Niemcy nie cackają się z węglem. 15 elektrowni idzie w odstawkę
Znowu po kątach muszą chować się ci, którzy bardzo lubią porównywać systemy energetyczne Polski i Niemiec, rzecz jasna w tych rzadkich chwilach, kiedy im to pasuje. Teraz wychodzi na to, że Berlin swojego zdania na temat węgla jednak nie zmienia i zamyka elektrownie zasilane czarnym złotem. W sumie z mapy Niemiec zniknie 15 takich obiektów. Ale to nie jest jedynie kwestia naszych zachodnich sąsiadów. Cała Unia Europejska wyraźnie coraz bardziej idzie w OZE, zwiększając dystans do węglowej Polski.
Polacy lubią stawiać Niemców za przykład. Powód jest prozaiczny. Skoro my, przez lata duszeni przez PRL, byliśmy wpatrzeni z zazdrością w Republikę Federalną Niemiec, to wychodzi na to, że tam wiedzą, jak kierować krajem, żeby mieszkańcy byli zadowoleni. I taka mentalna zaszłość do tej pory nam ciąży. Dlatego, jak za naszą zachodnią granicą, nawet na chwilę reaktywują elektronie węglowe, to dla niektórych w Polsce to dowód na to, że Warszawa zbytnio schyla kark przed Brukselą, a cały ten Europejski Zielony Ład odbije nam się nie tylko energetyczną czkawką. To tak jak zwłaszcza prawicowi komentatorzy atakują zmiany klimatu, jak tylko pogoda dopisze i zimą trochę śniegu spadnie. Nie ma w tym krzty sensu, ale za to można drzeć się na ten temat w niebogłosy do woli. I teraz ci stawiający nam Niemców za wzór mają nie lada kłopot. Bo Berlin właśnie zdecydowanie potwierdził, że od rozwodu z węglem już nie ma odwrotu. Jak stwierdził niemiecki minister gospodarki Robert Habeck, obecnie elektrownie węglowe nie są „ani konieczne, ani ekonomiczne”.
Kilka elektrowni węglowych, które przez ostatnie dwa lata nadal były włączone do sieci w ramach środka zapobiegawczego, jest teraz zbędnych i można je na dobre wyłączyć z sieci - powiedział Habeck agencji DPA.
Niemcy odstawiają węgiel na boczny tor. Definitywnie
Najpierw pod nóż poszło siedem węglowych elektrowni o łącznej mocy około 3,1 GW w obszarze górniczym Nadrenii i Brandenburgii. Potem rząd w Berlinie ogłosił wygaszenie kolejnych ośmiu - o łącznej mocy ok. 1,3 GW. W sumie to aż 15 obiektów. Nasi zachodni sąsiedzi już wcześniej ogłosili odejście od czarnego złota do 2030 r. Potem jednak były manipulacje z dostawami gazu po stronie Gazpromu i napaść Rosji na Ukrainę. Berlin celując w pierwszej kolejności w energetyczne uniezależnienie od Moskwy, postanowił wspomóc się węglem.
W 2022 r. w Niemczech panowała największa od 40 lat inflacja napędzana głównie rekordowymi cenami energii. Ale to już za nimi. W marcu br. inflacja u naszych zachodnich sąsiadów była już na najniższym poziomie od czerwca 2021 r. Z kolei sam udział węgla w niemieckim miksie spadł z 33,2 proc. jeszcze w 2022 r. do 26,1 proc. w 2023 r.
Większość energii elektrycznej pochodzi obecnie z czystych, przyjaznych dla klimatu źródeł - przekonuje Habeck.
Cała Europa coraz bardziej idzie w zielone
I nie tylko Niemcy dokonują zielonego zwrotu w swojej energetyce. Tak robi prawie cała UE. Dość powiedzieć, że elektrownie słoneczne i wiatrowe w Unii w pierwszym kwartale 2024 r. wygenerowały o 11,6 proc. więcej energii elektrycznej niż w tym samym czasie rok wcześniej i ponad dwukrotnie więcej niż w pierwszym kwartale 2015 r. Tego trendu nie da się zatrzymać, w czym zgadza się też Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA), która przekonuje, że globalne zapotrzebowanie na energię elektryczną puchło umiarkowanie w 2023 r., ale ma rosnąć szybciej do 2026 r.
W ciągu najbliższych trzech lat Indie zwiększą zapotrzebowanie na energię elektryczną mniej więcej równe obecnemu zużyciu Wielkiej Brytanii - zaznacza IEA.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
To coraz większe zapotrzebowanie mają zaspakajać OZE. Przewiduje się, że ich udział w produkcji energii wzrośnie z 30 proc. w 2023 r. do 37 proc. w 2026 r. (głownie przez rozwój tańszej energii słonecznej). I przy tej okazji węgiel ma z roku na rok coraz mniej znaczyć.
Globalna produkcja węglowa będzie spadać średnio o 1,7 proc. rocznie do 2026 r. - prognozuje IEA.
Ten antywęglowy trend w UE widać już teraz jak na dłoni. Produkcja energii z paliw kopalnych w I kwartale 2024 r. była o 17,2 proc. niższa niż w I kwartale 2023 r. i o 30,7 proc. mniejsza niż w I kwartale 2022 r.
Węglowa Polska coraz bardziej osamotniona
Tymczasem w Polsce, jak wylicza Przegląd Węglowy Fundacji Instrat za styczeń 2024 r., czarne złoto cały czas gra w energetyce pierwsze skrzypce. W sumie odpowiadał za 58,3 proc. naszego miksu energetycznego, z czego 38,3 proc. należy do węgla kamiennego, a 20 proc. do brunatnego. W sumie, licząc jeszcze m.in. gaz i biomasę, paliwa emisyjne miały udział na poziomie aż 77 proc. A Ministerstwo Przemysłu uparcie chce notyfikować przed Komisją Europejską umowę społeczną z górnikami, wedle której fedrować węgiel będziemy jeszcze przez następne 25 lat - do 2049 r.