Zamożni, którzy chętnie kupowali luksusowe produkty na dowód swojego statusu, zaczęli przyglądać się cenom, odkładać zakupy, a połowa twierdzi, że chętnie kupi oryginalny luksusowy produkt, ale używany, żeby było taniej. Idzie rewolucja zakupowa?

Od dziesięcioleci branża dóbr luksusowych rosła w dwucyfrowym tempie. Aż coś się skiepściło. W zeszłym roku same europejskie firmy zaledwie w ciągu kilku miesięcy zanotowały spadek wycen o 240 mld dol., jak informowała agencja Bloomberg.
Dziwne. Bo przecież ciągle czytamy, że bogaci stają się jeszcze bogatsi i jest ich coraz więcej. Na przykład w 2023 r. Deloitte szacował, że do 2030 r. liczba osób z majątkiem przekraczającym 30 mln dol. wzrośnie o 38 proc.
Z kolei firma doradcza Capgemini wylicza, że w 2024 r. mieliśmy na świecie 23,5 mln milionerów, czyli HNWI - to ludzie, których majątek netto w środkach płynnych, czyli nie licząc na przykład mieszkania, w którym żyją, wynosił co najmniej 1 mln dolarów.
Liczba tych ludzi rok do roku wrosła o 2,6 proc. W Ameryce Północnej nawet o 7,3 proc., za to w Europie jednak spadła o 2,1 proc. To może tłumaczyć, dlaczego wycena firm z branży luksusowej akurat w Europie spadła.
Ale jest coś jeszcze, czy może raczej coś więcej stoi za prostymi porównaniami liczb.
Luksus stał się zbyt drogi
Zamożni zaczęli liczyć się z cenami, a luksus stał się za drogi nawet dla bogatych. A skoro tak, ludzie zaczęli też rozumieć, że za wysoką ceną wcale nie musi iść wysoka jakość. To nie moja diagnoza, tak twierdzą analitycy firmy doradczej EY w ostatnim raporcie na temat rynku dóbr luksusowych.
Przez lata działało to tak, że dobra luksusowe służyły temu, żeby się wyróżnić, im droższe, tym lepiej, bo pokazujesz światu - i koleżance - że cię stać. Chodziło o podkreślenie swojego statusu.
Aż nagle to przestaje działać! Luksusowym markom po raz pierwszy od długiego czasu spada sprzedaż. I wydawało się nawet, że to tylko chwilowe. Ale nie! To już trend.
Więcej wiadomości na temat pieniędzy można przeczytać poniżej:
Bo te luksusowe produkty stały się jednocześnie zbyt drogie. Marki podnosiły ceny, podnosiły, podnosiły, zakładając, że najbogatszych i tak to nie ruszy, a prestiż tylko rośnie, aż przegięły! I te ceny uciekły nawet wielu zamożnym.
W efekcie z badań EY wynika, że 62 proc. badanych na świecie, którzy w ostatnim roku rozważali zakup dobra luksusowego, zrezygnowało właśnie ze względu na cenę.
46 proc. twierdziło, że opóźnia zakup luksusowego produktu, czekając na przykład do zniżkę czy wyprzedaż.
I co teraz? Nie, to nie znaczy, że luksusowe marki zaczną padać jak muchy. Ale możliwe, że stoimy w obliczu rewolucji zakupowej.
Prestiż z drugiej ręki
Wiecie, jaki może być ratunek? EY sugeruje uśmiechnięcie się klasy średniej. W tych horrendalnie drogich butikach może ruszyć sprzedaż produktów używanych. Albo wypożyczalnie.
W badaniu EY 54 proc. klientów stwierdziło, że kupiłoby używany produkt bezpośrednio od jego producenta, w jego markowym sklepie. Do tego 50 proc. rozważałoby wynajem produktu zamiast kupowania go, a przypomnę, że nie mówimy tylko o drogich samochodach, ale też ciuchach, biżuterii itd.
Co ważne, dotąd marki luksusowe się przed tym broniły. Po pierwsze, uważały, że to zaszkodzi ich wizerunkowi. Po drugie, że to kanibalizowały by ich sprzedaż nowych produktów.
Tylko że teraz trochę już nie mają wyjścia. A eksperci są zdania, że szczególnie potencjał odsprzedaży używanych luksusowych produktów jest ogromny. I to nie gdziekolwiek, w internecie, na jakichś platformach, przez pośredników, ale bezpośrednio w certyfikowanych butikach i sklepach należących do marki.