REKLAMA

Polska obroniła tytuł ekohamulcowego UE. Wyjaśniamy, czym jest Nature Restoration Law

Jeżeli jeszcze ktokolwiek wierzył w to, że rząd Donalda Tuska jest bardziej zielony od poprzedniej ekipy Mateusza Morawieckiego, to przy okazji glosowania w sprawie rozporządzenia dotyczącego odbudowy zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law), musiał zrozumieć, się myli. Polska znowu pokazała, że z ekologią nie jest za pan brat i była przeciw kolejnemu elementowi Europejskiego Zielonego Ładu, ale tym razem przegraliśmy z kretesem.

ekologia-UE-stawia-na-odbudowe-przyrody
REKLAMA

Jeszcze na początku 2024 r. można było mieć wrażenie, że rząd pod wodzą Donalda Tuska zdecydowanie poważniej podjedzie do transformacji energetycznej niż poprzednicy, przy okazji szanując ekologię. I też tym samym wkomponuje się w działania podejmowane przez Brukselę, która celuje w redukcję emisji i neutralność klimatyczną. Można też było uwierzyć w to, że po zmianie władzy u nas, nie będziemy już więcej drzeć energetycznych szat na unijnych salonach. A na rodzimym podwórku w końcu powstanie jakiś transformacyjny drogowskaz, dziki czemu będzie można w końcu zaplanować węglowy rozwód. Nawet Ministerstwo Przemysłu stworzono i ulokowano w Katowicach, żeby być bliżej górników i prowadzić ich za rączkę przez następne lata. 

REKLAMA

Ale w kolejnych miesiącach nowelizacja ustawy wiatrakowej utknęła w miejscu, ów resort przemysłu co tydzień obiecywał górnikom dochowanie zapisów umowy społecznej, która zakłada produkcję węgla jeszcze przez ćwierć wieku - do 2049 r. Z kolei Ministerstwo Klimatu i Środowiska coraz bardziej boi się górniczego gniewu i już wycofuje się z nowych norm jakości paliw stałych, w tym węgla. A teraz ostateczny dowód na to, że niestety między Tuskiem a Morawieckim większych energetycznych różnic nie ma: Polska opowiedziała się przeciwko jednemu z głównych elementów Europejskiego Zielonego Ładu, czyli rozporządzeniu dotyczącemu odbudowy zasobów przyrodniczych UE: Nature Restoration Law (NRL). I przegrała.

Odbudowa ekologii UE, czyli awantura w Austrii i prokurator

Ale nie tylko nasz kraj opowiedział się przeciwko temu planu, wycelowanemu w odbudowę unijnej ekologii przyrody. Oby nas stanęły w tej sprawie rzecz jasna Węgry ale też Włosi, Holendrzy, Finowie i Szwedzi. A Belgowie wstrzymali się od głosu. I nie ma w tym większego zaskoczenia. Bo od początku procedowania NRL było wiadomo, że te regulacje dzielą UE prawie na pół. W zeszłym roku ostateczny tekst rozporządzenia przeszedł w Parlamencie Europejskim ledwie 36 głosami. Więc i teraz od początku było wiadomo, że będzie bardzo blisko: tak do przyjęcia tych przepisów, jak do ich odrzucenia. Ostatecznie z wcześniejszych, wewnętrznych ustaleń postanowiła wyłamać się Leonore Gewessler, minister klimatu w Austrii, i zagłosowała „za” NRL. Na to zareagował już Karl Nehammer, kanclerz Austrii, który już poinformował Brukselę, że głos Gewessler nie ma poparcia Wiednia i zapowiedział zgłoszenie sprawy do prokuratury. To może prawdopodobnie też oznaczać koniec turkusowo-zielonej koalicji w Austrii.

Austria złoży do ETS skargę o unieważnienie. Głos federalnej minister Gewesslera nie jest zgodny z wolą krajową i dlatego nie może zostać wydany zgodnie z konstytucją - stawia sprawę jasno Daniela Hausberger, rzeczniczka kanclerza Austrii.

NRL, czyli o co w ogóle chodzi?

Już dawno żadne unijne regulacje nie wywołały tylu emocji, co właśnie te dotyczące unijnej ekologii. Zużywająca ogromne ilości pestycydów Holandia przewiduje z tego powodu kłopoty. A najbardziej zalesiona Szwecja razem z Finlandia już liczą astronomiczne koszty nowego prawa. A jak Polska tłumaczy swój sprzeciw wobec NRL? 

Nie możemy poprzeć NRL z powodu nadmiernych obciążeń administracyjnych i braku długofalowego planu finansowego - twierdzi Paulina Hennig-Kloska, szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Więcej o ekologii przeczytasz na Spider’s Web:

A o co w ogóle ten hałas? Nature Restoration Law jest jednym z głównych elementów Zielonego Ładu, dzięki któremu UE planuje w 2050 r. być neutralna klimatycznie. Najważniejszym założeniem jest odbudowa unijnej przyrody, która powinna do końca obecnej dekady objąć co najmniej 20 proc. obszarów morskich i lądowych UE. Do 2030 r. trzeba będzie też, zgodnie z przyjętym NRL, przywrócić nie mniej niż 25 tys. km rzek do stanu swobodnego przepływu, co ma być receptą zarówno na przyszłe powodzie, jak i susze. Mowa jest też m.in. o odbudowie populacji owadów zapylających. Ekolodzy i aktywiści klimatyczni są zachwyceni nowym prawem. 

Rozporządzenie w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych oznacza zdrowsze lasy, swobodnie płynące rzeki, więcej terenów zielonych w miastach. Oznacza mniej susz, powodzi i fal upałów, czystsze powietrze i wodę, bezpieczne rolnictwo i gospodarkę opartą na stabilnych fundamentach. Szacunkowe korzyści płynące z odbudowy są średnio 8–10 razy większe niż jej koszty - twierdzi Dariusz Gatkowski z WWF Polska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA