Co czeka górnictwo w Polsce? Nowy rząd odsłonił karty
Zaczęło się obiecująco: Ministerstwo Aktywów Państwowych pod sterami Borysa Budki zapowiedziało audyt w spółkach wydobywczych, żeby w ten sposób wyjaśnić, skąd wzięła się dziura finansowa na aż 7 mld zł. Ale w kolejnych tygodniach nadzieja na nowe otwarcie w polskim górnictwie powoli umierała. Usłyszeliśmy m.in. o konieczności rychłego podpisania umowy społecznej, co ma też uporządkować kwestie kolejnej pomocy publicznej dla branży, oraz o tym, że kopalnie będą fedrowały tak długo, jak tylko węgla wystarczy. Związkowców już bardzo cieszy narracja nowego Ministerstwa Przemysłu.
Rząd Donalda Tuska miał sprzątać po poprzednikach, gdzie tylko się da. I można to było odczuć także w górnictwie: po tym, jak spółki węglowe, grożąc utratą płynności finansowej, wyciągnęły rękę po kolejne 7 mld zł, Borys Budka, który objął stanowiska ministra aktywów państwowych, obiecał wszystkiemu się dobrze przyjrzeć i ustalić, skąd tak ogromna dziura finansowa w ogóle powstała. Można było mieć nadzieję, że nowy rząd zacznie z górnikami naprawdę męską rozmowę, a nie tylko będzie ich mamić kolejnymi pieniędzmi. Przecież, jak wyliczył to serwis WysokieNapiecie.pl, koszty funkcjonowania największej spółki węglowej w Unii Europejskiej, czyli PGG, spuchły w ciągu ostatnich dwóch lat aż o 68 proc. A wydobycie węgla w tym czasie spadło o 7 proc.
W 2024 r. każda polska rodzina tylko do PGG dopłaci po 400 zł, a to nie jedyna państwowa spółka węglowa ze stratami - przypomina Bartłomiej Derski, dziennikarz serwisu WysokieNapiecie.pl.
Górnictwo ma się dobrze, kopalnie będą fedrować, dopóki wystarczy węgla
Prezydent Polski Andrzej Duda wprowadził wszystkich w osłupienie, kiedy podczas Szczytu Klimatycznego ONZ COP24, organizowanego w Katowicach, stwierdził, że w Polsce jest jeszcze węgla na 200 lat, jak nie dłużej. Ostatnio zaś mogło się wydawać, że nowy rząd pójdzie jednak innym tropem, wyznaczonym przez unijny Zielony Ład. Okazuje się, że jednak niekoniecznie.
Kopalnie będą funkcjonować. Będą funkcjonować tak długo, jak będą zasoby w tychże kopalniach - stwierdziła niedawno Marzena Czarnecka, minister przemysłu, która dopiero co organizuje swój nowy resort.
Więcej o górnictwie przeczytasz na Spider’s Web:
Te słowa natychmiast wychwycili związkowcy górniczy, którzy nie ukrywają, że podoba im się takie postawienie sprawy.
To jest dobra deklaracja, o ile oczywiście zostanie podtrzymana i pójdą za tym konkretne rozwiązania - uważa Bogusław Hutek, w rozmowie z netTG.pl w sprawie perspektyw polskiego górnictwa na 2024 r.
Pochlebnie o tych słowach minister Marzeny Czarneckiej wypowiada się również Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia 80. Przypomina przy okazji, że ich związek za takim rozwiązaniem opowiada się od zawsze.
Deklaracja, że kopalnie będą fedrować, dopóki jest w nich węgiel, jest oczywiście deklaracją, która nas cieszy - nie ukrywa Ziętek.
Umowa społeczna: nowy rząd chce szybkiej notyfikacji
Kiedy pod koniec maja rząd Mateusza Morawieckiego podpisywał z górnikami umowę społeczną, eksperci rwali włosy z głowy i przekonywali, że dokument w takim kształcie nie ma żadnych szans na notyfikację przez Komisję Europejską. Jednym z argumentów przeciwko tej umowie był zaproponowany harmonogram zamykania kopalni, który kończy się w 2049 r., czyli raptem na 12 miesięcy przed osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej. I wydawać się mogło, że nowy rząd pierwsze co zrobi, to usiądzie do rozmów z górnikami i podpisze z nimi nową, ale za to zdecydowanie bardziej realną umowę. Okazuje się jednak, że nie ma takiej potrzeby. Minister Czarnecka już zapowiedziała rozmowy na ten temat z komisarzami UE.
Mam nadzieję, że po jej powrocie odbędzie spotkanie z sygnatariuszami umowy społecznej, podczas którego dowiemy się, co dalej z umową - Hutek cieszy się z takiej zapowiedzi Czarneckiej.
Bo dla górników najważniejsze jest to, że coś się wreszcie w tym temacie dzieje. Przez miesiące od kolejnych pełnomocników premiera Morawieckiego ds. górnictwa słyszeli jedynie zapewnienia, że rozmowy w Brukseli na ten temat dalej są prowadzone.
Biorąc pod uwagę, że poprzedni rząd przez dwa lata nie był w stanie nic w tej sprawie zrobić, to już mamy ogromny postęp - uważa Ziętek.
Ale może chodzi wyłącznie o pomoc publiczną
Nie zapominajmy, że cały czas dotyczy to również twardej polityki, tej większej i tej mniejszej też. Obecnie rządząca koalicja pewnie ma chrapkę na kolejny sukces w następnych wyborach: te samorządowe odbędą się w kwietniu, a te do Parlamentu Europejskiego - w czerwcu. Trzeba więc w tym czasie zadbać o dobry nastrój elektoratu. A nie jest to z pewnością też dobry czas na denerwowanie górników.
Dlatego myślę, że mamy do czynienia z pewnym fortelem. Owszem, rząd Tuska chce notyfikować jak najszybciej umowę społeczną, ale przede wszystkim w zakresie pomocy publicznej. Wszak PGG, Południowy Koncern Węglowy (dawniej Tauron Wydobycie) i Węglokoks Kraj marudzą, że pieniądze (te 7 mld zł) muszą dostać najpóźniej do końca marca br., bo potem będzie klops. Reszta zapisów nie jest tak ważna, z innymi sprawami można poczekać. Ale utrata płynności finansowej przez spółki węglowe na początku wiosny byłaby katastrofą, nie tylko wizerunkową. I dobrze przy okazji stawiać na rozwiązania systemowe, dzięki którym takie sytuacje nie będą się powtarzać.
Jak wiadomo, wszelka pomoc publiczna bez notyfikacji to byłaby pomoc niezgodna z prawem unijnym i byłaby niezwykle groźna dla górnictwa - zaznacza szef Sierpnia 80.
Hutek uważa, że trzeba wreszcie zająć się sprawą, która nie jest rozwiązana od ponad 30 lat i która jest przyczyną ciągłych problemów polskich kopalń.
Nasze zakłady produkują niespełna 40 mln ton węgla, więc powinna obowiązywać zasada, że w pierwszej kolejności energetyka powinna kontraktować polski węgiel, a dopiero później powinien być sprowadzany węgiel z zagranicy - uważa Bogusław Hutek.
Dzięki temu, jak przekonuje szef górniczej Solidarności, branża potrzebowałaby mniejszego subsydiowania z budżetu państwa, a w momentach koniunktury w ogóle nie trzeba byłoby dopłacać do kopalń.
Co prawda przez 30 lat nikomu to się nie udało i jestem w tej kwestii sceptyczny, ale może ktoś wreszcie podejmie decyzję, że najpierw polskie elektrownie będą kontraktować polski węgiel, a dopiero później obcy - zastanawia się Hutek.