Górnicy stali się strasznie groźni. Mamy teraz zapomnieć, jak udawali pelikany?
Nie pamiętam drugiego takiego rządu, jak ten Mateusza Morawieckiego, który by tak pięknie robił górników w konia. W sumie były premier miał czterech pełnomocników ds. górnictwa: Adama Gawędę, Artura Sobonia, Piotra Pyzika i Marka Wesołego. Nie licząc Gawędy, wszyscy obiecywali notyfikację w Brukseli umowy społecznej, jednego z najważniejszych dokumentów dla polskiej dekarbonizacji. Żaden nie dotrzymał słowa.
Czy pamiętacie może, że górnicy na ulicach wyrażali niezadowolenie z tego faktu? W Warszawie ktoś palił opony? A może górnicy blokowali tory kolejowe, jak mieli to w zwyczaju sprzeciwiając się importowi węgla? Chociaż po tym, jak w 2022 r. sprowadziliśmy do kraju rekordowe 20,2 mln ton o swojej tradycji najzwyczajniej w świecie zapomnieli. Proste? Jak konstrukcja cepa. Teraz górnicy postanowili paroletnią bierność zakończyć i właśnie zaczęli strzelać do Donalda Tuska.
Solidarność ostrzega premiera
Miałem cichą nadzieję, że nowy rząd usiądzie z górnikami do poważnych rozmów i nakłoni ich, żeby przyspieszyć zamykanie kopalń. Ich harmonogram wygaszania, jako część umowy społecznej, w pierwotnej wersji mówi o kłódce na bramie ostatniej kopalni dopiero w 2049 r. A to, zdaniem wielu ekspertów, jest termin nierealny. Zresztą analizując wydobycie węgla z ostatnich lat i to jak spadło (z 63,4 mln t w 2018 r. do 48,3 mln t w 2023 r.), można samemu łatwo wydedukować, że produkcja węgla przez ćwierć wieku nie ma sensu i się nie uda. Bez względu, czy to się górnikom podoba, czy nie.
Więcej o umowie społecznej przeczytasz na Spider’s Web:
Niestety, po drodze są wybory (w kwietniu samorządowe, w czerwcu do Parlamentu Europejskiego). Koalicja Obywatelska najchętniej by je wygrała, spychając PiS do politycznego narożnika. W polskim górnictwie zatrudnionych jest ok. 76 tys. ludzi. Licząc ich rodziny i też ludzi z okolicznych firm, które tylko z górnictwa żyją, to nawet paręset tysięcy osób. Spory elektorat, którego nie można zignorować. I najlepiej też go nie denerwować. Stąd słowa minister przemysłu prof. Marzeny Czarneckiej, która w pierwszych tygodniach rządów stwierdziła, że notyfikacja umowy społecznej jest dla jej resortu priorytetem. Teraz okazuje się, że trzeba jeszcze poprawiać wniosek po poprzednikach i cała procedura dodatkowo się opóźni.
Jestem bardzo zadowolona ze spotkania z komisarzami UE w sprawie notyfikacji umowy społecznej. Ustaliliśmy, ze umowa obowiązuje w całości, ale wniosek został źle sporządzony i wymaga korekty, której wkrótce dokonamy. Oceniam, że procedowanie wniosku zakończymy w połowie roku - informuje minister przemysłu na platformie X.
W ten sposób polityka niszczy transformację energetyczną
Rząd nie widzi wiec żadnego powodu, żeby umowę społeczną z górnikami w obecnym kształcie renegocjować. Chce ją notyfikować w całości. Razem z rozpisanym do 2049 r. harmonogramem, razem z gwarancjami zatrudnienia, indeksacją górniczych wynagrodzeń i jednorazowymi odprawami. I takie obietnice padają przed wyczekiwaną aktualizacją strategicznych dokumentów: Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. i Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu do roku 2030. Co tam Bruksela i jej energetyczne plany, Polacy będą jeszcze przez ćwierć wieku wydobywać węgiel.
Z drugiej strony Ministerstwo Klimatu i Środowiska cały czas nie potrafi załatać dziury finansowej po poprzednikach i wypłaty środków w ramach programu Czyste Powietrze cały czas są wstrzymane. O specjalnej taryfie dla użytkowników pomp ciepła branża bębni od miesięcy, ale żadnych decyzji się nie doczekaliśmy. O nowym sposobie rozliczania prosumentów, który ma dać polskiej fotowoltaice drugi oddech, też się tylko mówi. A co z nowelizacją ustawy wiatrakowej? Był falstart, ale co dalej?
Nieważne, teraz trzeba zadbać w pierwszej kolejności o dobry nastrój górników. Bóg da, to go dotrzymają do wyborów i wszyscy będą zadowoleni. No może nie przysłowiowy Kowalski, który przez to będzie w przyszłości płacił bajońskie rachunki za energię. Ale Kowalscy nie zbiorą się i w proteście nie będą demolować Warszawy, prawda? Co innego z górnikami: zwołają się w dwa dni, najeżdżą stolicę i będzie dym. No to kogo lepiej udobruchać? Właśnie tak polityka zjada transformację.
Idę w zakład, że nie pierwszy i nie ostatni raz. Że przypomnę wyciąganie z finansowego dna Kompanii Węglowej przez rząd Ewy Kopacz. Wtedy trupa nie udało się reanimować i na jego zgliszczach powstała Polska Grupa Górnicza. To ta spółka, która potrzebuje 5,5 mld zł z budżetu do końca marca br., bo inaczej zabraknie na górnicze pensje. Wcześniej (w grudniu i w lutym) PGG wydała ok. 700 mln zł na dwa świadczenia pracownicze: Barbórkę i 14. wypłatę.
Cel klimatyczny UE uderza w umowę społeczną
Górniczą hipokryzję, zorientowaną w pierwszej kolejności na własne korzyści, doskonale widać w kontekście polityki klimatycznej UE. W grudniu 2020 r. premier Mateusz Morawiecki miał do końca walczyć o nieprzyjęcie nowego celu klimatycznego UE obniżającego emisję CO2 o 55 proc. do 2030 r. (względem poziomów z 1990 r.). Ale po tym, jak opuściły go Czechy i Węgry, został na polu walki sam. I koniec końców odwołał swoje weto, w zamian za dodatkowe środki z Funduszu Sprawiedliwości.
Polityka klimatyczna jest dziś jednym z kluczowych narzędzi polityki gospodarczej i przemysłowej UE. Dlatego dobrze się stało, że wbudowaliśmy w nią kilka elementów, które służą gospodarce Polski i uwzględniają jej nietypowy charakter - mówił ówczesny szef rządu.
Wtedy, w styczniu, lutym i kolejnych miesiącach 2021 r., pamiętacie jakieś protesty związkowców? Nikt nie chciał nas broni przed destrukcyjną polityką klimatyczną Brukseli? Co za pech, na szczęście teraz takich nie brakuje. Głos w tej sprawie postanowili właśnie zabrać związkowcy ze śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność” wzywa Pana Premiera do przedstawienia jednoznacznej deklaracji dotyczącej tego, jak polski rząd ocenia propozycję Komisji Europejskiej i czy zamierza Pan zawetować te niszczycielskie dla polskiej gospodarki rozwiązania, gdy staną się one przedmiotem obrad Rady Europejskiej - czytamy w liście skierowanym na ręce premiera Donalda Tuska.
Dalej związkowcy wieszczą, że w związku z ogłoszeniem nowego celu klimatycznego redukującego emisję CO2 o 90 proc. do 2040 r., dojdzie do ucieczki przemysłu z Europy. Przy okazji przytaczają analizy London Stock Exchange Group, która wylicza, że przez nowy cel klimatyczny ceny emisji dwutlenku węgla spuchną aż do nawet 400 euro za tonę CO2 (teraz to raptem ok. 55 euro). I też, wiadomo, dostanie się, umowie społecznej.
Nawet jeżeli ten proces uda się doprowadzić do pomyślnego zakończenia, może się okazać, że cała Umowa Społeczna stanie się świstkiem papieru pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia. Jeśli polski rząd nie zawetuje celu klimatycznego na poziomie 90 proc. do 2040 roku, wypełnienie zapisów Umowy Społecznej stanie się niemożliwe. Zamiast stopniowego, rozłożonego na lata wygaszania produkcji węgla na Śląsku, nasz region czeka gwałtowna likwidacja przemysłu i utrata setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie, jego otoczeniu i innych sektorach gospodarki oraz doprowadzi do zapaści finansowej samorządów lokalnych - twierdzą związkowcy.
Czekając na polską Margaret Thatcher
Liczę na to, że w końcu przyjdzie jakieś otrzeźwienie. Że jedne i drugie wybory miną (w 2025 r. jeszcze są te prezydenckie) i rząd nie będzie musiał łasić się do elektoratu tylko postawi na odwagę. I mam od razu przykrą wiadomość: bez niepopularnych decyzji, które pewnie będą kosztować słupki poparcia w sondażach, polskiej dekarbonizacji nie przeprowadzimy. Skoro uzależnialiśmy się od węgla przez dziesięciolecia, to odstawienie czarnego złota na boczny tor z pewnością niektórych będzie boleć szczególnie.
Tylko, że państwo ma sprawować piecze nad wszystkimi obywatelami, a nie wyłącznie nad wybraną grupą zawodową, która tym się odróżnia od innych, że potrafi głośniej krzyczeć, przy akompaniamencie wyjących syren. Czeka nas transformacja energetyczna, którą zresztą Polacy oddolnie już rozpoczęli. Nie uciekniemy od tego. Dlatego cały czas wierzę, że na politycznym horyzoncie znajdzie się ktoś pokroju brytyjskiej premier Margaret Thatcher, kto przestanie przed górnikami rozpościerać czerwone dywany, za to z nimi poważnie porozmawia. Po męsku.