„Hit inwestycyjny” od PKO BP. 100 lat czekania i?Prześwietliłam ofertę
Mowa o listach zastawnych. PKO BP po raz pierwszy od dekad zaoferuje zwykłemu Kowalskiemu PKO BP. To bardzo bezpieczne papiery, a zarobić można 5 proc. w skali roku. Zapisy ruszają 1 października. Sprawdziłam, jak wypadają w porównaniu z obligacjami
O tym, że PKO BP chce zaoferować Polakom nowy rodzaj instrumentu inwestycyjnego, pisałam już w Bizblog, ale nie znaliśmy wszystkich szczegółów. W końcu PKO BP jednak dopiął wszystko na ostatni guzik i już wiadomo, co, gdzie, kiedy i za ile.
Co to są listy zastawne?
Listy zastawne to papiery wartościowe emitowane przez bank hipoteczny - w tym przypadku PKO Bank Hipoteczny należący do PKO BP. Zabezpieczeniem listu zastawnego jest udzielony wcześniej kredyt hipoteczny, a pieniądze pozyskane od inwestorów z emisji listów zastawnych służą do refinansowania udzielonych wcześniej kredytów. Czyli robi nam się wehikuł, który generuje dodatkowe pieniądze pod zabezpieczenie hipoteki. Dzięki temu banki mają więcej środków na finansowanie gospodarki.
Listy zastawne są bardzo bezpiecznym instrumentem finansowym, zdarza się, że ich rating jest nawet wyższy niż rating rządowych obligacji.
Nie jest to zupełna nowość, listy zastawne bowiem dotąd były oferowane w Polsce, ale tylko inwestorom instytucjonalnym, a nominał jednego listu w związku z tym wynosił 500 tys. zł.
Ale również dla zwykłego Kowalskiego nie jest to do końca nowość, bo zwykli ludzie mogli w ten sposób inwestować jeszcze przed wojną, instrument ten wraca więc po niemal stu latach.
Więcej w Bizblogu na temat pieniędzy
Ile można zarobić na listach zastawnych?
No to teraz wróćmy do pytania: co, gdzie, kiedy i za ile? PKO BP ujawnił już szczegóły oferty. Zapisy ruszają 1 października i potrwają do 21 października. Listy będą trzyletnie (choć mówiło się nawet o 20 latach), nominał jednego listu to 1 tys. zł i nie ma limitu, jaki jedna osoba może zainwestować. Jednak cała pula emisji to 1 mld zł, więc można kupować „do wyczerpania zapasów”. W razie bardzo wysokiego popytu podczas zapisów pula może zostać powiększona o dodatkowe 0,2 mld zł.
Gdzie można je kupić? Można samodzielnie w aplikacji albo serwisie iPKO, można też w placówkach Biura Maklerskiego PKO BP i w oddziałach PKO Banku Polskiego, które świadczą usługi maklerskie.
Oprocentowanie będzie okresowo stałe i będzie się zmieniać co pół roku. Co pół roku będą też wypłacane odsetki. Wiemy, że na start będzie to 5 proc. w skali roku, a potem stopa referencyjna NBP + 0,25 pkt proc.
Bank przewidział też dodatkowe zachęty:
- 0 proc. prowizji od kredytu hipotecznego, jeśli kredytobiorca będzie posiadał listy o wartości min. 20 proc. kwoty wnioskowanego kredytu przez min. rok;
- darmowy rachunek inwestycyjny w BM PKO BP do końca 2028 r., jeśli zostanie on otwarty do końca października 2025 roku.
Czy to się opłaca?
PKO BP podczas konferencji prasowej dotyczącej tej emisji nie chciał pokusić się o porównanie tej oferty do obligacji skarbowych, choć z perspektywy inwestora nie zaglądającego pod podszewkę, to dość podobne instrumenty - bezpieczne, długoterminowe, można się pozbyć ich przed terminem na giełdzie.
Przedstawiciele banku tłumaczyli, że solidne porównanie wymaga większej analizy.
No to ja zrobię dla was mniejszą analizę. Ale za to użyteczną. Bo moim zdaniem oferta PKO BH może nieco rozczarować szczególnie tych, którzy na nią czekali, czyli coś już tam słyszeli o tym planach.
Bo kilka miesięcy temu, kiedy pojawił się temat tej emisji przez PKO BP, wieść niosła, że bank zaoferuje oprocentowanie o 0,2-0,6 pkt proc. od zwykłych obligacji. I to nie dziwne, bo obligacje Polacy już doskonale znają, tymczasem listy zastawne to nowość, jeśli chce się więc kogoś przekonać, żeby spróbował czegoś nowego, trzeba go jakoś zachęcić.
Tymczasem okazuje się, że PKO BP zdecydował się na oprocentowanie, które obligacji wcale nie przebija za bardzo. Przypomnę, że listy zastawne mają dawać 5 proc. w skali roku. Tymczasem:
- obligacje roczne dają tyle samo, aczkolwiek są to zmiennoprocentowe papiery, więc te 5 proc. jest w pierwszym miesiącu, a potem stopa referencyjna NBP, która dziś wynosi 4,75 proc.;
- obligacje dwuletnie zmiennoprocentowe dają w pierwszym miesiącu nawet 5,15 proc., a potem stopa referencyjna NBP+0,15 pkt proc.
- obligacje trzyletnie stałoprocentowe wręcz wyraźnie przebijają ofertę listów zastawnych, bo dają 5,4 proc. przez wszystkie trzy lata, są na taki sam termin, więc stanowią bezpośrednią konkurencję dla oferty;
- obligacje czteroletnie dają w pierwszym roku nawet 5,75 proc., a w kolejnych rocznych okresach odsetkowych inflacja + 1,5 pkt proc.;
- obligacje dziesięcioletnie dają nawet obecnie 6 proc. w pierwszym roku, a potem inflacja + 2 proc.
Czy listy wyraźnie dominują nad ofertą obligacji? Nie.
Co więcej, dodatkowe zachęty też mogą rozczarowywać. Mówimy bowiem o braku prowizji przy kredycie, z której banki i tak często rezygnują w ramach różnych promocji, i darmowych rachunku inwestycyjnym, tymczasem przypomnę, że jakiś czas temu w mediach spekulowano, że PKO BP bierze po uwagę obniżenie marży przy hipotekach, a nie prowizji, a na dodatek listy zastawne mogłyby stanowić wkład własny w kredycie hipotecznym i to bez konieczności spieniężania tych papierów - i to byłoby coś.
A tak zostaje trochę rozczarowanie przy zaostrzonym apetycie.
