Górnicy na skraju wytrzymałości. Protesty coraz bliżej
Najpierw do apopleksji nerwowej górników doprowadził Miłosz Motyka, minister energii. A teraz na skraj wytrzymałości doprowadziła ich szefowa Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR). Związkowcy już organizują akcje protestacyjne, ale atmosfera może się szybko zagęścić.

Rząd Donalda Tuska, w odróżnieniu od wielu poprzednich gabinetów, postanowił porozmawiać z górnikami całkiem szczerze. I najpierw szef Ministerstwa Energii stwierdził w podcaście „Elektryfikacja”, że podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna, czyli Święty Graal dla polskich górników, będzie jednak aktualizowana. Eksperci już wcześniej wskazywali, że zapisy tego dokumentu są po prostu nie do zrealizowania, a Komisja Europejska notyfikuje tę umowę - do czego zobligowali się jej sygnatariusze - już czwarty rok. Na reakcje górników nie trzeba było długo czekać.
Umowa stanowi kompromis. Z jednej strony mówi o wygaszaniu kopalń, ale z drugiej - rozciąga ten proces w czasie, daje górnikom gwarancję pracy do emerytury oraz pewność, że ich zakład będzie wygaszony w określonym czasie, a nie wtedy, kiedy rząd sobie wymyśli - stawia sprawę jasno Bogusław Hutek, szef Solidarności górników w rozmowie z Solidarnością Górniczą.
Teraz benzyny do tego ognia postanowiła nieco dolać Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej, która postanowiła napisać kilka gorzkich słów o wynagrodzeniach górników.
Niewygodne słowa o zarobkach w górnictwie
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz na platformie X przekonuje, że polskie górnictwo jest nierentowne, a jego utrzymanie wymaga znaczących dopłat z budżetu państwa. Tymczasem, jak twierdzi pani minister, wydobycie czarnego złota w Polsce jest coraz droższe, a prąd z OZE jest nawet dwa razy tańszy od węgla.
Mimo ogromnych dopłat górnictwo osiąga gigantyczne straty: w 2024 roku wyniosły one łącznie 11 mld zł. Każdego miesiąca górnictwo generuje około 1 mld zł strat (prawie tyle co cały szeroko dyskutowany program HoReCa z KPO). Szacuje się, że do 2050 roku dotacje do kopalń wyniosą prawie 140 mld zł - wylicza Pełczyńska-Nałęcz.
A co jest główną przyczyną takiego a nie innego stanu rzeczy? Szefowa MFiPR twierdzi horrendalnie wysokie wydatki na wynagrodzenia górników i przerost zatrudnienia.
Na wynagrodzenia górników składają się: dodatek za prace pod ziemią, dodatek stażowy, premia produkcyjna, dodatek za pracę w warunkach szkodliwych, dodatki zmianowe i nocne, dodatki funkcyjne. Do tego premie okazjonalne takie jak premia z okazji „Barbórki”, czy premie kwartalne. Dodatkowo wypłacane są tzw. „trzynaste” oraz „czternaste” wynagrodzenia - wymienia składowe pensji górników.
I przypomina przy okazji dane GUS dotyczące wynagrodzeń za 2024 r. Polskie górnictwo, razem z IT, to dwie najlepiej opłacane w naszym kraju branże. Średnia pensja w zeszłym roku górnika wyniosła 13,4 tys. zł.
Dla porównania, średnie wynagrodzenie w przemyśle to 7,8 tys. zł, w budownictwie 8 tys. zł, a w zakwaterowaniu i gastronomii – 6,1 tys. zł - wskazuje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Górnicy zaczynają organizować masówki
Dla górników nie ma w tym przypadku. Najpierw atakuje ich minister energii, a teraz dostało im się jeszcze od szefowej MFiPR. W odpowiedzi związkowcy z Sierpnia 80 zorganizowali akcję protestacyjną, m.in. przed KWK Chwałowice. Ale główna akcja zaplanowana jest na 28 sierpnia w Warszawie. Skierowana będzie przeciwko Miłoszowi Motyce - za dążenie do zmian w umowie społecznej i Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz - za zaglądanie do kieszeni górników.
Celem jest obrona prawdy i interesów ciężko pracujących ludzi. Akcja ma pokazać, że górnicy i pracownicy nie ugną się pod presją i nie pozwolą, by ich przyszłość została ”sprzedana za europejskie srebrniki„ - twierdzi Sierpień 80.
Więcej o górnikach przeczytasz w Bizblog:
Ten planowany w stolicy protest może być tylko skromną przygrywką do ogólnopolskich akcji górników. Wspomina o tym Bogusław Hutek, który przypomina, że obecna koalicja - dzięki znakomitym kontaktom w Brukseli - obiecywała notyfikację umowy społecznej z górnikami w góra dwa miesiące. A za chwilę miną dwa lata pod tych zapowiedzi i nic się nie zmieniło.
O ile nic się nie zmieni, wielkie protesty są tylko kwestią czasu. Górnicy, hutnicy i wciąż oszukiwani - chociażby w kwestii umowy Unii Europejskiej z państwami Mercosur - rolnicy wspólnie zablokują kraj. Ale wtedy może się to wymknąć spod kontroli - ostrzega szef górniczej Solidarności.