REKLAMA

Ma 55 lat, wysłał 300 CV i nic. „Mój PESEL to wyrok”

„Wysłałem kilkaset CV, odbyłem dwa spotkania. W końcu usłyszałem wprost: 50 plus nie jest w modzie”. „Człowiek czuje się sprawny, chce pracować, a i tak jest traktowany jak kandydat drugiej kategorii”. Pokolenie silversów czuje, że ich doświadczenie nie jest atutem, lecz balastem, a na rynku pracy nikt ich nie chce.

pokolenie-50+
REKLAMA

52-letni Krystian* w gastronomii przepracował ponad trzy dekady, z czego większość w Warszawie. Kiedyś nie miał problemu, żeby zmienić lokal – dziś wszędzie proponują umowę-zlecenie, B2B albo umowę o dzieło.

Chcę normalny etat, składki, chorobowe, stabilność. Od półtora roku szukam i nic. Mówią, że jestem świetny, ale „takie mamy standardy”. Jakbym chciał przejść na firmę, to wolałbym otworzyć swoje miejsce, ale mnie zwyczajnie nie stać. Banki śmieją mi się w twarz – mówi.

REKLAMA

Umowa zlecenie po pięćdziesiątce?

Człowiek boi się zachorować, bo jeden miesiąc bez pracy i tonie – kwituje Krystian.

Patrzą na PESEL jak na… wyrok

Przepracowałem ponad 30 lat na produkcji – obsługa maszyn, utrzymanie ruchu, praca zmianowa, normy, BHP – opowiada 57-letni Michał, operator maszyn z Dolnego Śląska.

Nigdy nie miał przerw w zatrudnieniu i zwolnień lekarskich poza jednym złamaniem. A kiedy stracił pracę po reorganizacji zakładu, to nagle okazało się, że nikt go nie chce.

Michał:

Słyszę, że szukają młodszych i bardziej dynamicznych. Jedna firma wprost powiedziała, że w moim wieku ludzie częściej chorują, więc to dla nich ryzyko.

Próbował już niemal wszystkiego:  mniejszych zakładów, magazynów, logistyki.

Nawet kursy zrobiłem – SEP, wózki widłowe. I dalej nic – opowiada. - Mam wrażenie, że pracodawcy patrzą na PESEL jak na wyrok. Najgorzej, że człowiek czuje się sprawny, chce pracować, a i tak jest traktowany jak kandydat drugiej kategorii. To najbardziej boli.

Ageizm, czyli kandydaci ostatniego wyboru

Ania, specjalistka HR z Łodzi ma 58 lat, sama rekrutowała ludzi, więc dobrze wie, jak to wygląda od środka.

Osoby po pięćdziesiątce nie mają łatwo. Sama tego doświadczyłam. Po likwidacji stanowiska wysłałam ponad sto CV. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, kto odpowiedział. Rozmowy były trzy – mówi Anna.

Dodaje, że  za każdym razem padało pytanie o wiek i pytania w stylu: „czy odnajdzie się pani w młodym zespole?”, „a czy odpowiada pani dynamiczne środowisko?”.

Proszę mi wierzyć – to jest kod na „jest pani za stara” – ubolewa Anna.

Ma kompetencje, certyfikaty, pracował w dużych firmach. A i tak czuje, że dla wielu pracodawców jest kandydatką ostatniego wyboru. Jeśli w ogóle.

Ageizm, czyli dyskryminację ze względu na wiek to plaga wśród pracowników 50+, którzy poszukują zatrudnienia. Z badań przeprowadzonych przez Pracuj.pl wynika, że aż 73 proc. osób z grupy 55-65 lat podczas szukania pracy odczuwa trudności wynikające z wiekuTrudno się dziwić. Badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego wykazały, że doświadczone osoby w wieku powyżej 50 lat były zapraszane na spotkanie ponad cztery razy rzadziej niż ich młodsi rywale. I to mimo bogatego doświadczenia.

Doświadczenie niczym balast

Przekonała się o tym Agnieszka. Ma 54 lata i pracy szuka od 11 miesięcy. W lipcu tego roku, po 17 latach zawiesiła swoją działalność. Powód? Jej główny klient, międzynarodowy gigant z Wielkiej Brytanii, podjął decyzje o zamknięciu polskiego oddziału. Dziś bierze pod uwagę różne opcje pracy lub współpracy, ale – jak przyznaje – idzie jak po grudzie. Od stycznia wysłała około 70 aplikacji, była na trzech rozmowach kwalifikacyjnych.

Zauważa, że pracodawcy coraz częściej poszukują kandydatów z krótszym stażem zawodowym. W ofertach pracy dominują wymagania „3-5 lat doświadczenia”, co sprawia, że osoby z bogatymi kwalifikacjami są automatycznie odrzucane przez rekruterów.

 Myślałam, że wieloletnia działalność, znajomość branży i dodatkowe projekty, które realizowałam będą moją polisą bezpieczeństwa, tymczasem okazuje się, że doświadczenie bywa ciężarem – mówi Agnieszka.

Zaznacza też, że zmienił się charakter konkurencji na rynku. Dziś rywalizuje z młodszymi kandydatami, do tego dochodzi rozwój sztucznej inteligencji, stąd etatów jest zwyczajnie mniej. Sytuacji poszukującym pracy w wieku 50 plus nie ułatwiają przepisy.

Wkrótce wejdę w tzw. okres ochronny przed emeryturą, który w przypadku kobiet zaczyna się w wieku 56 lat. Dla wielu firm to bariera w zatrudnieniu, oznacza ograniczoną możliwość rozwiązania umowy – mówi Agnieszka.

Ale mimo trudności i rozczarowania rynkiem Agnieszka nie rezygnuje z aktywności. Czekając na odpowiedź od rekruterów, inwestuje w siebie. Zapisała się na roczny program szkoleniowy ze sztucznej inteligencji.

Rekruter rozmawia ze mną jak z ojcem

Rafał Jurek ma 53 lata. Przez ponad dwie dekady pracował w handlu detalicznym dla dużej sieci handlowej, przez ponad 15 lat był dyrektorem.

Chciałem spróbować czegoś nowego, może innej roli w ramach organizacji.  Ostatecznie jednak jesienią ubiegłego roku zdecydowałem się odejść – mówi Rafał Jurek.

Dodaje, że lubi pracować, ale ma ten komfort, że dzięki oszczędnościom nie musi szukać pracy „na już”. Ostatnie miesiące poświęcił na odpoczynek i realizację pasji. Ale chce też wrócić na rynek pracy.

Zacząłem od napisania CV i aktualizacji swojego profilu LinkedIn, zrobiłem kursy mentoringowe i coachingowe, brałem udział w webinarach. Ale rynek pracy kompletnie się zmienił. Przez 20 lat nie szukałem pracy, więc moje wyobrażenie o tym, jak to wygląda, było zupełnie inne – przyznaje.

W ciągu dziesięciu miesięcy wysłał 150-200 aplikacji, odbył około dziesięciu rozmów.

 Może nie do końca odczułem ageizm, ale widzę, że dziś firmy częściej szukają ludzi z mniejszym doświadczeniem. Czasem myślę, że to kwestia nadmiaru kompetencji – mówi. – Nie chodzi nawet o pieniądze, bo robiłem rozeznanie i moje oczekiwania mieszczą się w proponowanych widełkach.

Najbardziej zaskoczyło go pokoleniowe zderzenie.

Uderza mnie, że zmieniło się pokolenie rekruterów. Oczekiwania co do kandydata, sposobu bycia, prezentacji, są inne. Na rozmowach często czułem się tak, jakby rekruter rozmawiał ze swoim ojcem – opowiada.

Więcej wiadomości na temat rynku pracy można przeczytać poniżej:

52-letni Tomek pracował w branży energetycznej, odpowiadał za handel i finanse. Był menadżerem w dużej korporacji, od czterech miesięcy poszukuje pracy na stanowiskach dyrektorskich.

Rynek w tej branży nie funkcjonuje normalnie – wszystko idzie drugim obiegiem. Na wysokich stanowiskach zarządczych, zarówno w korporacjach polskich, jak i zagranicznych, stawia się na rekrutacje wewnętrzne. W spółkach skarbu państwa trzeba mieć znajomości – mówi Tomek.

Dodaje, że wszystko idzie bardzo powoli. Proces rekrutacji może trwać wiele miesięcy, bez żadnej gwarancji, że uda się dostać pracę.

Sam jako menadżer zatrudniałem kiedyś 58-latka. Bardzo uczciwie pracował do emerytury. Nigdy nie różnicowałem ludzi ze względu na wiek – zaznacza.

Kompleks mniejszości szefów

Wśród wielu pracodawców wciąż panuje wiele uprzedzeń wobec kandydatów 50 plus.

Choćby to, że nie nadążają za nowymi technologiami – mówi Marta Olesiak, headhunterka i właścicielka agencji zatrudnienia. - Poza tym zwykle są to osoby, które już do czegoś doszły. Pracodawcy od razu wrzucają „silversów” do jednego worka: że nie będą mieli odpowiedniej motywacji.

Trzecia rzecz, z jaką się spotyka, to obawy pracodawców, że osoby 50 plus będą częściej chodzić na L4. Poza tym wielu ma w głowie to, że ze względu na okres ochronny przed emeryturą nie będzie mogło zwolnić takiej osoby. Ekspertka zaznacza, że stereotypy te zwykle nie mają uzasadnienia.

Spotkałam się z tym, że osoby 50 plus wcale nie miały wyższych oczekiwań finansowych niż te koło trzydziestki. Choć wiele zależy od stanowiska – rekrutuję głównie handlowców, dyrektorów sprzedaży, osoby do HR-u.

