Coraz częściej i głośniej mówi się o programie dobrowolnych odejść z PGG. Nowe władze spółki potrzebowały ledwo kilku miesięcy, żeby zrozumieć, że bez poważnej restrukturyzacji zatrudnienia nie uda im się związać końca z końcem. Nawet jak do tej górniczej kasy bez dna państwo co chwilę będzie dosypywać pieniądze podatników. Szybko też ruszyła giełda w sprawie wysokości odprawy. Pojawił się pomysł, że by o tym zdecydowali sami górnicy.
Nie trzeba było mieć doktoratu z zarządzania zasobami ludzkimi, żeby już wiele miesięcy temu zrozumieć, że Polska Grupa Górnicza (PGG) ma spory przyrost zatrudnienia. Wydobycie zaś i sprzedaż węgla szurają po dnie, przez co spółka z wciśniętym do końca pedałem gazu pędzi na ścianę. Warto pamiętać, że wcześniej PGG wnioskowała o 600 mln zł pomocy, którą dostała i którą przeznaczono na wypłatę górnikom dwóch premii. Zresztą o fatalnej kondycji tak po prawdzie całej branży, nie tylko PGG, świadczą także wyniki polskiego górnictwa za pierwszy kwartał 2024 r. Agencja Rozwoju Przemysłu poinformowała, że w okresie od stycznia do marca br. polskie górnictwo węgla kamiennego miało stratę w wysokości 642,02 mln zł. Rok temu w pierwszym kwartale 2023 r. to był zysk na poziomie 3,23 mld zł.
Widzimy, że różnica pomiędzy Planem Techniczno-Ekonomicznym z października 2023 r. a tym, co sprzedamy w 2024 r., wynosi około 3 mln ton węgla mniej. Oznacza to uzyskanie przychodów o około 2 mld zł niższych, niż zakładał to plan z 2023 r. - zdradza w rozmowie z Rzeczpospolitą Leszek Pietraszek, szef PGG.
PGG z programem dobrowolnych odejść
Ale pomimo tak kiepskich danych nikt się nawet nie zająknął o wcześniejszym odchodzeniu górników z pracy. Wręcz odwrotnie: modna była narracja skupiająca się wyłącznie na podpisanej w maju 2021 r. umowie społecznej, która zakłada likwidację ostatnich kopalni w 2049 r. Program dobrowolnych odejść mógł być realizowany tylko i wyłącznie w przypadku wygaszania kopalni. I w końcu nowych szef PGG postanowił to zmienić.
Obecnie ten program uruchamiany jest tylko wtedy, kiedy zamykamy kopalnie. My chcielibyśmy jednak móc te programy uruchomić wcześnie - przekonuje Pietraszek.
Więcej o PGG przeczytasz na Spider’s Web:
Jednocześnie prezes PGG twierdzi, że nie planowane są żadne wcześniejsze zwolnienia. W przypadku dobrowolnego odejścia mowa byłaby o wypłacie odprawy: jednorazowo lub co miesiąc przez pięć lat. Leszek Pietraszek wylicza, że w przypadku, kiedy z takiego mechanizmu skorzystałoby 2 tys. pracowników, to spółkę kosztowałoby to ok. 530 mln zł. Ale zdaniem związkowców te liczby mogą być jednak zaniżone. Wszystko zależy od wysokości zaproponowanej odprawy.
To rząd, który de facto jest właścicielem kopalń, powinien określić, jakie chce osiągnąć cele takiego programu i dobrać do niego właściwe instrumenty. Jeśli chcielibyśmy, żeby odeszło 4 tys. ludzi, to ta kwota musi być znacząco większa, natomiast jeśli tylko 2 tys. to ona może być mniejsza - przekonuje w rozmowie z nettg.pl Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80.
O wysokości odprawy zdecydują sami górnicy?
A jak dokładnie powinna wyglądać ta marchewka kusząca górników szybszym odejściem z pracy? Na górniczych forach internetowych proponowana jest kwota nawet 300 tys. zł. Bogusław Hutę, szef górniczej Solidarności, twierdzi jednak, że nie znają jeszcze żadnych szczegółów, nie padły też ze strony pracodawcy jeszcze żadne konkrety, więc trudno odnieść się do tych internetowych propozycji. Ziętek z Sierpnia 80 ma pomysł, kto mógłby ostatecznie zdecydować o wysokości jednorazowej odprawy. Odpowiedź mógłby dać sondaż przeprowadzony wśród pracowników PGG.
Nie jest żadnym kłopotem, żeby taki sondaż przeprowadzić i zapytać, ilu byłoby chętnych do odejścia przy jakiejś kwocie, a ilu przy innej - uważa szef WZZ Sierpień 80.