REKLAMA

Opłaty w Amsterdamie, Wenecji, Barcelonie. Ekspert: tu nie chodzi o turystów

Wenecja wciąż tonie w turystach, mimo opłat za wejście, w kurorcie Madonna di Campiglio wprowadzono limity narciarzy, a opłata dla turystów planowana jest też w Polsce. Dr Bartosz Kicior, ekspert od turystyki wyjaśnia, jak opanować masową turystykę. I jak podróżować, gdy tłumy na każdym kroku dają nam się we znaki.

Nadmierna-turystyka
REKLAMA

W Wenecji opłaty za wstęp do miasta nie odstraszyły turystów: dane z tego sezonu pokazują, że tłumy i tak nie zmalały. Zaskoczyło to pana?

Dr Bartosz Kicior, doktor nauk społecznych z Uniwersytetu SWPS: Nie, wcale. Już przed wprowadzeniem tego rozwiązania można było spodziewać się, że nie ograniczy to liczby turystów. Opłata z definicji nie była narzędziem odstraszającym – raczej sposobem na zwiększenie wpływów dla miasta. Kto planuje wyjazd do Wenecji, jest gotów wydać kilkaset euro na nocleg, transport. Dodatkowe kilka euro za wejście do historycznej części miasta - to dla niego drobnostka. Raczej nie chodziło o to, żeby odstraszyć wczasowiczów – celem było zwiększenie wpływów, które mogą zostać przeznaczone na utrzymanie miasta.

REKLAMA

W takim razie czy opłaty, na które decyduje się coraz więcej miast i regionów regulujących nadmierną turystykę, mają sens?

Opłaty są dobre, ale w inny sposób niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. One mogą pomagać w monitorowaniu liczby turystów. Włoskie miasta mają systemy, które pozwalają wiedzieć, ile mieszkań trafia do najmu krótkoterminowego, a ile pozostaje dla mieszkańców. Wynajmujący muszą bowiem odprowadzać podatek turystyczny. To jest przydatne do planowania, natomiast samo pobieranie opłat nie rozproszy tłumów. Opłaty są częściowo pomocne, ale nie można oczekiwać, że ograniczą masową turystykę, zwłaszcza w miejscach, które odwiedzają miliony turystów.

To może limitowanie turystów? Na takie rozwiązanie na stokach narciarskich zdecydował się włoski kurort Madonna di Campiglio w Trydencie.  

Na stokach fizycznie można kontrolować liczbę osób, ale w miastach jest to dużo trudniejsze. Bo jak wybierać, kto wejdzie? Losowanie? Kto pierwszy, ten lepszy? A może ten kto więcej zapłaci? Albo ten, kto mieszka bliżej? Każde z tych rozwiązań rodzi problemy. Można sobie wyobrazić, że przed Wenecją ustawiałyby się kolejki do miasta. Dlatego najpierw trzeba edukować ludzi, tłumaczyć, dlaczego liczba turystów musi być kontrolowana. To fundament, zanim zaczniemy wprowadzać nowe zakazy czy ograniczenia. Trzeba tak wprowadzać zmiany, by wziąć pod uwagę też tych, którzy czerpią zyski z turystyki. Tymczasem zwykle czeka się do ostatniego momentu, aż turystów będzie pod korek i wtedy na szybko wymyślane są nowe rozwiązania.

W Amsterdamie mieszkańcy powiedzieli „dość”. W 2021 roku miasto wprowadziło limity: maksymalnie 20 milionów noclegów, zakaz budowy nowych hoteli. Mimo to w ubiegłym roku liczba noclegów wzrosła o trzy procent. Grupa mieszkańców Amsterdamu wniosła więc… pozew przeciwko gminie. Dlaczego regulacje nie działają?

Znowu dochodzimy do dyskusji, gdzie traktuje się turystę jako intruza, z którym należy walczyć. A nie o to chodzi. Być może ograniczenie noclegów jest sposobem na monitorowanie ruchu, przy czym nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Mogę się też domyślać, że można znaleźć sposoby jak omijać zakazy.

Czy mamy w Europie i na świecie dobre przykłady skutecznego radzenia sobie z nadmiarem turystów?

Karkonoski Park Narodowy przeprowadził akcję „Weekend bez Śnieżki”, akcja ta promuje miejsca i trasy poza najbardziej popularnymi szlakami. W Norwegii też promowano regiony mniej oblegane przez turystów, choć tam łatwiej mówić o zrównoważonej turystyce, bo nie ma takich tłumów jak np. w Wenecji.

