Polacy wcale nie chcą etatów? Niby chcą, chyba że pracodawca im pokaże, że mogą płacić niższe podatki, kantować fiskusa, olać ZUS i mieć więcej na rękę - wtedy już nie chcą. To politycy nauczyli nas, że najlepiej jest kantować wszystkich dookoła, cicho przyzwalając przez lata na rozwijanie się patologii na rynku pracy. I teraz tylko skarbówka broni honoru urzędów państwowych.
Ustalmy sobie najpierw punkt wyjścia. Otóż załóżmy, że jesteś przedsiębiorcą rozliczającym się na skali i masz 12 195 zł dochodu netto miesięcznie. Suma twoich obciążeń, czyli podatków i składek wynosi 29,7 proc.
Twoja sąsiadka kasjera jest na pensji minimalnej - jej obciążenia podatkowo-składkowe wynoszą 37,5 proc.
Wygląda słabo, co? No to, jak za rok zostanie obniżona składka zdrowotna dla przedsiębiorców, ta rozgrywka będzie wyglądać jeszcze gorzej: 24,1 proc. vs 37,5 proc. oczywiście na niekorzyść kasjerki na etacie na minimalnej krajowej. To przykład z popularnego profilu na X o pseudonimie „Elita na JGD”, ale podobnych wyliczeń znajdziecie w internecie na pęczki.
JDG. Patologia stała się normą
Bo przedsiębiorcy w Polsce - niezależnie, czy tworzą innowacje, miejsca pracy, czy tylko zakładają działalność, żeby obniżyć sobie podatki, mniej płacić na składkę zdrowotną i jeszcze wrzucić w koszty psa i kolację ze znajomymi - mają być traktowani preferencyjnie wobec ludzi pracujących na etatach.
Ba! Ostatnia decyzja rządu o obniżce składki zdrowotnej dla przedsiębiorców od 2026 r. sprowokowała jeszcze większą liczbę komentatorów do jasnego postawienia sprawy: to wypychanie ludzi z etatów na B2B.
Nikogo nie obchodzi, czy zakładanie firmy zamiast pracy na etacie jest zgodne z prawem, czy jest celowym unikaniem opodatkowania łamiącym prawo oczywiście. I tak długo to nikogo nie obchodzi, że nielegalny proceder stał się normą, której nikt nawet nie ukrywa.
Więcej o podatkach przeczytacie tu:
I właśnie natknęłam się na kolejny dowód. Konfederacja Lewiatan, a więc organizacja reprezentująca interesy przedsiębiorców, przeprowadziła badanie, pytając Polaków, jaką formę zatrudnienia preferują: etat, B2B czy umowę cywilnoprawną.
Już samo postawienie takiego pytania pokazuje, że Polacy mogą sobie wybierać, co by chcieli - większy poziom bezpieczeństwa czy większą kasę na rękę. A przecież forma zatrudnienia, zgodnie z prawem, zależy w głównej mierze od charakteru wykonywanej pracy, a nie od życzenia pracownika. No tak, ale my przecież żyjemy w kraju, gdzie prawo ma się w nosie, bo wszyscy wiedzą, że ważniejsze od prawa jest umiejętne kantowanie.
Wolisz drogie pomidory, czy tańsze kradzione?
I w sumie wyniki tego badania wcale nie są takie ważne, ale wam powiem: 70 proc. badanych uznało, że umowa o pracę na czas nieokreślony jest preferowaną formą zatrudnienia. Ale tylko do czasu, gdy nie wjeżdżają dodatkowe zmienne - a co, jeśli w zamian za przejście na B2B albo śmieciówkę dostawałbyś więcej na rękę?
Oczywiście nikt nie dodał, że tym samym rezygnujesz z emerytury na starość albo że skarbówka cię dopadnie, bo tak się składa, że ta ostatnio zaczęła walczyć z fikcyjnym samozatrudnieniem, a wpadka grozi koniecznością zapłaty zaległych podatków.
Mimo to częściej niż co piąty badany był skłonny zaryzykować i zrezygnować z etatu, przechodząc na „bardziej elastyczne formy pracy”, gdyby wiązało się to ze wzrostem jego wynagrodzenia o 21-30 proc.
Ba! 13 proc. zrezygnowałaby z etatu nawet za podwyżkę rzędu 11-20 proc.
Sami zdecydujcie, czy to dużo, czy mało. To nieważne. Ważne, że za normalne uznaliśmy już, że dla kilkuset złotych podwyżki można łamać prawo i kantować wszystkich dookoła, zrzucając się mniej na szkoły, szpitale, edukację i policję, będąc bogatym, oddając na te cele mniej niż pani sprzątająca klatkę w waszym apartamentowcu.
I za normę uznaje to nie tylko pojedynczy obywatel, ale również duże, prestiżowe organizacje czy poważni pracodawcy.
Uważam, że już samo stawianie takiego pytania jest niemoralne, bo to trochę jakby pytać ludzi w oficjalnym badaniu: wolałbyś kupować pomidory po 20 zł za kg, czy jednak korzystać z kasy samoobsługowej, na której wbijesz drogie malinowe jako zwykłe gałązkowe za 9,90?