Olesiak podkreśla, że na warsztatach z pięćdziesięciolatkami często spotyka ludzi, którzy chcą szukać nowych rozwiązań i nie boją się zmian. 

Młodzi pracownicy są dzisiaj bardzo pewni siebie, ale ciężko jest im to uzasadnić. Natomiast jeśli chodzi o osoby 50 plus, one znajdą właściwe argumenty, które ciężko jest zbić przedsiębiorcy.

Zdaniem ekspertki część menedżerów może obawiać się właśnie tej pewności i doświadczenia.

Pracodawcy boją się, że zostaną im wytknięte zasadne błędy w organizacji. Niestety, jeśli człowiek dzieli się pomysłami, to w wielu firmach podcina mu się skrzydła. To wynika z kompleksu mniejszości szefów.

Olesiak zauważa, że wielu dojrzałych pracowników może zyskać na zmianie sposobu działania.

Tym, którzy mogą sobie na to pozwolić, radzę, by nie pracowali dla jednego przedsiębiorcy i nie wychodzili z pozycji proszenia o pracę. Lepiej założyć własną działalność gospodarczą, pracować jako freelancer dla kilku firm. Jeżeli ktoś ma kompetencje, kontakty, zna rynek – to często najlepsza droga.

Zmieniłem zasady gry, pracodawcy przyszli sami…

Piotrowi Czerczukowi udało się po sześciu miesiącach. Kiedy postanowił podejść do szukania pracy zupełnie inaczej niż dotychczas. Przez ponad 20 lat pracował w handlu, przeszedł wszystkie szczeble – od specjalisty po dyrektora. Gdy po latach chciał spróbować czegoś nowego, przekonał się, że rynek pracy dla osób w jego wieku nie jest łaskawy.

Sześć miesięcy wysyłałem CV jak każdy – przez portale, systemy rekrutacyjne. I wciąż słyszałem to samo: mam za wysokie kwalifikacje, jestem „z zawodu dyrektorem” – wspomina 52-latek. – Aż w końcu pomyślałem, że zmienię zasady rekrutacyjnej gry. Niech to praca zacznie szukać mnie.

Postanowił zadziałać sprytnie i ominąć działy HR.

Do tej pory moje CV nawet nie przechodziło przez system weryfikacji HR-owców. Wysłałem około 300 CV i odbyłem dwa spotkania. W końcu usłyszałem wprost: „50 plus nie jest w modzie”. Stwierdziłem: dość. Przestaję kontaktować się z HR-ami, zaczynam rozmawiać tylko z właścicielami firm i dyrektorami – mówi.

Nagrał dwuminutowe wideo CV, w którym sam opowiedział o swoim doświadczeniu. I opublikował w internecie.

Nie umiałem robić filmów, wszystkiego się nauczyłem – mówi.

Na LinkedIn ogłosił akcję „Podaruj mi swój zasięg”. Zebrał 95 osób, które udostępniły jego post.  

Dotarłem do ponad 300 tysięcy ludzi. Następnego dnia dostałem sześć propozycji pracy, cztery rewelacyjne. Jedną nawet od firmy, do której aplikowałem wcześniej i... zostałem odrzucony przez dział HR – wspomina.

Ostatecznie wybrał ofertę, która przyszła zupełnie niespodziewanie.

Zadzwonił do mnie właściciel firmy i mówi: „Ja już mam pana dosyć! Gdzie nie otworzę LinkedIna, tam pan wyskakuje. Zatrudniam pana, jutro dogadamy szczegóły – śmieje się Czerczuk. – Następnego dnia ustaliliśmy warunki. Nawet nie negocjowałem, były świetne.

Dziś pracuje już w innej firmie, oferta też przyszła dzięki profilowi na LinkedIn. Nowe zajęcie określa jako „pracę marzeń” i mówi, że doświadczenie to nie balast, ale przewaga. Nie zgadza się z opinią, że pokolenie 50-latków nie ogarnia technologii.

REKLAMA

Ogarniamy - zapewnia Piotr Czerczuk. - Stereotypy nadal działają, ale trzeba je łamać – podkreśla. – Najlepsze zespoły to te mieszane – gdzie doświadczenie spotyka się z młodym temperamentem i technologią.

*imiona bohaterów, którzy zastrzegli sobie anonimowość zostały zmienione

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-05T21:32:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T19:33:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T15:34:30+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T12:47:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T12:27:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T11:36:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-04T16:05:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-04T14:33:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-04T11:12:29+01:00
Aktualizacja: 2025-12-04T09:48:36+01:00
Aktualizacja: 2025-12-04T08:54:04+01:00
Aktualizacja: 2025-12-04T05:17:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-03T22:19:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-03T19:14:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-03T15:27:02+01:00
Aktualizacja: 2025-12-03T14:33:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-03T12:08:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-03T08:22:10+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA