Spadające ceny w skupach i pełne magazyny zmuszają rolników do kreatywnych rozwiązań. Coraz częściej pola otwierają dla ludzi, którzy mogą sami zebrać warzywa i owoce. Taniej niż w sklepie, a przy okazji wspierając lokalne gospodarstwa.

Wiosna była zimna, noce przymrozkowe – mówi pani Anna z Niewirkowa w województwie lubelskim, prowadząca siedmiohektarową plantację pomidorów. Lato też nie było idealne, pomidor nie dojrzewał tak szybko jak zawsze. Zazwyczaj zaczynamy sezon na początku sierpnia, a teraz dopiero we wrześniu.
W tym roku po raz pierwszy zaprosiła mieszkańców, by zebrali warzywa sami. Nie ustalała ceny – każdy płacił tyle, ile mógł.
Samozbiory – pomoc w trudnym sezonie
Wprawdzie pobliski zakład przetwórstwa przyjmuje pomidory, ale ze względu na natłok dostaw, siły przerobowe są ograniczone. Z kolei rolnikom nie opłaca się zbierać, bo koszty przewyższają zyski.
Pomyśleliśmy, że skoro pomidory leżą na polu, to może ludzie skorzystają, a przy okazji zrobimy coś dobrego – dodaje rolniczka.
Dochód z akcji zostanie przeznaczony na wsparcie lokalnej parafii.
Ksiądz organizuje zbiórkę na remont kościoła, dostał dotację, ale potrzeba wkładu własnego. Dlatego postanowiliśmy przeznaczyć pieniądze z samozbiorów na ten cel – tłumaczy Anna.
Zainteresowanie przerosło jej oczekiwania.
Zainteresowanie jest ogromne, przyjeżdżają ludzie z różnych zakątków Polski. Nie spodziewałam się, że to wszystko się tak rozhula. Odwiedziło nas już około czterystu osób. To była dobra decyzja.
Czytaj więcej na Bizblog.pl:
Coraz więcej rolników w różnych częściach Polski decyduje się w tym roku na samozbiory. To sposób na uratowanie choć części plonów, których nie udaje się sprzedać w skupach z powodu przepełnionych magazynów albo niskich cen. Zamiast pozwolić, by warzywa i owoce się zmarnowały, gospodarze zapraszają ludzi, by zebrali je samodzielnie – płacąc bezpośrednio, niewielkie kwoty.
Tak Polacy włączają się do zbiorów
W Kruszynie Krajeńskim, w województwie kujawsko-pomorskim, samozbiory cebuli prowadzi pani Monika.
Nie mamy możliwości sprzedaży, bo magazyny są przepełnione, a ceny bardzo niskie. W skupach otrzymujemy zaledwie 20 groszy za kilogram. Musimy ratować się w taki sposób – tłumaczy.
W jej gospodarstwie samozbiory rozpoczęły się 3 października, wszystko za sprawą wpisu na Facebooku.
Odzew jest bardzo duży, ludzie chętnie przyjeżdżają. Odwiedziło nas już kilkaset osób. Dzwonią z całej Polski, żeby nas wesprzeć – mówi Monika.
Za kilogram zebranych warzyw klienci płacą około 60 groszy – wciąż taniej niż w sklepie, ale dla rolników to szansa na częściowe pokrycie kosztów produkcji.
Ludzie mówią, że w przyszłym roku też chętnie przyjadą. Mamy nadzieję, że sytuacja w skupach się poprawi, ale i tak z przyjemnością udostępnimy zbiory ponownie – dodaje pani Monika.
Zainteresowanie samozbiorami rośnie. Na portalu MyZbieramy.pl pojawiają się nowe ogłoszenia od gospodarstw, które zapraszają do wspólnego zbioru owoców i warzyw „dla siebie”. Inicjatywa przypomina o korzyściach: dla rolników to sposób, by nic się nie zmarnowało i by uniknąć kosztów zbioru, a dla konsumentów – szansa na świeże, lokalne produkty, kontakt z naturą i świadomość, skąd pochodzi jedzenie.
I choć samozbiory nie rozwiążą problemów rolników, mogą pomóc wielu gospodarstwom w trudnym sezonie. A Polakom dać szansę, by wykazali się prostym gestem solidarności.