Na rynkach dzieje się historia. Złoto bije kolejne rekordy – od początku roku podrożało już o ponad 44 proc., a jego cena przebiła granice, które jeszcze niedawno wydawały się nieosiągalne. Dla inwestorów to sygnał, że w świecie pełnym napięć politycznych i gospodarczych wciąż szukają bezpiecznej przystani. Równolegle, w cieniu kruszcu, rozgrywa się inny spektakularny rajd – na akcjach spółek jądrowych.

Analitycy Saxo wskazują, że kurs amerykańskiego Oklo wzrósł o ponad 1000 proc. w ciągu roku, w tym aż o 63 proc. tylko w ostatnim tygodniu. To tempo, którego nie wytrzymałby nawet rynek złota, mimo obecnej euforii. Dynamicznie zyskały też NuScale i Nano Nuclear, a producenci uranu – tacy jak Cameco czy Uranium Energy – poszli w górę o ponad 10 proc.
AI rozgrzała atom
Co stoi za tym boomem? Jacob Falkencrone z Saxo tłumaczy, że wszystko rozbija się o rosnące potrzeby energetyczne.
Sztuczna inteligencja zużywa tyle prądu, że sieci nie są w stanie tego udźwignąć, a elektrownie jądrowe to jedno z niewielu źródeł, które może działać bez przerwy przez dekady – zauważa strateg.
Według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej do 2030 roku centra danych będą konsumować tyle energii, co cała Japonia. To oznacza dodatkowe roczne zapotrzebowanie odpowiadające miastu wielkości Nowego Jorku. OZE nie są w stanie samodzielnie sprostać temu wyzwaniu. Atom, który zapewnia stabilne, bezemisyjne dostawy z czasem pracy przekraczającym 90 proc., znów trafia w centrum uwagi.
Czytaj więcej w Bizblogu o energetyce jądrowej
Na to nakłada się polityka. Waszyngton i Londyn zacieśniają współpracę w obszarze atomu, Biały Dom przyspiesza procesy licencyjne, a Departament Energii USA szykuje nowe programy pilotażowe.
Dolina Krzemowa też patrzy na atom
Do gry wchodzą też giganci technologiczni. Google zgodziło się kupować energię jądrową dla swoich centrów danych, Microsoft rozważa ponowne uruchomienie zamkniętych elektrowni w USA, a Meta nawiązała współpracę z firmą Constellation. To na razie pilotaże, ale sam fakt, że Dolina Krzemowa sięga po atom, pokazuje wagę problemu.
Złoto kontra atom
Porównanie tych dwóch rynków – złota i atomu – jest kuszące. Złoto od zawsze było „barometrem strachu”, symbolem bezpieczeństwa w czasach kryzysu. Atom staje się czymś podobnym, ale w innym wymiarze. To bardziej odpowiedź na strach przed brakiem prądu w epoce sztucznej inteligencji.

Różnica polega na tym, że złoto jest sprawdzone. Inwestorzy sięgają po kruszec od tysięcy lat i wiedzą, czego się spodziewać. Energetyka jądrowa dopiero wchodzi w nową fazę. Małe reaktory modułowe i mikroreaktory, które obiecują tańszą i szybszą budowę, wciąż są na papierze – w USA nie ukończono jeszcze żadnego SMR, a pionierskie projekty mają problemy z budżetami i harmonogramami.
Hype czy przyszłość?
Falkencrone podkreśla, że w sektorze atomowym hype często przerasta rzeczywistość. Dlatego inwestycje w spółki jądrowe należy traktować raczej jako długoterminową historię niż szybki strzał. Stabilniejszą opcją mogą być producenci uranu czy operatorzy przedłużający życie istniejących bloków – tam przepływy pieniężne są bardziej przewidywalne.
Tak więc złoto i atom łączy jedno – oba stały się symbolami nowych czasów. Kruszec daje poczucie bezpieczeństwa wobec geopolitycznych i finansowych wstrząsów. Drugie – wobec rosnącego głodu energii. Dla inwestorów to dwa różne kierunki, ale oba pokazują, że w XXI wieku pieniądze uciekają tam, gdzie można znaleźć pewność w świecie pełnym niepewności.