Tysiące spawaczy i inżynierów poszukiwanych. Duże inwestycje w potrzasku
Europa Zachodnia chce się uniezależnić od rosyjskiego gazu również dzięki wzmocnieniu swojej floty elektrowni jądrowych. Takim energetycznym tropem zamierza też podążać Polska. Ale ten plan ma jedną poważną rysę, przez którą może być nie lada kłopot z jego realizacją? O co chodzi? O brak odpowiedniej liczby rąk do pracy.
Już trzeci rok Unia Europejska dokonuje bezprecedensowej zmiany w swoim miksie energetycznym. Cel jest jeden: uniezależnienie się jak najszybsze od Rosji. W głównej mierze chodzi o zastępowanie w miksie energetycznym gazu ziemnego. Wiadomo, że część tych mocy pokryją OZE, ale energia słoneczna i wiatrowa z pewnością będą potrzebować pomocy. Tą ma gwarantować elektrownia jądrowa. Mniej więcej tak też ma wyglądać transformacja energetyczna w Polsce. Ale już wiadomo, że budowa, która miała ruszyć w 2026 r., będzie miała paroletni poślizg. No i też jest już pewne, że ta inwestycja będzie znacznie droższa, niż to pierwotnie wyliczano. Okazuje się jednak, że to nie największa skaza tego typu planów jądrowych. Obecne budowy nowych reaktorów we Francji, Wielkiej Brytanii i w Szwecji mierzą się bowiem z całkiem innym problemem. Chodzi o miejsca pracy.
Elektrownia jądrowa sama się nie wybuduje
O tych kłopotach z rękami do pracy przy okazji budów nowych elektrowni jądrowych w Europie wspomina Bloomberg. Okazuje się, że producenci energii jądrowej mają coraz większy kłopot ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników: spawaczy, inżynierów i planistów. Problem może nabierać na sile, bo w sumie 25 krajów na całym świecie (w tym kilkanaście w Europie) stawia na energię z atomu i planuje w tym kierunku konkretne inwestycje. Tylko francuski EDF ma wybudować sześć reaktorów za szacunkową kwotę 67,4 mld euro i zaplanować osiem kolejnych. Szwecja z kolei do 2045 r. chce mieć 10 nowych reaktorów atomowych.
Energia nuklearna kończy długą zimę. Będziemy potrzebować wyszkolonych zasobów, aby rozpocząć projekty. Nie mamy zbyt wiele czasu na reakcję - komentuje Philippe Lanoir, prezes ds. przemysłu i energii we francuskiej federacji przedsiębiorców Syntec-Ingenierie.
Branża zwraca także uwagę, że już teraz 220 tys. pracowników jest coraz starsza, a ich następców jakoś nie widać. Tymczasem sektor planuje w ciągu najbliższej dekady stworzyć nawet 100 tys. nowych miejsc pracy.
Polscy górnicy pójdą w atom?
Nowe miejsca pracy przy okazji budowy elektrowni jądrowej to także szansa dla polskiego górnictwa, którego jednym z głównych grzechów jest przerost zatrudnienia. W kwietniu br. w górnictwie zatrudnionych było 75723 pracowników (wzrost rok do roku o 185 etatów). Tymczasem jeszcze w zeszłym roku informowano przy okazji podpisywania przez spółkę Polskie Elektrownie Jądrowe oraz Politechnikę Warszawską umowy dotyczącej kształcenia kadr dla mających powstać w Polsce elektrowni jądrowych, że nasz sektor atomowy będzie potrzebował co najmniej 40 tys. miejsc pracy.
Więcej o elektrowni jądrowej przeczytasz na Spider’s Web:
Te etaty same jednak nie powstaną, trzeba im w tym mocno pomóc. Jak? Pomysły są bardzo różne. Potrzebne są odpowiednie pieniądze - np. rząd brytyjski wraz z EDF, BAE Systems Plc i Rolls Royce chce przeznaczyć 763 mln funtów na zwiększenie liczby praktyk zawodowych i szkoleń zawodowych -ale też odpowiednia promocja. Brytyjczycy chcieli do tego wykorzystać np. metro. Od lutego do kwietnia na stacjach Victoria, Paddington i Charing Cross pojawiały się reklamy brytyjskiego portalu Destination Nuclear: „Cokolwiek zrobisz, możesz zrobić energię nuklearną”. Z kolei w Szwecji przedsiębiorstwo użyteczności publicznej Vattenfall AB, obsługujące pięć reaktorów, przekwalifikowuje obecnych pracowników i rekrutów z innych branż znanych z dużych projektów infrastrukturalnych.
To wąskie gardło. Niektórzy mówią: "Importujmy pracowników z zagranicy", ale to też nie będzie łatwe, ponieważ Francja, Wielka Brytania i inne kraje mają ten sam problem co my - zwraca uwagę Ane Hakansson, profesor fizyki jądrowej.