W Kopenhadze wprowadzono program, w którym turyści, którzy korzystają z roweru, komunikacji publicznej lub sprzątają śmieci, są nagradzani – np. darmowym zwiedzaniem atrakcji czy posiłkami.

To pokazuje, że można namawiać do innych zachowań poprzez edukację i zachęty, zamiast stosować zakazy.

W Polsce też zaczynamy mówić o daninie dla turystów, wraca temat opłaty turystycznej. Czy to dobry pomysł?

To zależy od celu. Jeśli pieniądze mają iść na utrzymanie atrakcji, ochronę przyrody czy monitorowanie ruchu – sens jest. Jeśli natomiast celem jest tylko dodatkowy zarobek, bez wyjaśnienia, na co zostaną przeznaczone – będzie to odbierane jako „dokładanie turystom”, a ruch turystyczny się nie zmieni. Opłaty muszą mieć jasno określony cel.

Czytaj więcej o podróżach na Bizblog.pl:

Czy trendy w turystyce jak  coolcation, czy podróżowanie do miejsc wolnych od upałów albo nocna turystyka mogą sprawić, że mniej osób zacznie przyjeżdżać w oblegane miejsca?

Popularne miejsca pozostaną popularne. Mają infrastrukturę, sprawdzone mechanizmy promocji, łatwy dostęp. Nowe trendy są ciekawostką, ale nie zahamują tłumów w Wenecji, czy Barcelonie. Ludzie wybierają miejsca sprawdzone, wygodne i bezpieczne.

Dlaczego chcemy jechać tam, gdzie jadą wszyscy, kiedy świat oferuje wiele pięknych i dzikich przyrodniczo miejsc?

Przez komfort, bezpieczeństwo, łatwy dostęp. Internet pokazuje doświadczenia innych, więc wybieramy „sprawdzone” miejsca. Po co ryzykować, skoro ktoś zrobił research za nas? To trochę jak podróżowanie w trybie „all inclusive” – minimalny wysiłek, maksymalna wygoda.

Głośny był ostatnio przypadek Freda Ramsdella, jednego z laureatów tegorocznej Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Przez kilka dni naukowiec nie wiedział, że został wyróżniony, bo był na wyprawie w górach i zdecydował się na cyfrowy detoks – bez telefonu, internetu i mediów. Czy turystyka cyfrowego detoksu będzie zyskiwać na popularności?

To bardzo ciekawy przypadek. Pokazuje, że część turystów szuka kontaktu z naturą i oderwania od codziennej presji cyfrowej. Turystyka cyfrowego detoksu będzie rosła w siłę, zwłaszcza wśród osób, które chcą naprawdę odpocząć, zredukować stres i doświadczyć podróży w sposób głębszy, bardziej świadomy. To także zmiana podejścia: mniej „zaliczania” atrakcji, więcej czasu spędzonego w miejscu, które odwiedzamy.

Ministerstwo Sportu i Turystyki szykuje nowe regulacje dotyczące najmu krótkoterminowego. Czy nowe prawo jest potrzebne?

Tak, ale trzeba je wprowadzać mądrze i stopniowo. Kontrola najmu pozwala monitorować ruch turystyczny i chronić mieszkańców przed nadmiernym tłokiem. Nadmierne regulacje „z dnia na dzień” często wywołują więcej problemów niż rozwiązują, bo uderzają w przedsiębiorców i turystów. Ważne jest znalezienie balansu: ochrona przestrzeni wspólnej przy jednoczesnym zachowaniu swobody turysty.

REKLAMA

Jak dzisiaj podróżować w sposób zrównoważony, jeśli chcemy odkrywać świat, ale nie dokładać się do nadmiernej turystyki?

Warto planować świadomie – wybierać mniej popularne terminy i miejsca. Korzystać z infrastruktury wspierającej zrównoważony ruch – transport publiczny, lokalne noclegi. Nagradzać i edukować – turystów i organizatorów wycieczek. Regulacje są potrzebne, ale skuteczna turystyka opiera się przede wszystkim na edukacji i świadomych wyborach, a nie na zakazach i limitach.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-11T18:06:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-11T13:45:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-11T09:59:23+02:00
Aktualizacja: 2025-10-11T06:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-11T05:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-10T22:09:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-10T15:29:13+02:00
Aktualizacja: 2025-10-10T14:17:47+02:00
Aktualizacja: 2025-10-10T07:17:10+02:00
Aktualizacja: 2025-10-09T19:51:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-09T17:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-09T07:53:22+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA