Wariactwo na rynku sprzedaży mieszkań. Dochodzi do absurdalnych sytuacji
Czy przez szaleństwo na rynku sprzedaży mieszkań ceny najmu w końcu spadną? Niekoniecznie. Umówimy się, popyt na Bezpieczny kredyt 2 proc. to ciągle za mało, żeby ceny najmu runęły, bo dotąd udzielono ok. tysiąca takich kredytów w skali całej Polski. Ale przynajmniej ceny najmu przestały rosnąć i to już dobra wiadomość, bo w dużych miastach i tak jest już nieznośnie drogo. Jak bardzo?
Znacie te historie? Wykonujesz 10 telefonów na numery z ogłoszenia o sprzedaży mieszkania i każda z tych ofert jest już nieaktualna. Dzwonisz na jedenasty, umawiasz się na oglądanie następnego dnia o 10 rano, ale o 9.45, będąc już w drodze, dostajesz SMS, że oferta jest już niekatulana. Ktoś, kto oglądał pół godziny przed tobą, wziął od ręki.
Jeśli macie w kręgu rodziny czy znajomych kogoś, kto teraz chce kupić mieszkanie w dużym mieście, to na pewno znacie takie historie. Krążą już nawet opowieści, że ludzie decydują się na zakup przez telefon, bez oglądania mieszkania, żeby nikt w międzyczasie ich nie uprzedził.
I nagle zdajesz sobie sprawę, że jak ci wszyscy ludzie, którzy teraz w dzikim szale kupują własne M, przeprowadzą się do nich, rynek najmu może trochę opustoszeć i zrobi się taniej. Ale czy się zrobi?
Skończyło się dalsze dojenie
Zdaniem ekspertów zrobi się trochę luźniej, ale nie na tyle, żeby ceny najmu runęły. Ale fakt, efekt wielkich zakupów mieszkań jednak widać w tym, że właściciele mieszkań przestali pompować ceny najmu. Stawki w końcu stanęły w największych miastach, a w tych średnich nawet rzeczywiście nieco spadły.
Ile dziś trzeba zapłacić za wynajem niewielkiego mieszkania o powierzchni 35-40 mkw?
Najwięcej w stolicy, bo to wydatek pomiędzy 2,6 a nawet 4 tys. zł. Oczywiście wszystko zależy od standardu i lokalizacji, ale warto dodać, że analitycy Metrohaus Franchise, którzy przygotowali zestawienie cen najmu dla forsal.pl, brali pod uwagę tylko mieszkania w stosunkowo nowych budynkach, wybudowanych po 2000 r. Zła wiadomość jest taka, że to cena bez czynszu i mediów, tylko gołe odstępne dla właściciela mieszkania.
Najtaniej z kolei jest w Bydgoszczy. Tam wynajem mieszkania o powierzchni 35-40 mkw to wydatek 1,5-2,4 zł plus czynsz plus media.
Ale żeby być uczciwym, należy zauważyć, że mieszkania o takich metrażach zawsze są najbardziej „chodliwe”, ich ceny nie pokazują więc, co się dzieje na całym rynku najmu mieszkań. I okazuje się, że ceny najmu mieszkań średnich i dużych jednak spadły - niby tylko o 3 proc., ale zaledwie w ciągu jednego kwartału, tzn. pomiędzy I a II kwartałem tego roku.
Bardziej opłaca się kupić niż wynająć, ale…
Nic dziwnego - podaż takich mieszkań rośnie, a chętnych mniej. Expander wylicza, że w Warszawie zamieszkanie na swoim dzięki Bezpiecznemu kredytowi 2 proc. pozwala zaoszczędzić 548 zł, bo tyle własne średnio niższa jest rata preferencyjnego kredytu od kosztu najmu.
Właściwie kredyt z dopłatami od państwa opłaca się bardziej niż najem we wszystkich siedemnastu miastach analizowanych przez Expander i rentier.io.
A więc może jednak ceny najmu będą spadać? Nie liczcie na duże obniżki. To, że ofert mieszkań na wynajem jest dziś znacznie więcej, nie oznacza, że rynek został zalany. Przeciwnie, wracamy po prostu do normalności i liczba ofert wróciła z grubsza do poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. Z całą pewnością daleko nam do pandemicznej zapaści, kiedy to lokatorzy byli na wagę złota, a nie wolne mieszkania.
A za chwilę znów najem będzie królował, bo ceny mieszkań będą tak wysokie, że dopłaty państwa do kredytów niewiele pomogą. A właściwie przeciwnie - to one będą winne tym wysokim cenom.
I znów gros ludzi zrozumie, że mogą sobie pozwolić tylko na najem. Tymczasem eksperci szacują, że w ciągu najbliższych 10 lat potrzeba nam będzie w Polsce od 300 do 500 tys. mieszkań na wynajem. I to mimo niżu demograficznego.