Górnicy rozdają ulotki, a powinni ruszyć na Warszawę. Ale nie pod kancelarię premiera
Górnicy już tak mają, że wypowiadają się na głos co jakiś czas. Potem znowu długo milczą, w końcu ponownie wypowiadają się na jakiś społecznie ważki temat. Tylko wyjątkowi złośliwcy tę ich zmienną aktywność porównują do kalendarza wyborczego, widząc niby jakieś korelacje. Dla mnie ważniejsza jest amnezja, na którą cierpią górnicy, odkąd pamiętam. Bo przecież tak wygodniej.
Górnicy, którzy chyba zapadli w paroletni sen, teraz się dopiero obudzili i spostrzegli, że rzeczywistość przybrała, jak akurat smacznie drzemali, kształty dla nich niedopuszczalne. Dziwnym trafem największa aktywność górników zbiega się z organizowanymi w Polsce wyborami. Za rok te prezydenckie, znamy już bodaj najważniejszych kandydatów, czas więc najwyższy, żeby się odezwali związkowcy. I tak się też stało.
Rząd zaczął wdrażać przepisy Europejskiego Zielonego Ładu i bez zahamowań dostosowuje swoją politykę wobec górnictwa do coraz bardziej szalonych pomysłów Unii Europejskiej - czytamy w ulotkach, jakie NSZZ „Solidarność” zaczęła kolportować w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej (PGG).
Żeby było jasne: rząd Tuska po roku oceniam osobiście prawie tak surowo, jak poprzedni rząd Morawieckiego. Jeden i drugi gabinet nie stać na strategię energetyczną i jej konsekwentną realizację. Mamy za to festiwal obietnic i uników. Ale to wcale nie znaczy, że mamy przez to zakrzywiać rzeczywistość. A tak właśnie oceniam tę górniczą ulotkę.
Górnicy wiedzą, jak było z tym Europejskim Zielonym Ładem
Tak, wiem, górnicy nie od dzisiaj krzywo patrzą na Europejski Zielony Ład. I też wzywanie do krajowego referendum w sprawie odrzucenia tego dokumentu słychać było wcześniej. Każdy ma prawo do swojej oceny, górnicy też. Ale nie w tym rzecz. Przypomnijmy sobie, kto na ten Zielony Ład pierwszy się zgodził, dobrze? Otóż w 2021 r. zgodę na takie prawo klimatyczne, które jest fundamentem dla Zielonego Ładu, przyjął rząd Mateusza Morawieckiego. Ten sam, który też w 2021 r. podpisał z górnikami umowę społeczną, pozwalającą im fedrować do 2049 r. Wcześniej w 2020 r. premier Morawiecki zgodził się na zwiększenie limitu redukcji emisji gazów cieplarnianych z 40 do 55 proc.
Jasne, dzisiaj Morawiecki stara się zawrócić Wisłę kijem i chce wszystkim udowodnić, że potem sprzeciwiał się pojedynczym regulacjom. Ale o tym, że to nie miało większego znaczenia, bo główna konstrukcja przepisów prawa była już uzgodniona, słowem nie wspomina. I w porządku, tak przecież wygląda nasza polityka ostatnio. Można kłamać do woli, liczy się tylko to, ilu potencjalnych wyborców złapie się na nasze łgarstwo, nic więcej. Morawiecki czerpię i będzie czerpał z tego garściami, widocznie inaczej nie potrafi.
Tylko że jednej grupy zawodowej w ten sposób nie zdoła okłamać. Przecież górnicy doskonale zdają sobie z tego sprawę, kto z Polski podpisywał podwaliny pod Europejski Zielony Ład. Wtedy akurat nabrali wody w usta, bo skoncentrowani byli na negocjacjach w sprawie umowy społecznej i kolejnych podwyżkach, taka prawda, nawet jak mało wygodna. A że rząd Zjednoczonej Prawicy dbał o nich wyjątkowo, to nikt się z tego szeregu nie wyrywał do przodu i wszyscy siedzieli cicho.
Zamiast drukować ulotki, lepiej jedźcie na Nowogrodzką
Ale czy tego, że za Europejski Zielony Ład odpowiada głownie Morawiecki i jego ekipa, dowiemy się z tych górniczych ulotek? Nic z tych rzeczy. Zamiast tego jesteśmy manipulowani.
Wciąż masz szansę, by skutecznie powstrzymać rządzących przed trwałym wprowadzeniem przepisów Europejskiego Zielonego Ładu - projektu, który już drenuje nasze kieszeni, wpływając na wysokość comiesięcznych rachunków - czytamy w ulotce.
I tak jest w prawie każdym akapicie: to wina i odpowiedzialność obecnego rządu, który trzeba w tej sprawie ze wszech miar powstrzymać. Ani słowa o poprzednich podpisach Morawieckiego. Amnezja? Nic z tych rzeczy, bardziej spryt. No bo gdyby górnicy byli w tej ulotce szczerzy i napisali dokładnie, kiedy i kto z Polski ten Ład przyjął, to wtedy ryzykowaliby bardzo jedno, podstawowe pytanie:
A gdzie wtedy wy byliście, szanowni górnicy?
Pretensje o umowę społeczną to już szczyt hipokryzji
W ulotce kolportowanej w kopalniach PGG jest jeszcze o Krajowym Planie w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 r. i o umowie społecznej.
W sprawie notyfikacji umowy społecznej też nic się nie dzieje. Politycy składają różne deklaracje, ale efektów nie widać - pisze NSZZ „Solidarność” do górników.
Związkowcom tutaj też wygodnie jest przemilczeć inny niewygodny fakt. Otóż premier Mateusz Morawiecki przecież powołał w ciągu czterech lat czterech pełnomocników ds. górnictwa: Adama Gawędę, Artura Sobonia, Piotra Pyzika i Marka Wesołego. Do pierwszego trudno mieć pretensje o umowę społeczną, bo zrezygnował ze stanowiska, zanim zaczęły się rozmowy o tym dokumencie. Ale co z resztą? Soboń po wynegocjowaniu tej umowy czmychnął do Ministerstwa Rozwoju i Technologii. A Pyzik i Wesoły w kółko opowiadali, jak to jeżdżą do Brukseli i rozmawiaj o umowie społecznej.
Więcej o górnikach przeczytasz na Spider’s Web:
Ale efektów żadnych nie było. Nie pamiętam wtedy ulotek w kopalniach, które wzywały do postawienia tych pełnomocników na baczność. Co jeździli na Śląsk, to górnicy spijali im z ust każde słowo. Potem wszyscy poklepali się po plecach, jakiś toast poszedł i po sprawie. Jak związkowcy wtedy protestowali, że tak ważne dla nich stanowisko stało się bezpieczną przystanią dla partyjnych spadochroniarzy? Wszyscy milczeli, jak grób. Za to teraz, trzy i pół roku po podpisaniu umowy społecznej, pretensji jest na pęczki. Tak, to ma sens i nie jest w ogóle ukierunkowane politycznie.
Dlatego dla górników mam radę: wydrukowanie takich ulotek i ich kolportaż to pewnie niewielkie koszty. Ale wynajęcie paru autokarów też jest z pewnością w ich możliwościach finansowych. Mają także w tym doświadczenie, nieraz tak wszak najeżdżali już Warszawę. Dlatego powinni zarzucić to drukowanie i czym prędzej udać się do stolicy. Ale tym razem wyjątkowo ani nie pod kancelarię premiera, ani pod siedzibę Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Waszym celem powinna być ulica Nowogrodzka, gdzie znajduje się główna siedziba Prawa i Sprawiedliwości. To tamtejsi ludzie w ostatnich latach najbardziej namieszali w górnictwie i do nich powinniście mieć największe pretensje.