REKLAMA

Duża podwyżka składek na ZUS czeka milion Polaków. Będzie bolało

Wyłącznie na umowie zlecenie według GUS pracuje prawie milion Polaków. To nad nimi od kilku lat wisi gilotyna i już wydaje się, że zaraz spadnie, po czym znowu się zatrzymuje i wisi złowieszczo. Ale jeśli nowy rząd naprawdę będzie chciał sięgnąć po pieniądze z KPO, będzie musiał tę gilotynę w końcu spuścić i oskładkować w pełni umowy zlecenia.

Duża podwyżka składek na ZUS czeka milion Polaków
REKLAMA

Kiedy? Plan gry, który co prawda jest tylko na papierze i nie był dotąd realizowany, mówi o 2025 r. - to wtedy umowy zlecenia mają być już w pełni oskładkowane, co oznacza, że pracownicy będą zarabiać znacznie mniej na rękę.

REKLAMA

Koniec z ucieczką przed ZUS

Dziś umowy zlecenia oskładkowane są tylko do poziomu pensji minimalnej. Działa to tak, że jeśli ktoś ma kilka umów zlecenie, to składki odprowadza tylko z jednej, wybranej, pod warunkiem że uzyskuje z niej minimalne wynagrodzenie. Pełne oskładkowanie oznaczałoby, że płaciłby składki do ZUS od każdej zarobionej złotówki.

Plan na pełne oskładkowanie mamy w Polsce w zasadzie od lat, ale rząd boi się społecznego gniewu. Zgodnie z danymi GUS na umowie zlecenie pracuje ok. 0,9 mln Polaków.

I już wydawało się kilka lat temu, że jednak do tego dojdzie, szczególnie, że oskładkowanie wszystkich umów cywilnoprawnych o charakterze zarobkowym zostało wpisane jako jeden z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy.

Pierwotnie pełne oskładkowanie miało nastąpić od I kwartału 2023 r., jednak zamieszanie z Polskim Ładem ostudziło ten zapał. Ministerstwo Finansów samo wyliczyło, że próg, powyżej którego osoby zarabiające na zleceniu stracą z powodu polskiego Ładu jest na poziomie 4,9 tys. zł. Granica ta będzie jeszcze niższa dla osób dorabiających na zleceniu do etatu czy działalności, więc władza nie chciała wymierzyć drugiego ciosu w zarobki tak od razu.

No i umówmy się, to nie jedyny punkt KPO, którego nie spełnialiśmy, więc rządzący się tym nie przejęli. 

Ale pełne oskładkowanie wcale nie odeszło na zawsze. Mówiło się o 2024 r., a wiosną tego roku, przy okazji rewizji KPO padł nowy termin: początek 2025 r. Przy okazji stało się też jasne, że wcale nie od wszystkich umów cywilnoprawnych trzeba będzie płacić pełne składki na ZUS, a jedynie od umów zleceń. Umowy o dzieło oszczędzono głównie dlatego, że byłoby to trudniejsze, ale wcześniej ten podział wcale nie był taki jasny i spekulacje ciągle trwały.

Nie tylko sądy, ale pracownicy muszą się zreformować

Dlaczego więc ja znowu o tym? Przecież termin ponownie może zostać przesunięty - powiecie. A poza tym jeszcze tyle czasu do 2025 r. Otóż właśnie nie bardzo może, skoro chcemy sięgnąć po 24 mld euro grantów z KPO. A chcemy i przyszły rząd stawia sobie to za jeden z najważniejszych celów. Tylko my często zapominamy, że żeby te pieniądze wziąć, trzeba nie tylko przeprowadzić reformę sądownictwa.

Nie będziemy więc mogli już dłużej ignorować kamieni milowych, które sami sobie wyznaczyliśmy. Co to będzie oznaczało dla naszych portfeli? Już ponad rok temu wyliczałam wam, że ktoś, kto w 2021 roku zarabiał na umowie zlecenie 3 tys. zł, według starych zasad otrzymywał 2554 zł na rękę, natomiast po pełnym oskładkowaniu jego umowy dostanie 2266 zł, czyli o prawie 300 zł mniej.

Ktoś, kto zarabiał 6 tys. zł miesięcznie, dostawał 5109 zł na rękę, a po reformie otrzyma 4533 zł - ponad 570 zł mniej miesięcznie. Zaboli.

Więcej na temat jednolitego kontraktu przeczytasz tu:

Zapomniany jednolity kontrakt

Ale to nie wszystko, bo w KPO mowa również o jednolitym kontrakcie! Tak, tym, o którym już dawno zdążyliśmy zapomnieć. Wprowadzenie jednolitego kontraktu, który oznacza takie same zasady zatrudnienia i opodatkowania oraz oskładkowania dla wszystkich, którzy dotąd pracowali na umowach cywilnoprawnych i etatach, będzie znacznie trudniejsze niż zwiększenie oskładkowania zleceń.

REKLAMA

Przejechał się już na tym w pierwszej kadencji PiS. Dziś zresztą wydaje się to mniej palący problem, bo umowy cywilnoprawne są dziś stosowane w znacznie mniejszej skali niż wówczas. Dziś to JDG zajęły miejsce śmieciówek tamtych czasów.

Może to będzie pretekst dla władzy, że ostatecznie jednolity kontrakt sobie odpuścić? To nawet nie byłoby takie złe, ale pod warunkiem, że władza zajęłaby się tą plagą modną dziś, zamiast odpuszczać na stare froncie, a na nowym znowu zamykać oczy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA