I po węglu w Niemczech, znaleźli coś lepszego. A Polska?
W social mediach grupy lobbujące za jak najdłuższym wykorzystywanie gazu i węgla do produkcji energii, lubią powoływać się na Niemców, którzy rzekomo po wygaszeniu elektrowni jądrowych łapią energetyczną ponoć zadyszkę i z podkulonym ogonem wracają do węgla. Szkoda tylko, że to bujda na resorach. W 2023 r. za naszą zachodnią granicą dokonała się energetyczna zmiana warty.
Europa odchodzi od węgla i jest to fakt niepodważalny, poparty liczbami. Jak czytamy w najnowszym opracowaniu Ember „European Electricity Review 2024” w ub.r. UE przyspieszyła swój rozwód z paliwami kopalnymi, które spadły o kolejne 19 proc. - do najniższego poziomu w historii, dzięki czemu odpowiadają już za mniej niż jedną trzecią energii elektrycznej wytwarzanej w Unii. Z kolei udział OZE osiągnął rekordowe 44 proc. Motorem tego wzrostu była energetyka wiatrowa, która w 2023 r. odpowiadała za rekordowe 27 proc. energii.
Osiągając największy w historii roczny przyrost mocy. Co więcej, generacja energii wiatrowej osiągnęła kamień milowy, po raz pierwszy przewyższając gaz - zwracają uwagę analitycy z Ember.
Produkcja węgla z kolei runęła o 26 proc. (-116 TWh). To największa, roczna redukcja od co najmniej 1990 r. W efekcie węgiel stanowił w 2023 r. tylko 12 proc. miksu energetycznego. Produkcja gazu zaś spadła - czwarty rok z rzędu - o 15 proc.
Wypychają wiatrem węgiel. Nie tylko Niemcy, inni też
Znamiennym przykładem trwającej w Europie rewolucji energetycznej są Niemcy. W ub.r. u naszych zachodnich sąsiadów dokonała się bowiem historyczna zmiana warty i wiatr zdetronizował węgiel jako najważniejsze źródło mocy. W 2023 r. w Niemczech energia wiatrowa odpowiadała za 29,8 proc. miksu energetycznego, spychając węgiel (27,2 proc.) na drugie miejsce. Na trzecim plasuje się fotowoltaika (13,4 proc.). W sumie udział OZE wzrósł do 57,7 proc.
Emisje w Niemczech spadły o 21 proc., co w dużej mierze wynikało ze wzrostu produkcji energii wiatrowej i słonecznej zastępującej węgiel. Podczas gdy zwiększony import energii elektrycznej zrekompensował spadek produkcji energii jądrowej po zamknięciu przez Niemcy końcowych reaktorów - zauważa Ember.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Jedynie co wyhamowało to zamykanie kolejnych elektrowni węglowych, w czym sporo też namieszała pandemia COVID-19. Ale trend jest jednoznaczny: w latach 2024–2025 jedna piąta unijnej floty węglowej (21 GW) będzie zamknięta. Największy w tym udział mają mieć Niemcy (10 GW), którzy większość z tych elektrowni węglowych chce zamykać już w kwietniu 2024 r.
Inni też idą tym tropem. W 2025 r. Hiszpania ma zamykać pozostałe elektrownie węglowe. W przyszłym roku ich flota ma się zmniejszyć też m.in. we Włoszech i Grecji. W sumie, licząc od 2016 r., produkcja węgla w UE spadła o blisko połowę (-49,5 proc.). To spadek o 327 TWH, co zrekompensował wzrost energetyki wiatrowej i słonecznej o 354 TWh.
Spadek cen węgla nie przełożył się na wyższą produkcję gazu: mimo że produkcja węgla spadła o połowę, produkcja gazu wykazała niewielki spadek (-3 proc.) od 2016 r. - akcentuje Ember.
Wodór zastąpi gaz? Bez technologii CCS to się nie uda
Obecnie plan energetyczny Niemiec w dużym skrócie wygląda tak: elektrownie węglowe mają być wygaszone najpóźniej do 2038 r. Bezpieczeństwo energetyczne mają gwarantować elektrownie gazowe, z czasem przekształcane w elektrownie wodorowe. Ale nie brakuje ekspertów, którzy uważają, że w ten sposób Berlin chce wejść w ślepą uliczkę.
Elektrownie wodorowe potroją lub czterokrotnie podniosą cenę energii elektrycznej i tym samym przypieczętują koniec produkcji przemysłowej i dobrobytu w Niemczech - uważa prof. na wydziale chemii Uniwersytetu w Hamburgu Fritz Vahrenholt, autor bestsellera z 2023 r. „Wielki kryzys energetyczny – i jak go pokonać”.
Vahrenholt przekonuje, że Niemcy w pierwszej kolejności powinni znieść zakaz stosowania technologii wychwytywania CO2 - CCS, który obowiązuje od 2012 r., a którego wielkim orędownikiem był Robert Habeck, współzałożyciel Zielonych, wicekanclerz i minister gospodarki i ochrony klimatu. Teraz nawet samo RWE przyznaje, że projekty CCS mogłyby w przyszłości zapewnić zdolności wytwarzania energii elektrycznej do 4,7 GW i uniknąć emisji CO2 na poziomie 11 mln t rocznie.
Obecnie w 27 projektach CCS łącznie 40 mln t dwutlenku węgla składowana jest w głębokich skałach zawierających słoną wodę lub w wyeksploatowanych polach gazu ziemnego albo ropy. Wykorzystywane w tym celu są pola o minimalnej głębokości 1000 metrów. Innowacyjny projekt ma obecnie miejsce w Islandii, gdzie CO2 jest wtłaczany w głębokie skały bazaltowe w roztworze wodnym.
W Norwegii wszystkie nowe elektrownie gazowe muszą być wyposażone w systemy CCS - przypomina prof. Fritz Vahrenholt.
W Polsce też węgiel idzie w odstawkę, ale bardziej po cichu
W Polsce też można już zaobserwować ten proces. W 2022 r. byliśmy mistrzami wiata w pompach ciepła (wzrost sprzedaży na poziomie 102 proc.); w 2023 r. z kolei staliśmy się wicemistrzami Europy (zaraz po Hiszpanii) pod względem przyrostu mocy fotowoltaicznych. A węgiel? Jego go u nas coraz mniej. Zgodnie z danymi Agencji Rozwoju Przemysłu roczne wydobycie węgla spadło w Polsce od 2018 r. (63,4 mln t) r. do 2023 r. (48,3 mln t) o 15,1 mln t. I u nas, nad Wisłą, wiatr też coraz bardziej rozpycha się łokciami.
Grudzień był pierwszym miesiącem w historii polskiej elektroenergetyki, w którym produkcja prądu z wiatru była większa niż z węgla brunatnego - czytamy w Przeglądzie Węglowym za grudzień 2023 r. od Fundacji Instrat.
Jeszcze we wrześniu 2023 r. wytwarzaliśmy łącznie 64,8 proc. całej energii z węgla (42,5 z kamiennego i 22,3 proc. z brunatnego); w listopadzie 2023 r. to już było tylko 62,7 proc. (42,2 proc. i 20,5 proc.), a grudniu 2023 r. spadliśmy do poziomu 59,3 proc. (39,7 proc. i 19,6 proc.). Jednocześnie puchnie udział źródeł nieemisyjnych, które w grudniu ub.r. odpowiadały już za 25,2 proc. wytwarzanej energii. Dla porównania: w grudniu 2022 r. to było ledwie 15,7 proc. , a w grudniu 2021 r. - tylko 13,7 proc.
Ten ogromny wzrost obserwujemy nawet pomimo faktu, że na efekty liberalizacji (choć niedostatecznej) regulacji dotyczącej lokalizowania farm wiatrowych jeszcze czekamy - komentuje Jarosław Kopeć, analityk danych z Instrat.
Pomimo tych danych Ministerstwo Przemysłu cały czas obiecuje notyfikację umowy społecznej w pierwotnej wersji, czyli takiej, która zakłada zamykanie ostatniej kopalni w Polsce za ćwierć wieku. W 2049 r.