REKLAMA

100 tys. zł dla górnika. Inne miasta mogą brać przykład z Bytomia

Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale jak mówimy o przyszłości polskiego górnictwa, to w pierwszej kolejności mówimy o górniczych miejscach pracy. Głównie w ich obronie spisano przecież umowę społeczną, w której mowa przecież jest też o gwarancjach zatrudnienia i jednorazowych odprawach, dla tych, którzy jednak zdecydują się odejść. Ale jedno z miast na Górnym Śląsku pokazuje, że można jednak inaczej. Inni samorządowcy też pójdą w ślady Bytomia?

miejsca-pracy-gornicy-bezzwrotne-dotacje
REKLAMA

Górniczy związkowcy z kolejnymi rządami tak po prawdzie walczyli do tej pory tylko i wyłącznie o to, żeby górnik pracę miał jak najdłużej i żeby była ona przy okazji jak najlepiej płatna. Reszta ich nie obchodzi. W tym też celu - żeby przede wszystkim chronić miejsca pracy w kopalniach - spisano umowę społeczną. Chociaż, kiedy ją podpisywano w maju 2021 r., nie brakowało ekspertów, którzy jednoznacznie stwierdzali, że zapisów tam zawartych w dłuższej perspektywie czasowej nie uda się obronić. Dzisiaj jest ich tylko więcej.

REKLAMA

Elektrownie węglowe przejdą do pozycji źródeł rezerwowych gdzieś w okolicach 2035 r. Niezależnie od pewnych działań lobby węglowego wstrzymującego transformację energetyczną, będzie ona postępować, ponieważ będzie zmieniał się światowy przemysł i technologie - nie ma żadnych wątpliwości prof. Konrad Świrski, prezes Zarządu Grupy Transition Technologies i wykładowca na Politechnice Warszawskiej.

Miejsca pracy, czyli Bytom pokazuje, że da się

Jednocześnie prof. Świrski w rozmowie z Bizblog.pl przekonuje, że obecnie jest stosunkowo niskie bezrobocie i wiele różnorodnych miejsc pracy. Dlatego szybkie działania transformacyjne (wspierane pieniędzmi UE np. Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji) mogłyby przynieść najlepszy skutek.

Niestety, obawiam się, że będzie jak zawsze – tzn. opór związków i całego sektora węglowego będzie spowalniał odchodzenie od węgla - przewiduje prof. Konrad Świrski.

Ale są już tacy, którzy rzeczywiście stawiają na przekwalifikowanie górników. Powiatowy Urząd Pracy w Bytomiu pozyskał z Funduszu na rzecz Sprawiedliwej Transformacji 5 mln zł. Dzięki temu może ruszy program przekwalifikowań „Biznes na zicher”, w ramach którego na wsparcie finansowe mogą liczyć ci, którzy stracili już pracę w branży górniczej i około górniczej lub są przewidziani do zwolnienia.

Bezzwrotna dotacja na uruchomienie działalności gospodarczej

Grupą docelową są wszyscy ci, którzy stracili pracę, ale już po 28 maja 2021 r. Tym terminem granicznym jest podpisanie między górnikami a rządem umowy społecznej. W programie „Biznes na zicher” mogą wziąć udział w sumie 44 osoby, z czego 26 miejsc zarezerwowanych jest dla kobiet, a pozostałe 18 - dla mężczyzn. Każdy beneficjent będzie mógł skorzystać ze wsparcia szkoleniowego oraz doradczego, ale przede wszystkim z bezzwrotnej dotacji w wysokości 100 tys. zł - na uruchomienie własnej działalności gospodarczej. 

Chodzi o osoby pracujące lub mieszkające w Bytomiu, które zostały dotknięte procesem transformacji i których status na rynku pracy pozwala na skorzystanie z tej formy wsparcia - wyjaśnia Jacek Kudzior, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bytomiu.

Bytomski pośredniak w tym celu chce jak najszybciej nawiązać współpracę z zakładami górniczymi i firmami kooperującymi z górnictwem. Nabór wniosków do programu „Biznes na zicher” ma ruszyć jeszcze w tym roku. O szczegółach PUP w Bytomiu ma informować na własnej stronie internetowej i na social mediach. Przyszli beneficjenci tego projektu mogą liczyć na indywidualną ścieżkę przedsiębiorczości, która obejmie m.in. ocenę motywacji, umiejętności i predyspozycji zawodowych.

Elektrownia jądrowa będzie receptą na bolączki górników?

Przypomnijmy, że od lat powtarza się - przy okazji namawiania do zniesienia zasady 10H, do czego w końcu ma dojść w tym roku - że na górników czeka co najmniej 100 tys. miejsc pracy w lądowej energetyce wiatrowej. Prof. Konrad Świrski przyznaje jednak, że jest sceptyczny co do przebranżowienia górników na monterów OZE, a informacje prasowe o stu kilkudziesięciu górnikach uczestniczących w szkoleniach nie napawają go wcale optymizmem. Ale to też się zmieni: głównie za sprawą rozwoju technologicznego i faktu, że OZE z magazynami będzie po prostu tańsze.

Wówczas i tak zadziała rynek – pracownicy górnictwa będą musieli się przebranżowić. Niestety nie wiadomo, jak wówczas (czyli w połowie następnej dekady) będzie wyglądał ten rynek i może nastąpi coś w rodzaju „twardego lądowania”, jak w latach 90. ubiegłego wieku - przewiduje prof. Świrski.

Tymczasem coraz głośniej mówi się o innej recepcie na górnicze miejsca pracy. Te mogłaby odpowiednio zagospodarować kolejna elektrownia jądrowa w Polsce, która - jak przekonywali niektórzy eksperci w trakcie zorganizowanych w Katowicach Energy Days 2024 - powinna być śródlądowa, z lokalizacją nieopodal Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii

Więcej o miejscach pracy przeczytasz na Spider’s Web:

Inna sprawa, że mamy potrzebować więcej atomu. Bo, jak wylicza to dr hab. inż. Łukasz Bartela z Politechniki Śląskiej, Polska w 2050 r. nie będzie potrzebowała 6–9 GW mocy atomowych, jak wskazywano jeszcze w 2006 r., ale co najmniej 15–18 GW. I ten śląski atom miałby zadbać o górników. Nikt jednak przy okazji prochu nie wynajduje. To rozwiązania znane z amerykańskiego projektu „Coal-To-Nuclear”, który zakłada m.in. że wszystkie zasoby ludzkie z górnictwa mogą być wykorzystane z elektrowni jądrowej. 

To miejsca pracy z lepszym miesięcznym uposażeniem. Zwiększa się w ten sposób więc przychód na mieszkańca i więcej pieniędzy trafia do kasy z tytułu podatków - przekonuje Leszek Hołda, prezes Bechtel Polska, spółki, która razem z Westinghouse ma wybudować nam pierwszą elektrownię atomową nad Bałtykiem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA