REKLAMA

Mieszkania zrobią cenowego fikołka. Wielu Polaków mocno się zdziwi

Największe szaleństwo zakupowe na rynku mieszkań przypadło na trzeci kwartał. I wiecie, czym to się skończyło? W Krakowie ceny nowych mieszkań od deweloperów na koniec września były niemal o 30 proc. wyższe niż rok wcześniej, w Warszawie prawie o 20 proc. Nic dziwnego, bo nie ma już czego kupować na rynku. Ale niewykluczone, że jesteśmy w schyłkowej fazie tej paniki, bo coraz więcej przedstawicieli branży zaczyna głośno mówić, że dalej się tak nie da, że to mu runąć.

Mieszkania zrobią cenowego fikołka. Polacy mocno się zdziwią
REKLAMA

Obgryzam paznokcie, czekając na dane NBP o cenach mieszkań w III kwartale, bo to najgorętszy kwartał od dawna, a dane banku centralnego pokazują ceny transakcyjne, nie ofertowe, więc one pokażą prawdę o rynku i to, jak amok mieszkaniowy rzeczywiście przełożył się na decyzje zakupowe.

REKLAMA

Ale na te dane trzeba będzie jeszcze poczekać, a w międzyczasie trzeba się zadowolić cenami ofertowymi. One też pięknie pokazują, co tu się wydarzyło - może nawet jeszcze lepiej oddają emocje. No i te już mamy. Kto ma słabe nerwy, niech zapnie pasy.

Więcej na temat rynku mieszkaniowego przeczytasz tu:

Ceny skoczyły nawet o 1/3 w rok

RynekPierwotny.pl pokazał, co działo się na koniec września, który zamyka III kwartał - w Krakowie ceny mieszkań od deweloperów wzrosły rok do roku o 28,4 proc. O jedną trzecią w rok, wyobrażacie sobie? Średnia cena wyniosła już 15,2 tys. zł za mkw.

Kraków z tymi szalonymi podwyżkami ostro odjechał wszystkim innym, w tym Warszawie, gdzie we wrześniu ceny nowych mieszkań wzrosły „tylko” o 18,8 proc. rok od roku do 16 tys. zł za mkw. Daje to stolicy dopiero trzecie miejsce, bo na drugim, jeśli chodzi o dynamikę wzrostów, jest Trójmiasto, gdzie ceny wzrosły o 19,4 proc. r/r do 13,6 tys. zł. 

To jeszcze Wrocław - tu wzrost sięgnął 13,6 proc. - i Poznań - wzrost o 13,3 proc.

Całkiem nieźle, jak na rok, który zaczął się w okresie megazwały na rynku nieruchomości, dopiero w połowie tego okresu rozliczeniowego coś zaczęło się lekko ruszać, a tak naprawdę większość tego soku cen dokonała się w czasie ostatniego kwartału.

Na otarcie łez mam dla was dane dotyczące rynku wtórnego, który straszy jakoś mniej. Ale też pokazuje, co stało się tylko w tym jednym, najgorętszym III kwartale tego roku, czyli w okresie od początku lipca do końca września. Przyjrzyjmy się temu fragmentowi rynku, który jest najbardziej pożądany - kawalerkom i mieszkaniom dwupokojowym.

  • Kraków już nie prowadzi w tym zestawieniu - wynika z danych serwisu Nieruchomosci-online.pl. 
  • Ceny kawalerek wzrosły tam w III kwartale o 2,6 proc., a dwupokojowych o 8,7 proc.
  • W Warszawie ceny kawalerek podrożały o 6,8 proc., a dwupokojowych o 9,1 proc.
  • We Wrocławiu ceny kawalerek o 8,3 proc., a dwupokojowych o 7,6 proc.
  • W Gdańsku kawalerki podrożały o 5,5 proc., a dwa pokoje o 6,8 proc.
  • W Łodzi kawalerki podrożały o 2 proc., a dwa pokoje o 4,5 proc.

Co z tym Krakowem?

Ten ogromny popyt na mieszkania spowodował nie tylko wzrost cen, ale przede wszystkim to, że nie ma co kupować. Wróćmy do rynku pierwotnego. Tu w ciągu zaledwie dziewięciu miesięcy, czyli od początku roku do końca września oferta deweloperów skurczyła się o 51 proc. w Krakowie i to wyjaśnia, dlaczego akurat tam ceny tak skoczyły. W Warszawie oferta skurczyła się o 41 proc., a we Wrocławiu o 38 proc.

A na rynku wtórnym? Serwis nieruchomosci-online.pl podaje, że średnio we wszystkich najwiekszych miastach w ciągu ostatniego roku liczba mieszkań na sprzedaż spadła o 21 proc.

Czy to wina tylko programu Bezpieczny kredyt 2 proc.?

Nie, to przede wszystkim wina emocji, a właściwie wręcz paniki. Cześć osób wystraszyła się, że jak na rynek wejdą klienci z preferencyjnym kredytem, to podbiją ceny i sami poszli kupować, choć dotąd się wstrzymywali - to zarówno klienci gotówkowi jak i ci, którzy korzystają ze zwykłego kredytu hipotecznego.

Do tego dołóżcie zmianę bufora bezpieczeństwa przy wyliczaniu zdolności kredytowe przez KNF wiosną, a potem jeszcze zwolnienie z podatku PCC od września dla kupujących pierwsze mieszkanie. Jednym słowem, ten miks kilku czynników spowodował istny amok.

Ale on musi się skończyć. I być może właśnie jest u swojego szczytu.

Czas ostrzegać, że to szczyt, z którego można boleśnie spaść

Pisaliśmy w Bizblog chyba jako pierwsi tak głośno i tak wprost, że rynek oszalał i zaraz może się obudzić z ręką w nocniku, bo jest już niewiele argumentów za wzrostami cen mieszkań, za to jest bardzo wiele argumentów za spadkami. I wiecie, co? To powoli przestaje być taka niszowa teza, a pojawia się coraz więcej głosów w mediach ostrzegających, że tuż za rogiem są spadki.

Czytam w „Rzeczpospolitej" słowa kilku różnych ekspertów:

Rynek może wyhamować już na początku 2024 r.

Jeśli środki z programu dopłat się wyczerpią w I lub II kw. 2024 r., a stopy procentowe się nie zmienią, rynek może doświadczyć silnej korekty.

Spirala nie może się nakręcać bez końca. Tak jak nie można bez końca napinać struny. Kiedyś w końcu pęknie.

Prawdopodobnie mamy schyłkową fazę rynku nieruchomości w panice.

REKLAMA

A w panice kupujemy wszystko, natychmiast, jak leci. Ale jak ta faza się skończy, wahadło się obróci w druga stronę i sprzedający będą sprzedawać „pierwszemu lepszemu, kto zaoferuje cokolwiek”. Kiedy to się stanie - to tylko kwestia czasu. I mówią to ci, których dotąd można było raczej podejrzewać o zaklinanie rzeczywistości, że taniej nie będzie już nigdy. Oni zeszli już na ziemię, a wy?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA