Pacjent z rozbitą dłonią wchodzi do szpitala. Żąda długiego zwolnienia lekarskiego. Lekarz odmawia. I wtedy pada cios – nie metaforyczny, a fizyczny. Uderzenie w krtań. Potem oplucie, wyzwiska. I ucieczka – próbował opuścić kraj, zanim go zatrzymano na lotnisku.

To już nie tylko nadużywanie systemu. To nowy poziom. Moment, w którym L4 przestaje być świadczeniem zdrowotnym, a staje się niezbywalnym przywilejem. W głowach niektórych – prawem do wolnego, które lekarz ma wystawić i kropka, nieważne, czy mu się należy, czy nie.
Chorobowe jako styl życia
Już od dawna wiadomo, że wokół zwolnień lekarskich narosła cała subkultura. Remoncik, piwko, wypad na Mazury – L4 to alternatywa dla urlopu. Dane to potwierdzają:
- 240 milionów dni na chorobowym w 2024 roku,
- ponad 52 miliony złotych zakwestionowanych przez ZUS,
- co trzeci przypadek skontrolowany okazał się nadużyciem.
Najwięcej L4 przypada w piątki i poniedziałki. A jeśli ktoś się zagalopuje i choruje za długo – to nie problem, bo są też „specjaliści”, którzy zwolnienie wypiszą online, bez zbędnych pytań.
Brakuje naturalnej sezonowości w absencjach – to oznacza, że wielu pracowników korzysta z L4 nie ze względu na stan zdrowia – wskazuje Mikołaj Zając, prezes Conperio.
A więc system stanął na głowie.
Więcej wiadomości w Bizblogu o zmianach w zasiłku chorobowym
Zamiast naprawiać – liberalizujemy?
I właśnie teraz, w tym pełnym absurdów systemie, rząd szykuje reformę. Ma być „bardziej elastycznie”. L4 będzie można spędzić za granicą. Albo pracując w innej firmie. Pod warunkiem że „czujemy się na siłach”. To nie jest reforma. To kapitulacja.
Zamiast wzmacniać kontrolę i ścigać nadużycia, próbujemy zalegalizować istniejący chaos. Jakby system już się poddał – bo skoro i tak wszyscy kombinują, to może po prostu im na to pozwólmy?
W Oławie zobaczyliśmy, dokąd to prowadzi. Do świata na opak, w którym chory system atakuje lekarza. W którym pacjent nie prosi o pomoc – tylko jej żąda. A gdy jej nie dostaje, używa siły.
I jeśli ktoś jeszcze wierzy, że to był odosobniony przypadek – to może warto poczekać na kolejny poniedziałek. Z danych wynika, że wtedy chorujemy najczęściej.