NABE do kosza. Rząd ma nowy plan na węgiel i zamykanie kopalń
Rząd rezygnuje z utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Uznał, że pomysł poprzedniego rządu jest nieopłacalny i nieaktualny, a zamiast tego planuje nowy system wsparcia dla elektrowni węglowych. Jednocześnie rząd pracuje nad ustawą o stopniowym zamykaniu kopalń do 2049 r.

W wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów pojawił się projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie uchylenia uchwały z marca 2022 r. w sprawie przyjęcia dokumentu: „Transformacja sektora elektroenergetycznego w Polsce. Wydzielenie wytwórczych aktywów węglowych ze spółek z udziałem Skarbu Państwa”. W skrócie — rząd planuje zrezygnować z pomysłu stworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, czyli NABE.
Co to jest NABE?
Projekt NABE został przygotowany jeszcze w 2022 r. przez poprzedni rząd i zakładał wydzielenie aktywów węglowych ze spółek energetycznych, takich jak PGE, Tauron, Enea czy Energa. Mówiąc obrazowo, chodziło o odcięcie tym spółkom wiszącym im u szyi mocno deficytowych elektrowni węglowych i podobnych zakładów, by mogły skupić się na przyszłościowych technologiach energetycznych. Ministerstwo Aktywów Państwowych uznało, że koncepcja jest nieopłacalna i nieprzystająca do obecnych realiów.
Powodem zmiany podejścia są warunki rynkowe, które od czasu przyjęcia tamtej uchwały diametralnie się zmieniły. MAP tłumaczy, że w 2022 r. ceny energii sięgały ponad 1100 zł za megawatogodzinę, co uzasadniało stworzenie NABE jako mechanizmu ratunkowego. Dziś sytuacja jest zupełnie inna – ceny spadły, a model finansowy całego projektu okazał się błędny.
Analizy rządowe wykazały, że utrzymanie NABE wygenerowałoby gigantyczną lukę finansową. W latach 2025-2040 miałaby ona wynieść aż 53,8 mld zł, co obejmowałoby zarówno obsługę długu, jak i rosnące zadłużenie spółek. Do tego dochodzi malejąca produkcja z węgla – o około 10 proc. rocznie, co czyni całą konstrukcję niewydolną.
Więcej o górnictwie przeczytasz w Bizblog:
Zamiast NABE rząd chce opracować nowy system wsparcia dla bloków węglowych. Chodzi o mechanizm aukcyjny, który pozwoli pokrywać koszty działania elektrowni do czasu, aż zostaną zastąpione nowymi, mniej emisyjnymi źródłami energii. Plan zakłada, że każda megawatogodzina wycofywana z węgla ma być rekompensowana przez energię z gazu, wodoru czy odnawialnych źródeł.
Więcej strat niż korzyści
Nowy system wymaga jednak zgody Komisji Europejskiej, bo będzie oznaczał formę pomocy publicznej. Negocjacje mogą potrwać około półtora roku, co oznacza, że rząd musi działać szybko. Kluczowe jest uchylenie starej uchwały, aby móc rozpocząć formalne rozmowy z Brukselą.
Przypomnijmy, że koncepcja NABE miała być realizowana etapami. Najpierw Skarb Państwa miał przejąć elektrownie węglowe od czterech największych spółek energetycznych, a następnie skonsolidować je w ramach PGE GiEK. Ta spółka miała zostać przekształcona w NABE i funkcjonować jako parasol dla węglowych aktywów.
Dziś wiadomo już, że takie rozwiązanie przyniosłoby więcej strat niż korzyści. Ministerstwo Aktywów Państwowych podkreśla, że wydzielenie aktywów węglowych nie jest konieczne, by spółki inwestowały w nowe technologie. Z kolei integracja w NABE mogłaby wręcz zaszkodzić konkurencji na rynku energii.
Kwestia rezygnacji z węgla nie kończy się jednak na uśmierceniu NABE. Rząd przygotował też projekt ustawy regulującej stopniowe zamykanie kopalń węgla kamiennego. Dokument zakłada likwidację 17 zakładów do 2049 r., co ma się odbywać zgodnie z podpisaną w 2021 r. umową społeczną.
Zamykanie kopalń
Powodem są ogromne koszty utrzymywania górnictwa. W 2024 r. wydobycie tony węgla kosztowało średnio tysiąc złotych, podczas gdy elektrownie płaciły mniej niż 500 zł. Różnica była pokrywana z budżetu, co oznaczało ponad 20 mld zł strat rocznie, gdyby nie subsydia.
Proces likwidacji kopalń ma być rozłożony na lata i obejmować świadczenia socjalne dla górników. Przewidziano między innymi odprawy w wysokości 170 tys. zł netto i urlopy górnicze trwające nawet 5 lat. Rząd podkreśla, że chce ograniczyć społeczne koszty transformacji, ale decyzja ta i tak oznacza koniec epoki węgla w polskiej energetyce.