800 plus dla dziecka to za mało. Czas na 2333 plus dla matki
Comiesięczna wypłata od państwa w wysokości 2333 zł, ale nie dla dziecka, a dla matki za jedno dziecko, a 4666 zł za dwoje dzieci. Po urodzeniu trzeciego miesięczna pensja rosłaby do 6999 zł. I tak do końca życia. To pomysł z petycji, jaka wpłynęła do prezydenta Karola Nawrockiego.

Pomysły na ratowanie demografii w Polsce są coraz dziwniejsze. Niedawno pisałam o tym, że pewien deweloper chce płacić 10 tys. zł parom, którzy kupili od niego mieszkania i w ciągu 5 lat urodziło im się dziecko.
A teraz pomysł jest taki, żeby kobiety za rodzenie dzieci dostawały pensje wypacaną przez państwo. Podkreślam - to pomysł i to obywatelski, a nie wysunięty przez jakąś znaczącą siłę w polskim parlamencie, a to znaczy, że nie ma najmniejszych szans na wdrożenie. Na szczęście.
Ale problem jest poważny, bo współczynnik dzietności mamy już poniżej 1,1, a to najmniej wśród krajów OECD, a w dodatku daleko od poziomu 2,1, który zapewniłby zastępowalność pokoleń. To znaczy, że Polska w błyskawicznym tempie wymiera.
7 tys. zł pensji brutto za troje dzieci
Wróćmy do tego obywatelskiego pomysłu. Propozycja jest taka:
- za urodzenie pierwszego dziecka matce przysługiwałaby pensja wypłacana przez państwo w wysokości 1/2 pensji minimalnej, która w tym roku wynosi 4666 zł brutto, czyli pensja dla matki jedynaka to 2333 zł brutto;
- za urodzenie drugiego dziecka należałaby się cała pensja minimalna, czyli aktualnie 4666 zł brutto;
- za trzecie dziecko miałoby to być już 1 i 1/2 pensji minimalnej, czyli 6999 zł brutto.
Oczywiście pensja miałaby być wypłacana przez całe życie, czyli do emerytury. A emerytura też miałaby mieć swoje bonusy, czyli za rodzenie dzieci miałyby być odprowadzane dodatkowe składki, żeby kobieta, która została matką w wieku 30 lat i nigdy nie pracowała, miała na starość przynajmniej 600 zł świadczenia.
Więcej o dzieciach czytaj na Bizblog.pl:
Podoba wam się ten pomysł?
Bo ja uważam, że jest fatalny. I to nawet nie dlatego, że nas po prostu na to nie stać, byłby to program wielokrotnie droższy niż świadczenie 800+, a to kosztuje nas 64 mld zł rocznie.
Wcale nie o pieniądze tu chodzi, ale o to, że takie świadczenie wyssałoby kobiety z rynku pracy, prowadząc co ich dezaktywizacji zawodowej, a na to też nas nie stać. Autorowi petycji należy przypomnieć, że ta nasza demografia jest właśnie fatalna ze względu na skutki dla rynku pracy, a jego pomysł sytuację jeszcze pogarsza zamiast poprawiać.
Nie mówiąc o tym, co by nam to zrobiło społecznie - liberałowie przeciwni jakimkolwiek świadczeniom, również 800+, a tym bardziej bezdzietni, którzy już dziś plują na „matki darmozjady” gotowi byliby wzniecić prawdziwy konflikt, który zapewne przybrałby mocno klasowe oblicze.
Ale ciekawe, że ta druga część Polski coraz bardziej aktywizuje się w pomysłach, jak pieniędzmi poprawiać demografię. Niedawno do ministerstwa rodziny wpłynęła inna petycja, która postuluje wypłatę premii za urodzenie dziecka - 10 tys. zł za drugie i 15 tys. ł za trzecie, a potem wypłatę przez rok 120 proc. ostatniego wynagrodzenia dla kobiet przebywających na urlopie macierzyńskim.