Elektrownia jądrowa w Polsce – kiedy i za ile? Za późno i za drogo
Rząd w końcu przyznał, że nasze elektrownia jądrowa powstanie z opóźnieniem. Nie jest też tajemnicą, że inwestycja pochłonie dziesiątki miliardów złotych. Patrząc jednak na doświadczenia innych krajów, które porwały się ostatnio na inwestycje w atom, ze sporą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że ten czasowy i kosztorysowy harmonogram jeszcze ulegnie modyfikacjom. Będzie niebezpieczne dla całej transformacji energetycznej w Polsce.
Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. w pierwotnej wersji zakładała, że budowa pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce ruszy w 2026 r. Pierwszy reaktor atomowy miał swoją pracę tym samym zacząć w 2033 r. Kolejne dwa miały być wybudowane w następnych trzech latach. Ale już wtedy eksperci podpowiadali, że dochowanie tych terminów będzie nierealne. Atom ma już to do siebie, że zawsze jest spóźniony i przy okazji kosztuje dużo więcej niż to ktokolwiek wcześniej zakładał. Skoncentrowany na autopromocji rząd Mateusza Morawieckiego jednak tego typu uwagi uparcie zbywał. Teraz gabinet Donalda Tuska w końcu odkrywa atomowe karty.
W 2028 r. planowane jest wylanie pierwszego betonu na budowie elektrowni jądrowej - oznajmił w Sejmie Maciej Bando, wiceminister klimatu i środowiska, a także pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Elektrownia jądrowa, czyli dłużej i drożej
Elektrownie jądrowe raczej nie powstają na czas, opóźnienie wydaje się być wpisane w DNA tego typu inwestycji. Na początku tego roku francuska spółka energetyczna EDF poinformowała, że elektrownia jądrowa Hinkley Point C nie powstanie w 2027 r. a w 2031 r. Jeszcze w 2016 r. koszt tej budowy szacowano na 18 mld funtów. Dzisiaj to już 35 mld funtów. I jeszcze jeden przykład: pod koniec 2021 r. na zachodnim wybrzeżu Finlandii uruchomiono trzeci reaktor elektrowni jądrowej Olkiluoto: z blisko 13-letnim opóźnieniem.
Więcej o elektrowni jądrowej przeczytasz na Spider’s Web:
I już jest przesadzone, że w Polsce nie będzie inaczej. Maciej Bando, w trakcie sejmowej dyskusji przyznał, że pierwszy reaktor będzie gotowy najwcześniej w 2035 r., czyli dwa lata później niż wskazywały na to pierwotne plany. Na początku naszych atomowych wizji mówiło się o sumach mniejszych niż 100 mld zł. Jeszcze na początku 2023 r. ówczesny szef aktywów państwowych - Jacek Sasin mówił o kwocie nie większej niż 100 mld zł. Ale już wiadomo, że jednak będzie drożej.
Na dzień dzisiejszy koszty budowy tej inwestycji szacowane są na 115 mld zł. Jest to koszt techniczny. 35 mld zł to szacunek kosztów towarzyszących - wylicza pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Część tej kwoty (30 proc.) to finansowanie własne, a część (70 proc) z kolei to finansowanie dłużne.
A co z odpadami? Poszukiwania gminy trwają
Warto przypomnieć, ze cały czas nie wiadomo, gdzie będzie zlokalizowane nowe składowisko odpadów promieniotwórczych. Jak informowało nas Ministerstwo Klimatu i Środowiska: proces naboru gmin przedłużono co najmniej do końca bieżącego roku. Już trzeci raz trzeba wydłużać ten termin, chętnych cały czas nie ma.
Do tej pory żadna z gmin nie wyraziła zainteresowania uczestnictwem w procesie wyboru miejsca na nowe składowisko powierzchniowe odpadów promieniotwórczych nisko- i średnioaktywnych krótkożyciowych (NSPOP). Wpływ na to miało prawdopodobnie to, że nabór został przedłużony w czasie przed wyborami samorządowymi - tłumaczy resort klimatu i środowiska.
Samorządowcy kuszeni są coroczną dopłatę z budżetu państwa w wysokości 400 proc. dochodów z tytułu podatku od nieruchomości znajdujących się na terenie gminy (nie więcej niż 10,5 mln zł).