Druga elektrownia atomowa. Bełchatów poważnym kandydatem
Dariusz Marzec, prezes PGE, przyznał przy okazji uroczystości związanych z Centralnymi Obchodami Dnia Górnika w Bełchatowie, że spółka rozmawia z rządem w sprawie lokalizacji drugiej elektrowni jądrowej. Wcześniej poddano pod dyskusję pomysł jej budowy w sąsiedztwie aglomeracji górnośląskiej, ale do tej pory nikt tym tematem na poważnie się nie zajął.
Naukowcy z Politechniki Śląskiej w Gliwicach razem z kolegami z Uniwersytetu w Princeton przeprowadzili analizy, z których jasno wynika, że w 2050 r., kiedy w UE ma już zapanować neutralność klimatyczna, Polska nie będzie potrzebowała 6–9 GW mocy atomowych, jak zakłada obecna wersja programu polskiej energetyki jądrowej, ale co najmniej 15–18 GW. Jest wiec oczywiste, że po wybudowaniu w nadmorskim Choczewie pierwszej elektrowni jądrowej, trzeba będzie szukać lokalizacji dla kolejnych. Okazuje się, że Ministerstwo Przemysłu planuje rozpocząć analizy dotyczące trzeciej tego typu mocowni. Ale zanim do tego dojdzie, ruszył już wyścig o to, gdzie ruszy budowa elektrowni atomowej nr 2. Właśnie na prowadzenie wysunął się Bełchatów.
Rozmawiamy z rządem i rekomendujemy rządowi, żeby Bełchatów był jedną z analizowanych bardzo poważnie lokalizacji odnośnie umiejscowienia drugiej elektrowni jądrowej w Polsce - przyznał w trakcie obchodów Dnia Górnika Dariusz Marzec, szef PGE.
Druga elektrownia jądrowa w Polsce powstanie w Bełchatowie?
Nie ma w tym żadnej sensacji. O Bełchatowie, w kontekście budowy drugie elektrowni jądrowej, mówi się nie od dziś. Teraz okazuje się, że są już prowadzone rozmowy z rządem na ten temat. Zdaniem prezesa PGE lepszej lokalizacji dla takiego przedsięwzięcia w naszym kraju nie ma.
Tutaj są ludzie, tu są kompetencje energetyczne, jest tradycja i infrastruktura energetyczna. Jest bardzo wiele rzeczy, które są niezbędne do ulokowania tego rodzaju źródeł wytwórczych w tym miejscu i mamy głębokie przekonanie, że te wszystkie elementy należy brać pod uwagę - twierdzi Dariusz Marzec.
Już w listopadzie br. prawie 30 organizacji związkowych z kompleksu energetycznego w Bełchatowie i Turowie zaapelowało w tej sprawie do premiera Tuska. Za taką lokalizację ma przemawiać m.in. dostępność wody chłodzącej dla obiektów jądrowych, możliwość wykorzystania do budowy bloku jądrowego istniejącej infrastruktury bloku węglowego, potencjał pracowniczy z kadrą inżynieryjno-techniczną, a także większa społeczna akceptacja na terenach przemysłowych w obliczu dekarbonizacji. Taka aktywność tamtejszych związkowców też nie dziwi. Wszak to również walka o nowe miejsca pracy.
Górny Śląsk milczy jak zaklęty
Tymczasem nowe etaty w energetyce jądrowej wydają się w ogóle nie interesować górników z górnośląskich kopalni. Tamtejszych samorządowców chyba to też mało obchodzi. A przecież już w trakcie organizowanych w Katowicach Energy Days 2024 padł pomysł zlokalizowania elektrowni jądrowej właśnie niedaleko aglomeracji.
Wtedy udałoby nam się pokonać wiele aspektów gospodarczych. Przecież elektrownia jądrowa jak najbardziej może wydarzyć się w południowej części Polski - stwierdził dr hab. inż. Łukasz Bartela z Politechniki Śląskiej.
Więcej o elektrowni jądrowej przeczytasz na Spider’s Web:
Wskazano przy tej okazji na amerykański projekt Coal-to-Nuclear, dzięki któremu tamtejsze elektrownie węglowe, skazane na zamknięcie do 2035 r., miałyby szansę na drugie życie. Zasoby ludzkie z górnictwa byłyby wykorzystane w nowych elektrowniach jądrowych.
To miejsca pracy z lepszym miesięcznym uposażeniem. Zwiększa się w ten sposób więc przychód na mieszkańca i więcej pieniędzy trafia do kasy z tytułu podatków - stawia sprawę jasno Leszek Hołda, prezes Bechtel Polska.
Niestety, na razie trudno mówić o jakimkolwiek zainteresowaniu takim tematem ze strony śląskich samorządowców. A górników wydaje się interesować wyłącznie jeden temat, czyli realizacja umowy społecznej, w co podobno już nawet w rządzie przestają wierzyć.