REKLAMA

Turbina obok turbiny. Doczekaliśmy wiatrakowej rewolucji

To jedna z większych gaf rządu Donalda Tuska. Obecna koalicja jako opozycja od lat krytykowała wprowadzoną w życie przez Zjednoczoną Prawicę zasadę 10H, która skutecznie blokowała rozwój lądowej energetyki wiatrowej. Zapowiadała, że zniesie ją, jak tylko zacznie rządzić. Ale przygotowana w pośpiechu przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, już pod nowymi sterami, nowelizacja przepisów okazała się legislacyjną wydmuszką. I teraz właśnie obserwujemy podejście do tego tematu nr 2. Podobno ma już być bez takich wpadek.

energetyka-wiatrowa-rzad-nowelizacja
REKLAMA

Eksperci nie mają żadnych wątpliwości: zasada 10H zablokowała 98 proc. inwestycji związanych z energetyką wiatrową na terenie całego kraju i ograniczyła całkowitą moc zainstalowaną do ok. 10 GW. Ale o pierwszej próbie zniesienia tej nieszczęsnej reguły, która przy okazji była też hamulcowym całej transformacji energetycznej Polski, lepiej jak najszybciej zapomnieć. Na początek rządów Donalda Tuska trudno było o lepszy dowód na to, że jego gabinet nie ma żadnej strategii energetycznej. Teraz mamy być świadkami kolejnego podejścia. Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska, zapowiedział w trakcie konferencji organizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW). I wychodzi na to, że do zmiany tych przepisów dojdzie najprawdopodobniej po wakacjach. 

REKLAMA

Niebawem ta ustawa będzie przedmiotem konsultacji. Chciałbym, by był to następny kwartał - oznajmił Motyka.

Energetyka wiatrowa: rząd stawia na 500 m

Nową, minimalną odległością pomiędzy elektrowniami wiatrowymi a zabudową mieszkaniową ma być 500 m. Nowelizacja ma też uregulować możliwość zlokalizowania elektrowni wiatrowej na podstawie szczególnego rodzaju miejscowego planu zagospodarowania (MPZP), jakim jest Zintegrowany Plan Inwestycyjny. Rząd nie zamierza się zbytnio ociągać z tymi nowymi przepisami. Projekt regulacji ma trafić do prac rządowych i konsultacji społecznych w II kwartale roku.

Przez lata blokada inwestycji w odnawialne źródła energii, mity wokół tego tematu, które narosły, przyhamowały mocno transformację energetyczną. Niestety zagroziły bezpieczeństwu energetycznemu Polski - nie ma wątpliwości Miłosz Motyka.

Resort klimatu i środowiska chce też ujednolicić proces planistyczny, zawarty obecnie w ustawie o inwestycjach, w zakresie farm wiatrowych z ogólnymi zasadami znajdującymi się w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. To jeszcze nie wszystko. W nowelizacji ma znaleźć się też miejsce na „usprawnienie regulacyjne funkcjonowania mechanizmu udostępnienia co najmniej 10 proc. mocy elektrowni wiatrowej zainteresowanym mieszkańcom korzystającym z wytwarzanej energii w formule prosumenta wirtualnego lub kooperatyw energetycznych”.

PSEW: odległość 500 m bezpieczna i efektywna

Analiza PSEW przypomina, że odległość określona na poziomie 700 m w ustawie (słynna poprawka posła Suskiego) spowodowała redukcję możliwej mocy zainstalowanej o około 60–70 proc. względem pierwotnej propozycji 500 m.

Dopiero wprowadzenie odległości minimalnej 500 m umożliwi wykorzystanie potencjału energetyki wiatrowej z zachowaniem szerokiego konsensusu, wypracowanego w trakcie blisko dwuletnich prac nad ww. nowelizacją tzw. ustawy odległościowej - przekonuje PSEW.

Więcej o energetyce wiatrowej przeczytasz na Spider’s Web:

PSEW przy tej okazji przypomina, że wyniki przeprowadzanych przez ekspertów pomiarów terenowych hałasu wokół farm wiatrowych wskazują, że z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli odległość 500 m jest w pełni wystarczająca. Przy odległości 500 m mamy szansę na 41,4 GW z wiatru do 2040 r. Przy zachowaniu 700 m - ten możliwy dodatkowy wolumen spada do 22,19 GW. 

Nie możemy pozwolić sobie na dalszą zwłokę – działa ona na niekorzyść społeczeństwa, gospodarki i klimatu - stawia sprawę jasno Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.

REKLAMA

Wiatr łeb w łeb z węglem brunatnym

Tymczasem nawet w tak fatalnych warunkach legislacyjnych, jakie najpierw narzuciła zasada 10H, a potem 700 m od posła Suskiego, wiatr coraz bardziej rozpycha się łokciami w naszym miksie energetycznym. W grudniu 2023 r., jak wykazuje to Przegląd Węglowy od Fundacji Instrat, elektrownie wiatrowe (20 proc.) wyprzedziły te na węgiel brunatny (19,6 proc.), ale w kolejnych miesiącach doszło znowu do zmiany miejsc: w styczniu 2024 r. węgiel brunatny odpowiadał za 20 proc. naszego miksu, a wiatr za 19,5 proc., z kolei w lutym br. udział po stronie węgla był na poziomie 19,8 proc., a po stronie wiatru - 19,5 proc. W marcu ten dystans się powiększył: węgiel brunatny miał udział w miksie na poziomie 20,7 proc., a wiatr - 15,8 proc. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA