W czwartek Figma - firma znana z rewolucyjnego podejścia do projektowania interfejsów - zadebiutowała na nowojorskiej giełdzie. I to z hukiem. Akcje spółki, pierwotnie wycenione na 33 dolary, otworzyły się po 85 dol., a już chwilę później sięgnęły poziomu 107 dol. W piątek przebiły nawet 120 dol., co oznacza wzrost o ponad 250 proc. w stosunku ceny emisyjnej.

Figma zakończyła piątkowe notowania na poziomie 113,8 dol. za akcję, co oznacza wycenę na poziomie 68 miliardów dolarów — ponad trzykrotnie więcej niż kwota, którą Adobe planowało zapłacić za jej przejęcie.

W 2022 roku Adobe próbowało przejąć Figmę za 20 miliardów dolarów. Transakcja upadła rok później z powodu oporu regulatorów, w tym amerykańskiej FTC oraz brytyjskich urzędów ds. konkurencji. Głośne "nie" dla tej fuzji było elementem szerszego trendu:
Zaostrzanie nadzoru nad Big Techami
Była szefowa FTC, Lina Khan, w piątek na platformie X napisała:
To przypomnienie, że pozwalanie startupom rozwijać się samodzielnie - zamiast stawania się częścią wielkich korporacji - może generować ogromną wartość. To zwycięstwo dla pracowników, inwestorów, innowacji i społeczeństwa

Czytaj więcej o Big Techach:
Dolina Krzemowa odżywa
Debiut Figmy może być najważniejszym w tym roku.. W ostatnich miesiącach swoje IPO przeprowadziły również takie firmy jak CoreWeave, Hinge Health, Chime czy Circle. Każda z nich - z różnym skutkiem - potwierdza, że rynek powoli wraca do formy sprzed pandemii i kryzysu technologicznego z lat 2022–2023.
Figma pokazuje zaś, że startupy mogą rosnąć organicznie i odnosić spektakularne sukcesy bez wsparcia gigantów. Przychody spółki w pierwszym kwartale 2025 roku wzrosły o 46 proc. r/r do 228,2 mln dol., a zysk netto wyniósł 44,8 mln dol. CFO firmy, Praveer Melwani, zapowiedział, że nie zamierza zwalniać tempa. Nadal będzie rozwijać się niezależnie, a na horyzoncie są już możliwe przejęcia mniejszych graczy.