Rząd w Polskim Ładzie zapowiedział wojnę z umowami śmieciowymi, tylko nie do końca mu na razie wychodzi. Wygląda na to, że zostawi w spokoju umowy o dzieło, a pracujący w ten sposób jeszcze się na rewolucji podatkowej obłowią. Zarabiający po 15 czy 30 tys. zł brutto zyskają ponad 855 zł miesięcznie.
Od niemal tygodnia jesteśmy na wojnie pomiędzy biednymi a bogatymi - takie przynajmniej można odnieść wrażenie, czytając wypowiedzi polityków po obu stronach barykady. Co chwilę ktoś zarzuca nas wyliczeniami, kto zyska a kto straci na Polskim Ładzie - zyskać mają najsłabiej zarabiający, sfinansować mają to bogaci (zostawmy definicję, kogo należałoby uznać za bogatego w dzisiejszej Polsce).
Okazuje się jednak, że jest jedna grupa pracowników, która wyłamuje się z tego schematu: pracujący na umowach o dzieło.
Ile jest takich osób dziś w Polsce, dokładnie nie wiadomo, GUS podaje liczbę pracujących na umowę o dzieło i umowę zlecenie łącznie, w 2019 r. było ich w sumie 1,2 mln. Przy tym warto zaznaczyć, że te formy zatrudnienia w ostatni czasie tracą na rzecz samozatrudnienia.
Raj dla wykonujących dzieła
Wracając do rzeczy, Federacja Przedsiębiorców Polskich wyliczyła nie tylko, jakie konsekwencje dla naszych wynagrodzeń będą miały zmiany podatkowe przy umowie o pracę czy działalności gospodarczej, ale także jak zmienią się nasze wypłaty na umowach zlecenie i na dziele. Tych ostatnich czeka prawdzie eldorado!
Założenia Polskiego Ładu są proste: z jednej strony podatnicy zyskają na podniesieniu kwoty wolnej od podatku i drugiego progu podatkowego. Z drugiej zaś zostaną poważnie obciążeni składką zdrowotną, która po pierwsze nie będzie już naliczana ryczałtowo dla niektórych, a przede wszystkim nie będzie mogła być odliczana od podatku.
Tylko że składka zdrowotna zupełnie nie dotyczy tych, którzy zarabiają na umowach o dzieło. Wobec tego oni od rządu dostaną tylko marchewkę, kija już nie.
Efekt będzie taki, że zarabiający na umowach o dzieło do 7 tys. zł brutto, zyskają co miesiąc ok. 380 zł. A potem im wyższe zarobki, tym korzyść jeszcze większa. Przy miesięcznych zarobkach na poziomie 10 tys. zł brutto do kieszeni z powodu reformy podatkowej wpadnie co miesiąc o 520 zł więcej, przy zarobkach na poziomie 15, a nawet 30 tys. zł miesięcznie zysk to nawet 855 zł.
Dobrowolny NFZ zje zyski
Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś pracujący na umowie o dzieło opłaca sobie dobrowolną składkę na NFZ, bo chce mieć dostęp do systemu ochrony zdrowia, on również już nie będzie mógł odliczyć jej sobie od podatku i wszystkie powyższe korzyści jednak w większości straci.
Obecnie dobrowolna składka na NFZ wynosi 510,8 zł miesięcznie i z każdym kwartałem będzie więcej, bo cały czas rośnie wartość przeciętnego wynagrodzenia, od którego wysokość tej składki jest uzależniona.
Teraz 439 zł z tych 510,8 zł można odliczyć sobie w rocznym rozliczeniu PIT. Brak możliwości odliczenia spowoduje więc również u pracujących na umowie o dzieło straty. Ci zarabiający do 7 tys. zł brutto stracą miesięcznie ok. 60 zł, zyski zarabiających 10 tys. zł brutto skurczą się do 82 zł, a dla tych na poziomie 15 i 30 tys. zł zarobków brutto - do 417 zł.
Jednolity kontakt dopadnie wykonujących dział? Nie koniecznie
Ale po co te wyliczenia, skoro Jarosław Kaczyński wyraźnie powiedział, że wypowiada wojnę umowom śmieciowym i rząd wprowadzi jednolity kontrakt na pracę? To by oznaczało, że wkrótce nie będzie już umów o dzieło ani umów zlecenie, a wszyscy będą traktowani z grubsza jak etatowcy, czyli to eldorado przejdzie pracującym na dziele koło nosa.
Rzecz w tym, że nie wiadomo, kiedy rząd się z tym upora, na razie więc planuje tylko pełne ozusowanie umów zleceń od 2022 r. Po drugie, nawet jeśli jednolity kontrakt wejdzie w życie, prawdopodobnie nie obejmie jednak umów o dzieło - teraz wszystkie wypowiedzi polityków łowione gdzieś przy okazji na to wskazują.
Już raz rząd PiS próbował zrównać wszystkie te trzy firmy zatrudnienia w ramach jednolitego kontraktu, był to nawet jeden z elementów tzw. Planu Morawieckiego, ale się na tym potknął.
Dodatkowo od lat wielkim obrońcą umów o dzieło jest Jarosław Gowin, więc nie wykluczone, że i w ramach Polskiego Ładu nie pozwoli ich zlikwidować. Rewolucja podatkowa zlikwiduje więc dualizm na rynku pracy tylko częściowo.