Nowy wielki gospodarczy plan dla Polski ma objąć również PPK, choć powiedziałabym raczej, że PPK mają się temu planowi przysłużyć. To różnica, ale o tym później. Minister finansów zapowiedział, że chce lepiej wykorzystać autozapis w PPK. Jak? Nie wiadomo, ale zakładam, że częściej będziecie wszyscy wrzucani do worka z PPK, czyli częściej będziecie musieli się pofatygować, żeby się z tego wyplątać. I dobrze. Gorzej, że mam poczucie, że to wszystko nie z troski o emerytalną przyszłość, ale z troski o zyski inwestorów na GPW.

Nie będę pisać o nowej strategii gospodarczej dla Polski ogłoszonej właśnie przez premiera Donalda Tuska, bo nie ma o czym. Nie ma w niej żadnych konkretów, może być ważnym impulsem, a może być kapiszonem - jest tak miałka, że w tej chwili nie da się stwierdzić. W tej chwili jest tylko zagraniem PR-owym, żeby jakoś dociągnąć do wyborów prezydenckich.
Zaciekawiła mnie jednak jedna rzecz, ogłoszona podczas tej konferencji prasowej przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego. Zapowiedział on zmiany w Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK) polegające na „lepszym wykorzystaniu autozapisu, żeby więcej osób mogło uczestniczyć w programie”.
Nic więcej nie powiedział, więc pospekuluję, co to może znaczyć i po co właściwie.
Autozapis do PPK. Częstsze pułapki na Polaków
Muszę na wstępie przypomnieć, czym jest autozapis. PPK zaczęły działać w Polsce w 2019 r. Start miały marny, bo niewielu Polaków chciało korzystać z tego programu dobrowolnego oszczędzania na emeryturę. Dziś jest już lepiej, poziom partycypacja przekroczył 50 proc. i to duży sukces, ale osiągnąć go bardzo pomógł właśnie autozapis.
PPK działają tak, że zasadniczo program jest dobrowolny, ale trzeba wykazać się inicjatywą, jeśli nie chce się w nim uczestniczyć, zamiast odwrotnie - znaleźć czas, żeby się do niego zapisać.
Ustawodawca wymyślił, że aby nie fatygować Polaków, będą oni wszyscy automatycznie zapisywani do PPK raz na cztery lata. Nie chcesz? Droga wolna, możesz złożyć deklarację, że nie chcesz oszczędzać w PPK. Jak nie zrobisz nic, bo nie ogarniasz, nie rozumiesz, albo ci się nie chce, zostaniesz w PPK. Uważam, że to bardzo dobra strategia.
Pierwszy autozapis odbył się w 2023 r. i spowodował, że poziom partycypacji wzrósł skokowo. Tylko między końcem lutego a początkiem maja 2023 r. liczba uczestników PPK wzrosła o prawie 721 tys., co spowodowało, że poziom partycypacji wzrósł z marnych 35 proc. do prawie 44 proc.
Kolejny autozapis planowany jest w 2027 r. A może raczej powinnam napisać, że był? Tego nie wiemy, ale zakładam, że jeśli minister Domański chce grzebać w formule autozapisu, to plan może mieć taki, by był on częstszy i odbywał się nie co cztery lata, ale co rok albo dwa. To zdecydowanie przyspieszyłoby proces zwiększania poziomu partycypacji, innymi słowy, przyspieszyłoby wzrost liczby Polaków, którzy odkładają w tym programie na emeryturę.
To dobrze.
Wkurzyć mogą się jedynie ci, którzy kategorycznie nie chcą uczestniczyć w PPK i ich decyzji nic nie zmieni, bo w ten sposób zostaną zmuszeni, by co roku składać papiery, dzięki którym z PPK zostaną wypisani po tym, jak system automatycznie ich zapisał.
Więcej o PPK przeczytasz tutaj:
PPK. Wyższa partycypacja to narzędzie, tak naprawdę chodzi o pompowanie akcji
Ciekawsze jednak jest dla mnie to, co stoi za tym pomysłem reformy PPK. I tu mam pewną nieco spiskową teorię - nie chodzi o samych przyszłych emerytów, ale o to, by wziąć ich pieniądze dzisiaj i ratować nimi giełdę, żeby inwestorzy na GPW mogli solidnie zarabiać.
Kilka tygodni temu widziałam krótką analizę analityka rynków finansowych Marcina Mierzwy na portalu Stooq.pl, w której pisał, że właśnie PPK będą miały coraz większą moc decydowania o koniunkturze na GPW. Już dziś mają pewną moc. Co miesiąc, odliczając wypłaty, do PPK napływa po 500 mln zł. W rok daje to 6 mld zł nowych pieniędzy, z którymi PPK coś muszą zrobić, to znaczy zainwestować. Zakładając, że połowa trafia na GPW, to daje 3 mld zł rocznie dodatkowego popytu na akcje na polskiej giełdzie - pisał Mierzwa.
Czy to dużo? Trochę, ale właśnie minister finansów liczy na więcej.
Spójrzcie od tej strony: dziś aktywa PPK to z grubsza 30 mld zł. Marcin Mierzwa zauważa, że kiedy aktywa OFE lata temu osiągnęły ten poziom, a było to w 2003 r., na naszej giełdzie rozpoczęła się mocna hossa trwająca do połowy 2007 r. i aktywa OFE solidnie przyłożyły do tego rękę.
Oczywiście 30 mld zł w 2003 r. i dziś to zupełnie inne miliardy, bo przecież spadek wartości pieniądza w czasie… Mierzwa szacuje, że 30 mld zł z OFE wówczas odpowiadałoby jakimś 50-60 mld zł w PPK dziś. Do tego nam trochę brakuje, ale to właśnie chce polskiej giełdzie załatwić minister Domański rękami przyszłych emerytów, jak sądzę.
I nie ma w tym nic złego, niepokoi mnie tylko to, że w całym tym pomyśle emeryci są tylko narzędziem, a nie celem, celem są giełdowi inwestorzy. I to poczucie nie jest nieuzasadnione. Zwróciliście uwagę, że minister tekst o reformie autozapisu PPK rzucił pomiędzy ideą ograniczenia podatku Belki, stworzenia ETF-ów w sosie troski o przewidywalność rynku kapitałowego?