Bruksela obiecuje Trumpowi miliardy. Europa mówi: nie damy rady
Bruksela obiecała Donaldowi Trumpowi gigantyczne zakupy energii za 750 mld dol., ale eksperci uważają, że jest to kompletnie nierealne. Trump pod byle pretekstem może znowu zagrozić Europie podniesieniem ceł, a cała umowa może okazać się kosztownym ekonomicznie gestem politycznym. Przeciw umowie wynegocjowanej przez Ursulę von der Leyen ostro protestują przywódcy krajów członkowskich.

Umowa handlowa zawarta między administracją Donalda Trumpa a Unią Europejską wywołała falę krytyki w Europie, zwłaszcza w kontekście zapisu o gigantycznych zakupach energii z USA. UE zadeklarowała import surowców energetycznych – ropy, LNG, węgla i paliwa jądrowego – o wartości 750 mld dol. do 2028 r. Eksperci i politycy zwracają uwagę, że realizacja tak ambitnego planu jest zwyczajnie niemożliwa – zarówno technicznie, jak i politycznie.
Co jest nie tak z umową UE - USA?
Wątpliwości budzi przede wszystkim to, że Unia Europejska nie kupuje energii, bo robią to poszczególne państwa, a nawet prywatne firmy. Tymczasem Komisja Europejska zobowiązała się do skali zakupów, która znacznie przekracza dotychczasowy import. W 2024 r. UE sprowadziła energię z USA za 80 mld dol., więc aby osiągnąć roczny cel 250 mld, musiałaby potroić zakupy – co oznaczałoby uzależnienie od jednego dostawcy, wbrew własnej strategii dywersyfikacji.
Co więcej, amerykańskie terminale LNG już teraz działają na pełnych obrotach, a przekierowanie ropy z innych rynków – choćby z Azji – grozi zakłóceniami globalnymi. Co więcej, wiele państw UE, kierując się celami klimatycznymi, ogranicza wykorzystanie paliw kopalnych, co kłóci się z ideą masowego importu węgla czy ropy z USA.
Więcej wiadomości Bizbloga na temat polityki celnej USA
Reakcje europejskich liderów i przemysłu są co najmniej chłodne. Premier Francji François Bayrou nazwał umowę „czarnym dniem” dla Europy i oskarżył Komisję o uległość wobec Trumpa. Niemieckie organizacje przemysłowe mówią o „bolesnej” i „niewystarczającej” umowie, a przewodniczący komisji handlu Europarlamentu wskazuje na nierównowagę – towary amerykańskie trafiają do UE bez ceł, podczas gdy europejski eksport nadal jest obciążony taryfami.
Czy kraje członkowskie poprą umowę?
Z punktu widzenia gospodarki UE, umowa rodzi więcej zagrożeń niż korzyści. Zakupy energii mają kosztować 750 mld dol., a deklarowane inwestycje europejskich firm w USA – kolejne 600 mld dol., mimo że nie są prawnie wiążące. Tymczasem amerykańskie cło na towary z UE, choć obniżone z 30 proc. do 15 proc., nadal jest bardzo niekorzystne dla europejskich, w tym wielu polskich firm.
Wielu komentatorów zwraca uwagę, że w negocjacjach zabrakło twardej postawy ze strony UE, mimo że jej gospodarka i handel z USA mają ogromną skalę – 2 bln dol. rocznie. Umowa wymaga jednak zgody wszystkich 27 państw, co może okazać się bardzo trudne.