REKLAMA

Ustawowo wolne piątki. Zaskakująca reakcja pracowników

Niedawno IBRiS zapytał Polaków, czy chcieliby skrócenia tygodnia pracy z pięciu do czterech dni.W pytaniu jasno zaznaczono, że będziemy pracować krócej, ale za tę samą płacę, więc nie przyniesie finansowej straty. I co? I tylko 19 proc. badanych odpowiedziało, że jest zdecydowanie na tak, a to przecież mniej niż co piąty! Owszem, do tych 19 proc. należy dodać jeszcze tych, którzy odpowiedzieli „raczej tak” i wtedy zwolenników będzie 47 proc., ale to przecież nadal jest mniej niż połowa. To nie koniec rewelacji.

Ustawowo wolne piątki. Zaskakująca reakcja Polaków
REKLAMA

Dodatkowy dzień wolny od pracy wcale szczególnie nie ekscytuje Polaków. Szaleńcy czy geniusze? 30-latkowie to w ogóle są jakimiś wielkimi wrogami czterodniowego tygodnia pracy i to mimo że warunek skracania czasu pracy jasno mówi, że pensja wcale nie zostanie obcięta. A jednak aż 46 proc. mówi na to: „absolutnie nie”. Politycy sprawiają wrażenie, jakby rzeczywiście chcieli skrócić tydzień pracy z pięciu do czterech dni, choć wydawało się, że jeszcze długo będzie to jedynie czysto akademicka dyskusja. I to zaskoczenie numer jeden. Zaskoczenie numer dwa polega na tym, że Polacy wcale się tak masowo nie rwą do krótszej pracy i dłuższych weekendów.

REKLAMA

30-latkowie wielkim zaskoczeniem

Niedawno IBRiS przeprowadził dla radia ZET sondaż, pytając badanych, czy chcieliby skrócenia tygodnia pracy z pięciu do czterech dni. Co ważne, ankieterzy w pytaniu jasno zaznaczali, że krótsza praca będzie za tę samą płacę, więc nie przyniesie finansowej straty w portfelu.

I co? I okazuje się, że tylko 19 proc. badanych odpowiedziało, że jest zdecydowanie na tak, a to przecież mniej niż co piąty! Owszem, do tych 19 proc. należy dodać jeszcze tych, którzy odpowiedzieli „raczej tak” i wtedy zwolenników będzie 47 proc., ale to przecież nadal jest mniej niż połowa.

Jeszcze ciekawsze, że tych po drugiej stronie, a więc zdecydowanych przeciwników skracania tygodnia pracy jest więcej. „Zdecydowanie nie” odpowiedziało 24 proc., a więc ostry sprzeciw jest wyraźnie silniejszy niż zdecydowane poparcie dla tej idei. Jak dodamy jeszcze miękkich przeciwników, łącznie wyjdzie 39 proc. tych, którzy uważają, że Polacy nie powinni pracować cztery dni w tygodniu.

Dla jasności obrazu dodam, że 14 proc. nie miało zdania.

Jak myślicie, jakie grupy wiekowe były najbardziej „za”, a jakie „przeciw”? Bo ja obstawiałabym, że boomersi chcieliby pracować i sześć dni w tygodniu, za to młodsze pokolenia idą w cztery dni jak w dym. I pomyliłabym się.

Otóż to grupa wiekowa 40-49 lat jest najbardziej przychylna tej zmianie, aż 70 proc. badanych jest za czterodniowym tygodniem pracy, z czego 18 proc. odpowiedziało "zdecydowanie tak”, a 52 proc. "raczej tak”.

Na drugim biegunie są 30-latkowie, w tej grupie 52 proc. jest przeciw skracaniu tygodnia pracy, a najbardziej wrażenie robi fakt, że aż 46 proc. mówi ostro: „zdecydowanie nie”, a nie jakieś tam „raczej nie”.

Jesteście zaskoczeni takimi wynikami? Ja tak. Bo wydawało mi się, że to mniej więcej tak, jakby zrobić badanie w przedszkolu i zapytać grupę pięciolatków, czy ich zdaniem należałoby codziennie na śniadanie podawać lody.

Czy zatem fakt, że Polacy wcale masowo nie są „za” czterodniowym tygodniem pracy świadczy o tym, że zwariowali, czy może o tym, że jesteśmy tak genialni, odpowiedzialni i przede wszystkim - wyedukowani ekonomicznie?

Więcej o Kodeksie pracy przeczytasz na Bizblog.pl:

Dlaczego 30-latkowie mogą mieć rację?

Kiedy minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk niedawno zapowiedziała, że chciałaby ten czterodniowy tydzień pracy załatwić Polakom jeszcze w tej kadencji Sejmu, a więc w ciągu najbliższych trzech lat., mówiła m.in., że przecież:

(…) technologia poszła do przodu, a efektywność pracy nie równa się jej długości. Polacy są tymi pracownikami, którzy są jednymi z najdłużej pracujących w UE (…)

Rzeczywiście lubimy sobie suflować rankingi, w których Polacy biją rekordy godzin spędzanych w pracy na tle innych krajów. Weźmy dane OECD: w 2021 r. każdy Polak przepracował średnio 1830 godzin w ciągu roku i to drugi najwyższy wynik w Europie, a szósty w krajach OECD.

To samo mówią dane Eurostatu: Polak pracuje przeciętnie 40,5 godziny tygodniowo i więcej pracują tylko Grecy - 41 godzin, podczas gdy średnia dla Unii Europejskiej to 37,5 godziny, Holendrzy to w ogóle pracują 33,2 godziny tygodniowo, a Niemcy 35,3.

Tylko siedzieć w pracy, a pracować to są różne rzeczy. I mówiąc o tej technologii, która tak przecież podnosi naszą produktywność w porównaniu do lat 70., gdy ostatnim razem zaczęliśmy skracać tydzień pracy, musimy jednak mówić o produktywności. A na tym froncie, jak się okazuje, wypadamy jednak blado na tle innych państw. Ba! Jesteśmy wręcz w ogonie.

Międzynarodowa Organizacja Pracy, by pokazać wskaźnik produktywności dla poszczególnych krajów, liczy, ile pracownik jest w stanie wytworzyć w ciągu godziny pracy i efekty ten pokazuje w dolarach według parytetu siły nabywczej. W Polsce to 38 dol., podczas gdy w Luksemburgu, który w tym zestawieniu wypada najlepiej - 147 dol.

Żeby była jasność: Polskie 38 dol. daje nam czwarte miejsce od końca w gronie krajów UE. Nawet Grecy przebijają 40 dol. W Niemczech, gdzie właśnie w lutym tego roku ruszył duży program testujący czterodniowy tydzień pracy, produktywności to ok. 70 dol. na godzinę.

REKLAMA

Zresztą wiecie, jak o tym eksperymencie mówi się u naszych zachodnich sąsiadów? To nie czterodniowy tydzień pracy, a model „100-80-100”, co oznacza 100 proc. wynagrodzenia, 80 proc. czasu pracy przy 100 proc. wydajności.

My w Polsce, ze swoją wydajnością powinniśmy ten model nazwać: „100-80-150”, przy czym podniesienie naszej wydajności o połowę to nawet nie tyle rola pracowników, co przedsiębiorców, którzy powinni więcej inwestować w technologie, innowacje i szkolenia, a tymczasem nakłady inwestycyjne w Polsce też wypadają marnie. Ciągle się zastanawiam, czy Polacy pytani w badaniu IBRiS są tak świetnie rozeznani w tych danych, czy mamy po prostu mentalność niewolników.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA