Górnicy są najważniejsi. To oni dostaną najwięcej z budżetu. Nie wojsko, wywiad ani NFZ
To trwa odkąd pamiętam. Polskie górnictwo co parę lat spada w dół finansowej studni i potem wyciągane jest na powierzchnię dzięki pieniądzom podatników. I żadna polityka klimatyczna UE ani Zielony Ład tego nie zmieni. Na próżno szukać u nas nowej Margaret Thatcher, która nie bała się powiedzieć prawdy prosto w twarz brytyjskim górnikom. W Polsce w tej dyscyplinie od lat trenujemy i to ze sporym powodzeniem uniki i zwody. I teraz, kiedy już spóźnieni jesteśmy ze swoją transformacją energetyczną, absolutnie nic się nie zmienia. Nie wierzycie? To zerknijcie na plany budżetu centralnego na bieżący rok.
Mamy już w tym swoją wieloletnią tradycję: górniczy podmiot ledwo zipie, więc rządzący zmieniają jego nazwę, starają się po drodze zgubić dług i tak zaczynają nową przygodę węglową w Polsce. W ten sposób najpierw z Państwowej Agencji Restrukturyzacji Górnictwa Węgla Kamiennego S.A. powstała Kompania Węglowa S.A. Po 14 latach pompowania w nią kasy i rozpaczliwej obrony przed bankructwem spółkę przemianowano na Polską Grupę Górniczą (PGG). Nazwa całkiem inna, czasy też zupełnie różne od tych sprzed dekady czy dwóch.
Ale jedno cały czas się nie zmienia: polskie górnictwo jak ciągło, tak dalej ciągnie z państwowej kasy aż miło. Nie ma żadnego znaczenia to, że już prawie wszyscy w UE ustalili termin odchodzenia od węgla ani to, że narzucana przez Brukselę neutralność klimatyczna ma zapanować już w 2050 r. Polscy podatnicy tak jak do tej pory: dalej będą zrzucać się na węgiel. I to w znacznie większym stopniu niż względem innych, równie ważnych dziedzin naszego życia.
Polskie górnictwo cały czas numerem jeden w budżecie
Nie wierzycie? Na serio nie może być, że dzisiaj - kiedy przynajmniej UE żegna gremialnie węgiel - my do niego dalej dopłacamy i to naprawdę grubą kasę? Ale aby się o tym przekonać wystarczy kilka minut czasu i lektura ustaleń dotyczących Ustawy budżetowej na 2024 r. Zaciekawić nas powinny szczególnie planowane wydatki z budżetu państwa. Że służba zdrowia szwankuje i może tam należałoby grosza dosypać? A może jednak łóżmy jak najwięcej na bezpieczeństwo i jego monitorowanie? Czasy niebezpieczne, nie ma co przecież ryzykować, historia pokazuje, że można na takiej polityce wyczekiwania jedynie stracić. I to bardzo dużo.
To może jednak trzeba dać więcej na naukę i rozwój? Przecież bez tego uciekającego nam od dziesięcioleci Zachodu nie dogonimy. To oczywiste. A może przy okazji będziemy świadkami jakiegoś niezwykłego odkrycia, na czym zyska polska gospodarka i też nasze PKB? Możliwości więc na rozdysponowanie budżetowych pieniędzy jest całkiem sporo. Naprawdę trudno wybierać. Ale okazuje się, że to tylko skomplikowane zadanie na niby. Przecież Ministerstwo Finansów od dziesięcioleci porusza się, przy okazji rozdysponowania pieniędzy budżetowych, po znanych sobie ścieżkach. I teraz robi dokładnie tak samo.
I faktycznie: w tabeli wydatków prym wiedzie kwota 2 mld zł. Taką mają wartość obligacje, które mają podnieść kapitał zakładowy PGG. Pamiętajmy, że jednocześnie w tym też roku ta górnicza spółka ma dostać 5,5 mld zł tytułem subwencji. A w 2022 r. - w ramach wsparcia kopalni do czasu ich zamknięcia, co reguluje podpisana z górnikami w maju 2021 r. umowa społeczna - do PGG trafiło ok. 1,43 mld zł. To podliczmy: w ciągu tylko trzech lat (od 2022 do 2024 r.) Polska Grupa Górnicza ma otrzymać w sumie blisko 9 mld zł publicznej kasy. Całkiem sporo.
