystko jest w porządku, nie mamy problemu z pieniędzmi, mamy KPO i FEnIKS. Rzeczywiście jest tak dobrze?

Andrzej Guła: Trzeba od razu sprostować, że pieniądze zarówno z KPO, jak i z FEnIKS są już na wyczerpaniu. W większości już je skonsumowano. To już jest pieśń przeszłości. Mówi się obecnie o wsparciu Funduszem Modernizacyjnym oferowanym przez Europejski Bank Inwestycyjny. Ale te środki i tak starczą na około rok funkcjonowania programu Czyste Powietrze, który musi mieć zabezpieczone finansowanie do 2030 r., a może nawet dłużej, jeżeli faktycznie chcemy Polakom pomóc w trudnych czasach kryzysu energetycznego, w przededniu wdrażania unijnej dyrektywy budynkowej.

Żeby mogli po prostu ogrzać domy w sposób przystępny cenowo. Do tego są potrzebne pieniądze. Dlatego apelujemy do premiera Donalda Tuska, żeby na poważnie traktował zobowiązanie umowy koalicyjnej, a dokładnie pkt. 9 tego dokumentu, który mówi o termomodernizacji i wymianie węglowych kopciuchów. I tego nie da się zrobić bez uruchomiania środków pochodzących z systemu handlu emisjami ETS. Bez tego z resztą żaden program masowej poprawy efektywności energetycznej po prostu się nie powiedzie. Do tej pory środki z ETS trafiały do budżetu, nie były znakowane. Pachniało to ciut kreatywną księgowością.

Mimo wielu sygnałów o sukcesach programu Czyste Powietrze upieram się, że na razie ta inicjatywa jest zbyt wolna. Po ponad 6 latach wydano raptem ok. 12 proc. zaplanowanego na dziesięć lat budżetu. Jak to można zmienić?

Andrzej Guła: Bardzo mocno brakuje szeroko zakrojonej kampanii uświadamiającej polskim gospodarstwom domowym, że najlepszym bezpiecznikiem przystępnego cenowo ogrzewania jest dom efektywny energetycznie. To powinien być absolutny priorytet dla rządu, a niestety nie jest. To musi być efekty współpracy wielu ministerstw. Jeżeli zaczniemy w końcu inwestować w efektywność energetyczną, to jesteśmy w stanie obniżyć zapotrzebowanie energetyczne w ciągu kilku lat nawet dwukrotnie. To potężny uzysk. Dwa razy mniej spalonego węgla, dwa razy mniej spalonego gazu. 

Więcej o programie Czyste Powietrze przeczytasz na Spider’s Web:

Oprócz gwarancji na czyste powietrze, to także sposób na budowę bezpieczeństwa energetycznego kraju. Kiedy Polska zaczęła importować parę lat temu węgiel bardzo kiepskiej jakości, odpad węglowy wręcz, to mówiliśmy, że jakbyśmy wcześniej w Polsce zainwestowano w efektywność energetyczną domów, to nasze gospodarstwa domowe nie zużywałyby 12 mln ton węgla rocznie, tylko dwa razy mniej. I wtedy rząd nie musiałby szukać po rynkach światowych tylko kilku milionów brakujących ton węgla.

Coraz częściej zastanawiam się nad wiedzą Polaków o smogu. Mam wrażenie, że po prostu do tego się przyzwyczailiśmy, że „coś dusi”. Normy jakości przekroczone nawet w tysiącach procent powoli na nikim nie robią wrażenia. Nie zmierza to w niebezpiecznym kierunku?

Andrzej Guła: Świadomość się poprawia, my to też badaliśmy. Jest też jednak trochę mniej widoczny ten smog. Jest z pewnością lepiej niż kilka lat temu. Ale wciąż droga do czystego powietrza jest bardzo odległa. W zeszłym tygodniu Rada Europejska przyjęła nową dyrektywę dotyczącą jakości powietrza, która zaostrza dotychczasowe standardy, nieraz nawet dwukrotnie. Jeżeli chcemy zapewnić jakość powietrza, która naprawdę jest bezpieczna dla zdrowia i życia, w ten sposób też ratować te 50 tys. Polaków rocznie, którzy przedwcześnie umierają przez smog, to sprawa jest bardzo prosta: ciągle jest dużo do zrobienia w zakresie świadomości, programów wsparcia typu Czyste Powietrze, a także pobudzenie efektywności energetycznej. To wszystko będzie się w najbliższym czasie mocno zazębiać.

Obecnie co drugi wniosek składany w ramach programu Czyste Powietrze dotyczy kotłów na biomasę, cały czas spada popularność pomp ciepła. Jakie są tego przyczyny?

REKLAMA

Andrzej Guła: Zadałbym proste pytanie chociażby twórcom KPEiK i rządowi polskiemu: skąd ta biomasa i ile tej biomasy? Przecież słyszymy, że ta biomasa przechodzi tylnymi drzwiami z krajów takich, jak Białoruś,. Czy w ten sposób Polaków nie wpuszczamy w kolejną ryzykowaną grę i za chwilę ceny pelletu drzewnego zaczną szybować? Tak jak to było z węglem parę lat temu. Chciałby zobaczyć rzetelną ocenę potencjału. To, że biomasa odgrywa i będzie odgrywać pewną rolę w miksie energetycznym - nie ma wątpliwości. Ale brakuje refleksji ze strony rządu, czy tej biomasy jest na tyle dużo, żeby nie skończyło się tak, że za chwilę gospodarstwa domowe będą leżeć i kwiczeć, bo ceny będą tak wysokie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA