Co z nowym programem mieszkaniowym? Bogacze się niecierpliwią
Sprzedający mieszkania liczyli, że stary dopalacz zaraz zastąpi nowy, wystarczy poczekać kilka miesięcy i znów będzie można pompować ceny. Tylko że ten czas się znów się wydłuża, miał być kwiecień, potem połowa 2024 r., a teraz minister mówi dopiero o jesieni. Jak myślicie, komuś puszczą do tego czasu nerwy?
Już dawno ostrzegałam, że program Bezpieczny Kredyt 2 proc. nie znajdzie płynnie swojego kontynuatora. Początkowo mówiło się, że pierwszy kwartał 2024 r. będzie pusty, bo bez żadnych dopłat kredytowych. Analitycy prognozowali, że to jeszcze wcale nie skończy się jakimś urealnieniem cen, bo sprzedający te kilka miesięcy wytrzymają i będą woleli poczekać niż obniżać ceny.
I dane za styczeń wydają się to potwierdzać — ceny mieszkań w największych miastach, mimo braku boostera, znów urosły w stosunku do grudnia o 1-2 proc. I to wcale niemało, bo gdyby w każdym miesiącu 2024 r. ceny rosły tak jak w styczniu, za rok za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie możemy płacić już średnio 22,5 tys. zł.
Tylko pytanie, jak długo ten czas oczekiwania na nowy program dopłat do kredytów potrwa, bo że będzie dłuższy niż jeden kwartał, wiadomo już od dawna.
Konsultacje ws. dopłat do kredytów się kończą, ale resort zwleka
Nowy minister rozwoju Krzysztof Hetmański od tygodni zapowiadał, że program Mieszkanie na Start ruszy w połowie roku. To już dwa kwartały oczekiwania. Ale i to jest już nieaktualne. Najnowszy plan mówi dopiero o jesieni, a więc to już trzy kwartały. Termin jesienny podał właśnie minister Hetmański na antenie TVN24.
I dobrze — im później zapodamy sobie truciznę, tym lepiej. A dlaczego to trucizna, przeczytacie tu.
Minister przyznał, że konsultacje społeczne dotyczące Mieszkania na Start już się powoli kończą. Może ekspertom udało się przemówić władzy do rozsądku i program potrzebuje solidnych zmian, stąd to większe opóźnienie? Może.
Choć bardziej prawdopodobne jest, że politycy wcale nie będą chcieli ograniczać programu, bo mogłoby się to nie spodobać wyborcom, a to, na co czekają, to opracowanie drugiej nogi programu mieszkaniowego polegającej na budowie mieszkań na wynajem, żeby im przeciwnicy nie wytykali, że pompują tylko popyt i są winni kolejnym zrostom cen.
A co z tymi mieszkaniami na wynajem? To element programu Lewicy, która walczy teraz w rządzie o swoje. I odkąd do rządu dołączył Krzysztof Kukucki z Lewicy w roli wiceministra, pokazuje, że tego nie odpuści.
Jaki jest plan na tanie mieszkania?
100 tys. mieszkań na tani wynajem wybudowanych w tej kadencji Sejmu — deklaruje Kukucki w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. To 25 tys. mieszkań rocznie, czyli ok. 10 proc. tego, co w ogóle buduje się w Polsce.
Mało? Lewica w kampanii wyborczej zapowiadała przecież 300 tys. mieszkań. Owszem — przyznaje Kukucki, ale to w wariancie, gdyby miała swojego premiera i sama rządziła. Czyli nigdy nie było to realne.
Więcej o rynku mieszkaniowym oraz hipotekach przeczytasz na Bizblog.pl:
Wyobrażam sobie, że to właśnie przepychanki między Lewicą a resztą koalicji winne są dziś opóźnieniom Mieszkania na Start. Założę się o hot doga z Orlenu, że zmiany w programie Mieszkanie na Start konieczne do wprowadzenia po konsultacjach społecznych to nie będzie przeoranie założeń i nie wymagają tyle czasu. Czasu potrzebuje Lewica na opracowanie ustawy o budowie mieszkań na wynajem i postawiła warunek, że poprze dopłaty do kredytów, ale tylko jeśli zostaną ogłoszone równocześnie z budową mieszkań na wynajem.
No to czekamy. Właściwie to nie z niecierpliwością, ale z nadzieją, że w międzyczasie ktoś jednak pójdzie po rozum do głowy i przestanie bezsensownie pchać pieniądze na rynek kredytowy dla ludzi, którzy żadnej pomocy państwa nie potrzebują.
A tymczasem, myślicie, że sprzedającym wystarczy dziewięć miesięcy lichego zainteresowania mieszkaniami, bo dopłat nie ma, a zwykłe hipoteki ciągle drogie, żeby im rura zmiękła? Oznaką, że tak, będą nie tyle obniżki cen ofertowych, ile możliwość negocjacji ceny mieszkania, której zupełnie nie było w 2023 r., chyba że w górę.