Ostateczny kształt wakacji kredytowych ciągle się wykluwa. Będą prawdopodobnie ograniczone do tych, którym rata kredytu zjada ponad 35 proc. pensji, ale cięcia miały iść znacznie dalej. UOKiK proponował, by wyłączyć z wakacji duże kredyty na milion złotych albo i trochę mniejsze. Ale MF nie słucha i idzie bogatym na rękę.
Cóż, ostatecznie to nie Ministerstwo Finansów płaci za wakacje kredytowe, więc co im zależy, prawda? Pozostaje jeszcze tylko jakaś zwykła przyzwoitość i logika rynku. Za wakacje kredytowe płacą banki. I już chyba zapomnieliśmy, jakie to dziwne — to tak, jakby politycy zdecydowali, że od jutra przez jeden miesiąc z w roku pizzerie mają dowozić pizzę za darmo. Bo tak. Bo dużo zarabiają, więc stać ich, by pomagać biednym.
I jeszcze jakoś można było próbować to przełknąć, kiedy nie było empirycznych dowodów na to, że pizzę będą zamawiać wszyscy, nie tylko ci głodni i potrzebujący, a wręcz że ci głodni zamawiać nie będą, bo będą się bali, że to wpędzi ich w kłopoty, a skorzystają głównie ci, którzy nie muszą jadać na czyjś koszt, bo ich stać.
Teraz już mamy takie empiryczne dowody. Dlatego od tygodni trwa dyskusja, jak ograniczyć wykorzystanie wakacji kredytowych.
Wakacje nie dla milionerów
Pierwsza bariera wydaje się już ustalona — to wskaźnik raty do dochodu powyżej 35 proc. Wydajesz więcej, możesz z wakacji skorzystać.
Ale co z kredytami zaciąganymi przez bardzo zamożnych? Powiedzmy, że zarabiasz 30 tys. miesięcznie. 35 proc. z tych zarobków idzie na spłatę raty kredytu hipotecznego — to 10,5 tys. zł. Dużo. Ale ciągle na życie zostaje prawie 20 tys. zł, trudno więc uznać, że trzeba cię systemowo odciążyć, bo potrzebujesz pomocy.
Taka właśnie logika stała zapewne za UOKiK, kiedy kilka dni temu opublikował swoją opinię na temat rządowego projektu wydłużenia wakacji kredytowych na 2024 r. UOKiK proponował, by wakacjami objęte były kredyty do pewnej wartości, np. 1 mln zł, albo i mniejsze — tu jest pole do dyskusji.
Tak czy inaczej, nowe wakacje i tak obejmowałyby kredyty o wysokości znacznie przekraczającej średnią wartość kredytu mieszkaniowego, a wykluczyłoby z pomocy jedynie kredytobiorców znajdujących się w najkorzystniejszej sytuacji finansowej.
Więcej o wsparciu dla kredytobiorców przeczytasz tu:
Przypomnę, że obecnie średnia wartość kredytu hipotecznego to 435 tys. zł, ale przecież zanim stopy procentowe zaczęły rosnąć, a więc wtedy, kiedy ludzie pakowali się w kredyty, licząc, że zawsze będą takie tanie, średnia wartość kredytu była poniżej 300 tys. zł.
Ma to sens? Ma! Ale MF uważa, że nie ma.
MF chce wakacji dla bogatych
Resort finansów odniósł się do tych uwag i napisał, że próg skorzystania z wakacji kredytowych zostanie ustalony do kredytów na poziomie 2 mln zł. A co to oznacza? Że to żaden próg, bo odsieje bardzo niewielki odsetek kredytobiorców.
A żeby było śmieszniej, MF pisze, że uwaga UOKiK została przecież częściowo uwzględniona, bo próg wartości kredytu jest. Dlaczego tak wysoki? Bo przecież musi uwzględniać ceny nieruchomości mieszkalnych w dużych miastach.
No chyba w Nowym Jorku, bo nawet w najdroższej Warszawie czy Sopocie normalne mieszkania, nawet duże dla rodziny, nie kosztują 2 mln zł. Jeszcze.