Już ponad połowa Polaków odkłada pieniądze na emeryturę w ramach PPK. To znaczy, że od 2025 r. nie wypada się już z PPK śmiać, że to żenada i Polacy mają je w nosie, bo obrazili się, a to na Morawieckiego, a to na Tuska - do wyboru, w zależności od preferencji politycznych. I tu się naprawdę nie ma co śmiać, bo kto zaufał PPK od razu, dziś liczy zyski rzędu 124-156 proc.
Start PPK nie był imponujący, cisnęło się na usta raczej słowo „żenada”, bo politycy wymyślili sobie, że w PPK będzie odkładało na godną starość 75 proc. Polaków, a poziom partycypacji w pierwszych latach sięgał ledwo 30 proc. Tylko w sumie nie wiadomo, czy to poczucie zażenowania miałoby dotyczyć polityków, którzy stali za prowadzeniem PPK w życie i czuli lekki smak porażki, czy raczej Polaków, którzy nie chcą zaufać politykom w kwestii dodatkowych filarów emerytalnych albo w ogóle mają w nosie, co będą jeść na emeryturze - chleb bez masła czy leki na nadciśnienie, bo nie tylko na masło nie będzie, ale i na chleb.
Ale dziś to wszystko należałoby odszczekać, bo według mnie, PPK można przestać się wstydzić i nawet odtrąbić sukces i to podwójny.
PPK. Pracownicy wielkich firm rządzą
Po pierwsze, w 2024 r. udało się przebić ważną psychologiczną granicę, bo liczba pracowników, którzy są uprawnieni do udziału w PPK i rzeczywiście z nich korzystają przekroczyła 50 proc. Jak wynika ze styczniowego biuletynu PPK, poziom partycypacji wynosi dokładnie 50,46 proc.
Ostatnio o PPK mogliście przeczytać w mediach, że Polacy wyciągają z nich masowo pieniądze, co mogło sugerować, że po prostu uciekają z PPK. Otóż, owszem, Polacy czasem wyciągają środki ze swoich kont PPK, ale to nie znaczy, że z nich uciekają. Ponadto mimo tych wypływów gotówki, PPK nadal puchną.
W samym grudniu wartość aktywów netto, po uwzględnieniu wypłat, wzrosła o kolejne 510 mln zł zaledwie w porównaniu do grudnia, a liczba członków PPK wzrosła o kolejne 29 tys. osób.
Poziom partycypacji wygląda jeszcze lepiej, jeśli spojrzymy na wielkość firm. W tych zatrudniających ponad 250 osób partycypacja wynosi już nawet 80 proc., a to naprawdę dużo. Optymista powie, że te właśnie firmy zostały wciągnięte do systemu najwcześniej, więc pracownicy zdążyli się przekonać i to tylko kwestia czasu, a przekonają się również ci w mniejszych firmach.
Prawda jest niestety prawdopodobniej bardziej skomplikowana: w największych firmach zarobki są statystycznie najwyższe, więc pracownikom łatwiej zrezygnować z części miesięcznych dochodów, żeby odkładać na starość.
Więcej o PPK przeczytasz tutaj:
W mniejszych firmach partycypacja jest znacznie niższa i wynosi 41 proc. w firmach do 50 pracowników i 36 proc. do 20 pracowników.
W całym tym chwaleniu PPK jest jednak jeden powód do wstydu: jak podzielimy pracodawców na sektor prywatny i publiczny, okaże się partycypacja w prywatnym sięga 58 proc., ale w publicznym jedynie 28,5 proc. Budżetówka bynajmniej nie daje dobrego przykładu.
156 proc. zysku w pięć lat
Po drugie, zyski, jakie osiągają uczestnicy PPK, robią wrażenie. Jeśli ktoś oszczędza w PPK od grudnia 2019 r., zarobił od 124 proc. do 156 proc. względem swoich wpłat.
To oczywiście nie jest stopa zwrotu osiągana przez fundusze inwestujące nasze pieniądze (średnia stopa zwrotu wypracowana przez same fundusze wyniosła w ostatnim roku 6,91 proc.), ale wszystko, co na naszym koncie ponad to, co sami wpłaciliśmy, a więc i zyski na rynku, i dopłaty pracodawcy i państwa.
Przy okazji powinniście też wiedzieć, że w przeciwieństwie do początków działalności OFE, zarządzający PPK z nas nie zdzierają - średnia opłata za zarządzanie naszymi pieniędzmi to zaledwie 0,33 proc., a licząc wraz z innymi kosztami administracyjnymi czy transakcyjnymi - 1 proc.
Brzmi dobrze?