REKLAMA

Sprzedawcy mieszkań przegięli. Już sami spuszczają z ceny

Wygląda na to, że jak chcecie kupić teraz mieszkanie, to nie dzwońcie od razu do sprzedającego, licząc, że ponegocjujecie jeszcze trochę cenę, bo popyt jest słaby, więc macie przewagę. Lepiej poczekać, kupić popcorn i patrzeć, jak sprzedający sam tę cenę obniża i ta strategia będzie znacznie bardziej efektywna.

Sprzedawcy mieszkań przegięli. Już sami spuszczają z ceny
REKLAMA

A z drugiej strony, właśnie wyszedł raport Metrohouse i Credipass, który mówi, że pole do negocjacji cen mieszkań jest niewielkie. I to już w I kw. 2024 r., kiedy przecież transakcje niemal zamarły po wygaszeniu Bezpiecznego kredytu 2 proc., a przed uruchomieniem kolejnego programu dopłat #naStart (jeśli w ogóle ruszy).

Dziwne? Oczywiście danych można używać tak, że efekt będzie zgodny z oczekiwaniami autora. To też kwestia metodologii. W każdym razie to, co jest ciekawe w raporcie Metrohouse i Credipass to wcale nie czepianie się szczegółów, ale zjawisko, którego chyba dawno nie było na masową skalę.

O ile sprzedający sami obniżają ceny?

Otóż może i pole do negocjacji ceny mieszkania, jak już sprzedawca trafi na nabywcę, jest nadal nieduże, ale za to okazuje się, że pole do przecen jest niemałe, zanim jeszcze sprzedającemu trafi się klient.

Bo oto według raportu w czterech z pięciu analizowanych miast, w Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Łodzi, przeciętnie można było wynegocjować mniej niż 1 proc. Niewiele. Tylko we Wrocławiu trochę więcej - 1,7 proc., ale nadal szału nie ma.

Tylko że z drugiej strony na sensowne obniżki można było liczyć wcześniej. Okazuje się, że sprzedający, którzy nie mieli wystarczającego zainteresowania ze strony kupujących, jeszcze na etapie ogłaszania chęci sprzedaży sami obniżali ceny. A wiadomo, że w I kw. kupujących było znacznie mniej niż w poprzednich miesiącach.

Więcej o rynku mieszkaniowym w Polsce przeczytasz na Bizblog.pl:

Efekt był taki, że jeszcze zanim rozpoczęły się jakiekolwiek negocjacje pomiędzy sprzedającym i kupującym, cena mieszkania spadła w stosunku do pierwszej oferty:

  • w Gdańsku o 8,8 proc.,
  • we Wrocławiu o 4,6 proc.,
  • w Łodzi o 3,1 proc.,
  • w Warszawie o 1,1 proc.,
  • w Krakowie o 0,5 proc.

I to dla kupujących oczywiście dobre informacje. Ta sytuacja to z pewnością nowość wobec tego, co działo się w szale sprzedaży mieszkań w III i IV kw. Ale…

Zabawa dopiero się rozkręca

Spójrzmy, jak to wyglądało rok wcześniej w I kw. 2023 r., kiedy jeszcze Bezpieczny kredyt 2 proc. tak nie namieszał. Okaże się, że dziś sprzedawcy właściwie nadal są hardzi.

W Warszawie na przykład rok temu sami schodzili z ceny w czasie ekspozycji ogłoszenia o 5,6 proc., a teraz  jedynie o 1,1 proc.

 class="wp-image-2474800"
Źródło: Metrohouse i Credipass
REKLAMA

W Krakowie, gdzie dziś różnica pomiędzy pierwszą a ostatnią ceną ofertową to jedynie 0,5 pkt. proc., w I kw. 2023 r. wynosiła 4,7 proc. We Wrocławiu, Gdańsku i Łodzi te przeceny jeszcze na etapie oferty też wynosiły przynajmniej 5 proc.

A zatem, jeszcze wiele przed nami. Skąd wiem? Nie wiem. Ale biorąc pod uwagę, że średnie ceny ofertowe mieszkań wciąż rosną, a transakcji mało, bo wszyscy czekają, że nowy program dopłat do kredytów znów napompuje rynek, a program wcale może nie wejść w życie, czeka nas moim zdaniem powolne spuszczanie powietrza z balonika w drugiej połowie roku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA