Marzenia milionów Polaków legną w gruzach. Polityków poniosło z tymi mieszkaniami
Politycy nakręcają Polaków na hipoteki, a tymczasem deweloperzy wybudują w tym roku bardzo mało mieszkań. Dokładnie najmniej od 2018 r. - szacuje Polski Instytut Ekonomiczny. Choćby i chcieli, nie mają szans rzucić w tym roku więcej towaru na rynek, bo budowa trwa średnio dwa lata. A tymczasem już w połowie tego roku ma ruszyć kolejna fala kredytobiorców z rządowymi dopłatami. Jak sądzicie, jak to się skończy?
Nie odpowiadajcie, to pytanie retoryczne. Ostatnio mogliście przeczytać wiadomości, że deweloperzy w końcu ruszają z budowami i rozpoczynają ich coraz więcej, ale to wcale nie znaczy, że jest i będzie dobrze. Po pierwsze dlatego, że to ciągle za mało, po drugie dlatego, że proces budowy trwa. Jeśli rozpoczął się jesienią 2023 r., w połowie 2024 r. z pewnością się nie skończy.
A wtedy przecież ma wejść w życie nowy program Mieszkanie na start, który ma zastąpić Bezpieczny kredyt 2 proc. Co wtedy? Wiadomo - kolejna fala nienaturalnie mocnego wzrostu cen mieszkań.
Nikogo nie interesuje, że podaż mieszkań nie da rady
Według analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego będzie bardzo źle, bo popyt zdecydowanie rozminie się z podażą. Znowu. W 2024 r. liczba mieszkań oddanych do użytkowania w Polsce wyniesie prawdopodobnie ok. 200 tys. Niemało? To najmniej od 2018 r.
Zerknijmy wstecz na dane GUS, jak to wyglądało w poprzednich latach. Liczba mieszkań oddanych do użytku:
- 2017 r. - 178,3 tys.,
- 2018 r. - 185,2 tys.,
- 2019 r. - 207,5 tys.,
- 2020 r. - 220 tys.,
- 2021 r. - 234,7 tys.,
- 2022 r. - 238,6 tys.
Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytasz w tych tekstach:
Rynek mieszkaniowy cofnie się o sześć lat
Skąd ten wniosek, że w 2024 r. cofniemy się o sześć lat? Analitycy założyli po prostu, że w tym roku na rynek trafią lokale, których budowę rozpoczęto głównie w 2022 r., a wtedy liczba rozpoczętych budów wyniosła właśnie owe 200 tys. Jak duży to krok w tył, obrazuje fakt, że ta liczba rozpoczętych budów była aż o 27 proc. niższa niż rok wcześniej.
PIE pisze wprost: tak niska podaż nie jest w stanie zaspokoić wzrastającego popytu na mieszkania. A Instytut pisał to w czasie, kiedy jeszcze nieznany był plan na powtórkę z rozrywki, czyli nowy program mający stymulować popyt na kredyty hipoteczne, a więc i mieszkania.
Jak pisałam niedawno, program ten pozornie ma wiele limitów, zarówno jeśli chodzi o kwotę preferencyjnego kredytu, jak i wysokość zarobków, by nie korzystali z niego zamożni, których stać na kredyt na warunkach rynkowych, ale to tylko listki figowe.
Jeśli w trakcie konsultacji społecznych te limity nie zostaną zaostrzone, program będzie takim samym dopalaczem dla wzrostu cen mieszkań, jakim był Bezpieczny kredyt 2 proc. w drugiej połowie 2023 r.
No dobrze, to może po prostu trzeba poczekać, aż deweloperzy się rozkręcą, zakończą rozpoczęte w większej liczbie budowy i zaczną jeszcze więcej kolejnych? I tu również mam złe wiadomości. Analitycy podkreślają, że nastroje w budownictwie są nie nadal najlepsze i nie ma co liczyć na jakieś solidne ożywienie w budowie nowych mieszkań.