Władze Wenecji zdecydowały, że w przyszłym roku jednodniowi wczasowicze będą częściej płacić za wstęp do miasta. Madera inkasuje turystów za wędrówki popularnymi szlakami. Rzym chce żądać 1 euro za oglądanie do Fontanny di Trevi. - Wprowadzanie dodatkowych opłat to kierunek, który będą obierać kolejne turystyczne miasta - komentuje Marta Derek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Do kieszeni turystów sięga już oraz więcej popularnych miast i regionów. Tego lata Wenecja testowo wprowadziła opłatę za wstęp do miasta dla jednodniowych gości. Turyści, którzy nie zostawali w mieście na noc, musieli płacić w wybrane dni w sezonie po 5 euro. Takich płatnych dni wyznaczono 29. W przyszłym roku opłata będzie pobierana już przez 54 dni, w dodatku rezerwacja „biletu” na ostatnią chwilę – z wyprzedzeniem mniejszym niż cztery dni - będzie kosztowała już nie 5, a 10 euro.
Zwiedzaj i płać
Wenecja przeszła drogę od miasta najbardziej narażonego i krytykowanego za zjawisko nadmiernej turystyki do miasta, które reaguje na to zjawisko najwcześniej i najbardziej proaktywnie na arenie międzynarodowej – powiedziała Simone Venturini, radna miasta.
W ślad Wenecji chce pójść popularne Lauterbrunnen - położone w Alpach Szwajcarskich miasteczko, które wygląda jak z obrazka. Ma idylliczny górski krajobraz, urokliwe domy, liczne wodospady. W tym roku władze Lauterbrunnen powołały grupę roboczą, która ma znaleźć rozwiązania ograniczające nadmierną turystykę. Rozważana jest opłata w wysokości od 5 do 10 franków szwajcarskich, czyli od ok. 21,5 do 43 zł. Z tym że miałaby objąć tylko tych, którzy do szwajcarskiego miasteczka przyjeżdżają samochodem.
Miarka przebrała się także w Rzymie. Władze miasta planują wprowadzić drobną opłatę ( w wysokości 1 euro) za oglądanie fontanny di Trevi. Kultową atrakcję będzie można podziwiać z platformy spacerowej, a liczba turystów zostanie ograniczona. Powód? Konieczność kontrolowania tłumów „nacierających” na zabytek - podali włodarze.
Więcej o turystyce przeczytasz na Bizblog.pl:
Nadmierny ruch turystyczny daje się coraz bardziej we znaki także poza Europą. Władze Nowej Zelandii zdecydowały się podnieść wprowadzony w 2019 r. podatek turystyczny. Od 1 października goście wjeżdżający do kraju płacą już nie 35 nowozelandzkich dolarów, a 100 (około 240 zł).
Ochrona przed nadmierną turystyką
Turystyka międzynarodowa wiąże się również z kosztami dla lokalnych społeczności, w tym dodatkowym obciążeniem infrastruktury regionalnej oraz wyższymi kosztami utrzymania i konserwacji w całym naszym obszarze ochrony przyrody - tłumaczył Matt Doocey, minister turystyki.
Skąd ten wysyp opłat dla turystów? Dr hab. Marta Derek z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego wiąże ten trend z popandemicznym odbiciem ruchu turystycznego.
Po pandemii ruch odbudowywał się dość powoli. Dopiero w 2023 i 2024 r. widać bardzo duże wzrosty, które dowodzą, że nadmierna turystyka wróciła na stare tory, a wraz z nią uciążliwości – tłumaczy ekspertka. - Na pewno wprowadzanie dodatkowych opłat to kierunek, który będą obierać kolejne turystyczne miasta. Powodem jest nie tylko próba ograniczania liczby turystów, bo to za bardzo nie działa. Dodatkowe opłaty w stosunku do kosztów całej podróży: noclegu, przelotów, są dla turystów niskie. Natomiast chodzi o pozyskanie dodatkowych pieniędzy na radzenie sobie z konsekwencjami nadmiernego ruchu.
Na turystyczne opłaty decydują się nie tylko centra miasta. Rząd Madery wprowadził "bilety" na korzystanie z turystycznych szlaków. Na siedmiu turystycznych szlakach od 28 października turyści płacą 3 euro. To jednak dopiero początek - bo od 1 stycznia 2025 r. będą musieli zapłacić za wędrówkę po 23 kolejnych maderskich szlakach. Czy to oznacza, że opłat będzie przybywać nie tylko tam, gdzie gęsto jest od turystów, ale i w miejscach, gdzie miasta chcą, by pozostało ich mało?
Tak naprawdę nie chodzi o to, czy ludzi w danym miejscu jest dużo, czy jest mało – mówi Marta Derek. - Tylko o to, jak ruch turystyczny przekłada się na środowisko przyrodnicze, ale też kulturowe. O ile na Maderze, która staje się coraz bardziej popularna wśród turystów, nie ma jeszcze takiego tłoku jak w Wenecji, to gdyby taki ruch się pojawił, największe walory przyrodnicze wyspy mogłyby zostać zadeptane. Dlatego już teraz Madera decyduje się na ochronę roślinności i ścieżek.
Turyści szukają spokojnych miejsc
Pewne zmiany widać też wśród samych wczasowiczów. Według serwisu Booking.com, który pokusił się o analizę trendów podróżniczych na 2025 r., w oparciu o badania przeprowadzone wśród 27, 7 tys. respondentów z 33 krajów, oczekiwania turystów zaczynają się zmieniać. Z badania wynika, że blisko 67 proc. podróżujących chce odwiedzić miejsca, w których uniknie tłoku. Autorzy raportu przekonują, że zapotrzebowanie na autentyczne, nieoczywiste doświadczenia – wzrośnie.
Rzeczywiście pandemia sprawiła, że ludzie zaczęli chętniej odwiedzać miejsca bardziej odosobnione, gdzie panuje cisza i spokój – komentuje Marta Derek. - Natomiast mimo istniejących nierówności społecznych świat się bogaci, coraz więcej ludzi stać na podróżowanie. Na świecie dominuje turystyka typu 3S, sun, sea and sand – słońce, morze, piasek. Trend szukania spokojniejszych miejsc pewnie będzie się rozwijać, bo pandemia nauczyła nas tego, że przyroda ma znaczenie dla naszego dobrostanu. Ale statystyki pokazują, że większość ludzi nadal chce podróżować do popularnych kurortów położonych w strefie międzyzwrotnikowej.