Na świecie coraz więcej atrakcyjnych miast i miasteczek reguluje turystykę. Czas na Polskę. Wiceminister Ireneusz Raś chce, by gminy mogły same pobierać dodatkową opłatę od turystów. To sposób na ochronę miast przed nadmiernym napływem odwiedzających, ale i wsparcie lokalnych budżetów.

Masowa turystyka to wyzwanie nie tylko dla Wenecji czy Rzymu. Także w Polsce wraca pomysł, by gminy mogły pobierać dodatkową opłatę od wczasowiczów. Wprowadzenie opłaty turystycznej jest ambicją wiceministra Ireneusza Rasia, który w Ministerstwie Sportu i Turystyki odpowiada za turystykę. O propozycjach, które mają być priorytetem jeszcze w tej kadencji Raś opowiedział podczas kongresu „Turystyka Przyszłości” w Kołobrzegu. To wydarzenie podczas którego biznesu, nauki i organizacji branżowych omówią najważniejsze wyzwania stojące przed polską turystyką.
Miasta miałyby wybór
Tym bardziej nie widzę powodu do zablokowania opłaty, że Polacy jeżdżą po świecie i płacą tam te opłaty. Sam niedawno przekonałem się, płacąc za noc dodatkowo 4 euro w Wenecji. Dlaczego goście z innych krajów nie mieliby płacić u nas? – zastanawiał się wiceminister.
Przy czym Raś proponuje, by gminy miały wolną rękę: same decydowałaby, czy chcą pobierać opłatę od turystów czy też nie. Pieniądze trafiłyby do miejskich budżetów, choć nie w całości.
Nie ma mowy o 80 proc. do ministerstwa czy Polskiej Organizacji Turystycznej (POT). To była utopia. To gminy mają decydować na co je przeznaczą, bo to one mierzą się z obciążeniem turystycznym. Do POT powinno trafiać co najwyżej 15–20 proc., żeby było z czego wystartować z promocją Polski – mówił w Kołobrzegu wiceminister Raś.
Tyle że w niektórych polskich miastach - Zakopane, Sopot, Kołobrzeg czy Krynica-Zdrój - obowiązuje już opłata uzdrowiskowa (klimatyczna). Przykładowo w Sopocie w 2025 roku wynosi 6,38 zł za dobę od każdej osoby przebywającej na terenie miasta dłużej niż jeden dzień. A w Pucku - 3,30 zł za dobę pobytu.
Zdaniem wiceministra Rasia oplata uzdrowiskowa może pozostać, ale gminy nie będą mogły dublować daniny.
O opłacie turystycznej głośno zrobiło się jeszcze gdy funkcję Ministra Sportu i Turystyki pełnił Sławomir Nitras. Jedną z propozycji było powiązanie wysokości daniny ze standardem obiektu wypoczynkowego (im bardziej luksusowy hotel, tym byłaby wyższa). Koniec końców kiedy hotelarze wyrazili niezadowolenie, resort wycofał się z tych planów.
Pieniądze na ochronę przed skutkami nadmiernej turystyki
Temat jednak wraca, bo potrzeba regulacji turystycznych rośnie. Na wprowadzenie daniny – w różnej formie decyduje się więc coraz więcej miast i miasteczek. Władze Wenecji zdecydowały, że od ubiegłego roku jednodniowi wczasowicze płacą za wstęp do miasta. Madera inkasuje turystów za wędrówki popularnymi szlakami. Rzym chce żądać 1 euro za oglądanie do Fontanny di Trevi. Wprowadzenie zielonej opłaty od zakwaterowania zapowiedziały Hawaje.
Czytaj więcej po podróżach na Bizblog.pl:
W czerwcu Komisja Promocji i Turystyki Rady Miasta Krakowa zaapelowała do rządu o pilne wprowadzenie opłaty turystycznej, która miałaby wesprzeć budżety samorządów w obliczu wyzwań związanych z masową turystyką. Proponowali, by gminy samy mogły decydować czy chcą pobierać od turystów opłatę i w jakiej kwocie. Całość miałaby trafiać do gminnych budżetów. Radni przypomnieli również, że kraje europejskie, takie jak Francja, Hiszpania, Włochy czy Holandia, z powodzeniem od lat stosują podobne mechanizm.
Dynamiczny rozwój turystyki – szczególnie w miastach o dużym potencjale jak Kraków – wiąże się z licznymi kosztami ponoszonymi przez samorządy – wskazali radni. Chodzi m.in.: o zły wpływ na przyrodę i krajobraz, więcej produkowanych odpadów, czy więcej interwencji służb porządkowych.