Niemcy krzyczą: zero emisji, a w piwnicy palą węglem. UE nie czuje tego swądu?
Chociaż Niemcy nie wycofują się z planów dotyczących węgla, to w tym roku żadna elektrownia u naszych zachodnich sąsiadów nie będzie zamknięta. Zdaniem analityków, to jasny sygnał, że Bruksela nie będzie już kurczowo trzymała się celów redukcji emisji na 2030 i 2040 r.

W Polsce związkowcy ciągle czekają na reakcję rządu w sprawie apelu o jak najszybsze spotkanie, poświęcone umowie społecznej, która zakłada stopniowe wycofywanie się z węgla i zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 r. Jak twierdzi Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, mogą jeszcze poczekać, ale nie więcej niż kilkanaście dni.
Rząd swoim zachowaniem pcha nas w stronę konfliktu - przestrzega.
Tymczasem w UE coraz więcej analityków skłania się do opinii, że wcześniej wyznaczone przez Brukselę cele klimatyczne dotyczące redukcji emisji na 2030, 2040 i 2050 r. są coraz mniej prawdopodobne do zrealizowania.
Cel na rok 2050 ma charakter bardziej filozoficzny, ale spodziewam się, że cele pośrednie na lata 2030 i 2040 będą przedmiotem debaty - zapowiada Lorenzo Parola, partner zarządzający w kancelarii prawnej Parola Associati, cytowany przez Montel News.
Niemiecki węgiel hamulcowym dla polityki klimatycznej UE
Skąd takie wnioski? Eksperci w pierwszej kolejności wskazują na Niemcy i ich politykę względem węgla. Przypomnijmy, że w tym roku tamtejsza Federalna Agencja Sieci (Bundesnetzagentur) nie wydała żadnych zakazów dla eksploatacji elektrowni węglowych. Nasi zachodni sąsiedzi przy tym nie ukrywają, że węgiel jest niezbędną rezerwą do ochrony sieci elektroenergetycznej w sytuacji kryzysowej. I tym tropem podążyć ma też Komisja Europejska.
Nie sądzę, aby Komisja Europejska otwarcie zrewidowała cele. To będzie robione w ukryciu, stopniowo, jak to często bywa, gdy Niemcy łamią zasady i nikt ich nie egzekwuje - przekonuje Lorenzo Parola.
Więcej o węglu przeczytasz w Bizblog:
Dlatego też, jak wskazują eksperci, nieprzypadkowo zmienia się już retoryka szefowej KE Ursuli von der Leyen, która obecnie w rozmowach o rynku energetycznym koncentruje się w pierwszej kolejności na bezpieczeństwie i przystępności cenowej. Stąd przewidywania co do zwolnienia unijnej transformacji energetycznej. O rezygnacji jednak nie ma mowy.
Przejście na czystszą energię będzie kontynuowane, nawet jeśli wzrost gospodarczy spowolni - przewiduje Michele Governatori, szef ds. energii we włoskim think tanku Ecco.
Węgiel jednak lepszy niż gaz ziemny?
Wcześniejsza taktyka Niemców zakładała wycofanie się z węgla (nie później niż w 2038 r.) wraz z rozwojem energetyki słoneczne, wiatrowej, a także tej z gazu ziemnego. Ale to już raczej nie jest aktualne. Volker Quaschning, profesor systemów energii odnawialnej na Uniwersytecie Techniczno-Ekonomicznym w Berlinie, w rozmowie z Frankfurter Rundschau, zwraca uwagę, że biorąc pod uwagę wycieki metanu, które są szczególnie wysokie w przypadku gazu szczelinującego, ślad węglowy elektrowni gazowych jest tylko nieznacznie lepszy niż elektrowni węglowych.
Dlatego utrzymanie elektrowni węglowych w działaniu ma w rzeczywistości większy sens niż marnowanie ogromnych sum dotacji na szkodliwe dla klimatu elektrownie gazowe - twierdzi prof. Volker Quaschning.
Zgodnie z wcześniejszym planem w 2030 r. Niemcy mają wytwarzać nawet 80 proc. energii z OZE. Poprzedni rok był dla naszych zachodnich sąsiadów pod tym względem rekordowy. Odnawialne źródła odpowiadały za więcej niż 275 TWh, co dało udział w produkcji energii na poziomie 63 proc.