Mniej cenimy bezpieczeństwo, wywiad i zdrowie
Ta kwota musi robić wrażenie. Ale mocniej trzeba trzymać się stołka, dopiero jak sprawdzi się poziom wydatków na inne dziedziny życia. Wychodzi wtedy bowiem na to, że jak Polska długa i szeroka wszyscy możemy zazdrościć górnikom. Budżet państwa w ten sposób nie traktuje żadnej innej grupy zawodowej. Nie ma takiej opcji.
Tylko, że w lipcu 2014 r. - te 10 lat temu - miesięczne wydobycie było na poziomie blisko 6,5 mln t węgla. Dwa razy więcej niż teraz. Pierwszy zaś raz spadliśmy poniżej 5 mln t dopiero we wrześniu 2018 r. (4,89 mln t). Mniej niż 4 mln t miesięcznie pierwszy raz policzono w maju 2020 r. (3,19 mln - to do dzisiaj najgorszy wynik). Bardzo podobny wynik nasza branża wydobywcza miała w maju 2024 r. (3,31 mln t). Te dwa rezultaty dzielą cztery lata oraz ponad 6000 miejsc w pracy. Wszak w maju 2020 r. w polskim górnictwie było 81957 etatów.
Więcej o górnictwie przeczytasz na Spider’s Web:
Przesadzam? Wydatki budżetowe na poziomie 2 mld zł dla PGG są na czele listy. Na podium znalazło się jeszcze miejsce dla Narodowego Centrum Nauki (1,643 mld zł) i dla Wojsk Obrony Terytorialnej (1,587 mld zł). Na dalszych miejscach plasują się szpitale kliniczne (1,444 mld zł) oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (844 mln zł), na którą podatnicy mają zrzucić się w zdecydowanie mniejszym stopniu niż na PGG.
Na co państwo w tym roku ma zamiar łożyć znacznie mniej niż na górników? M.in. na Narodowe Centrum Badan i Rozwoju (763 mln zł), na wojska specjalne (750 mln zł), na Służbę Kontrwywiadu Wojskowego (590 mln zł), na Najwyższą Izbę Kontroli (441 mln zł), na Służbę Wywiadu Wojskowego (349 mln zł), na Centralne Biuro Antykorupcyjne (312 mln zł), na system opieki nad dziećmi w wieku do 3 lat (202 mln zł) i na leczenie psychiatryczne (191 mln zł).
Najgorsze, że dopłacamy do giganta na glinianych nogach
Może i nie było nic złego w systematycznym dopłacaniu do naszego górnictwa, gdyby sektor był naprawdę w niezłej kondycji i miał całkiem przed sobą ciekawe perspektywy. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie, a my niczego nie zmieniamy i dalej lekką ręką chcemy wydać na PGG 2 mld zł. Tylko w 2024 r., a jakie miliardy będą proponowane w późniejszych latach. Nie zmienia tego fakt, że nasze górnictwo jeszcze nigdy wcześniej w tak fatalnej sytuacji jak teraz - nie było.
Miesięczne wydobycie węgla już regularnie spada poniżej 4 mln t, ze sprzedażą zresztą jest tak samo. Na polski węgiel cały czas lekko obrażone są elektrownie, które wolą spalać tańszy opał z importu, który zalał ich po takiej a nie innej decyzji premiera Morawieckiego w 2022 r. W efekcie już w maju 2024 r. przy kopalniach było 5,32 mln t węglowych zwałów - najwięcej od czerwca 2021 r. (5,34 mln t).
Ale za to zatrudnienie w PGG i w ogóle w polskim górnictwie węgla kamiennego cały czas ma się znakomicie. W maju br. to było 75578 etatów, czyli więcej rok do roku o 37 miejsc pracy. Rzecz jasna nie ma problemu, żeby z rozrzewnieniem wspominać czasy, kiedy w polskim górnictwie zatrudnionych było co najmniej 100 tys. ludzi. Tak było chociażby dekadę temu: w lipcu 2014 r. Wtedy zatrudnienie w polskim górnictwie było na poziomie 105520.