Rząd po cichu wycofał się z programu dopłat do rowerów elektrycznych. Po wielu miesiącach opóźnień Ministerstwo Klimatu i Środowiska w końcu po ciuchu przyznało, że program nie został uruchomiony z powodu ograniczeń finansowych. Jeśli chcecie dostać od rządu dopłatę do elektryka, musicie kupić samochód.

Program „Mój rower elektryczny” zapamiętamy jako wyjątkową porażkę Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Resort Pauliny Hennig-Kloski najpierw zawalił sprawę pozyskania finansowania ze środków unijnych, potem próbował reanimować program ze środków krajowych, ale po wielu miesiącach opóźnień przyznał, że nic z tego nie będzie. Nie raczył jednak o tym poinformować wprost.
Dopłat do rowerów elektrycznych nie będzie
Skąd wiemy, że dopłat do e-bike'ów nie będzie? Z interpelacji poselskiej, na którą po kilku miesiącach, dopiero we wrześniu odpowiedział wiceminister Krzysztof Bolesta. Odpowiadając na interpelację posłanek Iwony Marii Kozłowskiej i Anny Wojciechowskiej wiceszef resortu klimatu napisał, że na przeszkodzie stanęło „objęcie wydatków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej stabilizującą regułą wydatkową”.
W praktyce chodzi o to, że finanse państwa są w tak złym stanie, że rząd musi ciąć wszystkie zbędne wydatki. Nad cięciem wydatków czuwa Ministerstwo Finansów, co oznacza, że NFOŚiGW nie wyda ani złotówki bez zielonego światła od ministra Andrzeja Domańskiego. Czy jesteśmy zaskoczeni? Ani trochę. Nawet zacytuję fragment tekstu Bizbloga z 19 sierpnia:
Dopłaty do jednośladów ze wspomaganiem miały ruszyć dawno temu, ale wszystko wskazuje na to, że działania rządu utknęły w martwym punkcie i tylko kwestią czasu jest komunikat, z którego dowiemy się, że są ważniejsze sprawy.
Więcej na temat rowerów można przeczytać w tych tekstach:
Właściwie wszystko się zgadza, choć warto zwrócić uwagę, że MKiŚ nie było stać na wydanie oficjalnego komunikatu w sprawie programu „Mój rower elektryczny” i informacja o tym, że żadnych dopłat do e-bike'ów nie będzie, ukryto w odpowiedzi na interpelację poselską. Co ciekawe, ani nie potwierdzono, ani nie nie zaprzeczono, że z programu całkowicie zrezygnowano.
Przypomnijmy, że w ramach programu „Mój rower elektryczny” przewidywano dopłatę w wysokości 2,5 tys. zł do standardowego e-roweru i 4,5 tys. zł do roweru cargo lub wózka rowerowego. Budżet NFOŚiGW miał pozwolić na zakup co najmniej 17 tys. pojazdów, co dla wielu osób mogłoby być realnym impulsem do przesiadki na bardziej ekologiczny środek transportu.
Nie ma dopłat, są promocje
Historia programu dopłat do e-bike'ów od początku była pełna niepowodzeń. Najpierw mówiło się o wsparciu rzędu 5 tys. zł, ale Europejski Bank Inwestycyjny odmówił przekazania Polsce 300 mln zł na program dopłat do rowerów elektrycznych z Funduszu Modernizacyjnego. Gdy okazało się, że nie będzie unijnych pieniędzy, dopłatę obcięto o połowę. W kolejnych miesiącach padały zapewnienia o szybkim starcie programu, ale każdorazowo przesuwano terminy. W końcu resort przestał nawet powtarzać obietnice, ograniczając się do lakonicznych stwierdzeń o trwających konsultacjach.
Mechanizm przewidziano jako refundację po zakupie – najpierw płacę z własnej kieszeni, potem składam dokumenty i czekam na zwrot. Rower musi być nowy, spełniający definicję roweru i wyprodukowany w Unii Europejskiej, z akumulatorem o pojemności co najmniej 10 Ah. Do tego wymagane jest oznakowanie przez policję.
Programu dopłat nie ma, ale w sukurs potencjalnym beneficjentom idzie ogólna sytuacja na rynku rowerowym. Branża ta od wielu miesięcy zmaga się z problemem nadwyżek stanów magazynowych i niewystarczającym popytem na nowe rowery — zarówno analogowe, jak i elektryczne — dzięki czemu łatwo znaleźć promocje, w których rabat z dużą nadwyżką przewyższa obiecywane 2,5 tys. zł wsparcia.