REKLAMA

Elektrownie na węgiel do lamusa. Czas wykopać te megakopciuchy

Lobby wydobywcze ostatnio bardzo lubi uderzać w katastroficzny ton. I kreśli scenariusz, w którym odchodzenie od węgla jest w pierwszej kolejności procesem bardzo drogim, na który stać będzie wyłącznie nielicznych. Szkoda tylko, że najnowszy raport autorstwa amerykańskiego Instytutu Ekonomiki Energii i Analiz Finansowych (IEEFA) wskazuje, że to pic na wodę, fotomontaż.

wegiel-paliwa-kopalne-odnawialne-zrodla-energii
REKLAMA

To kolejny element akcji, która ma obrzydzić odchodzenie od paliw kopalnych. Tak samo na pomysł ceny minimalnej wódki nerwowo w Polsce zaczęło się kręcić lobby alkoholowe. Przecież rocznie na procenty wydajemy już jakieś 40 mld zł. I trudno chociaż z części tego tortu zrezygnować. Z odchodzeniem od węgla jest bardzo podobnie. Najpierw przy tej okazji dostało się OZE, że niestabilne, bo przecież nie zawsze wieje i świeci. Potem górnicy zaczęli bezradnie rozkładać ręce, w poszukiwaniu nowego zajęcia, chociaż na argumenty o nowych miejscach pracy np. w energetyce wiatrowej od lat są głusi. Na koniec okazało się, że samo zamykanie kopalni nie dość, że jest niebezpieczne, to też swoje kosztuje. To może jednak ten węgiel nie jest aż taki zły?

REKLAMA

Węgiel: odchodzenie może okazać się zyskowne

Ale kłam takiej narracji zarzuca wiele badań, w tym ostatni raport Instytutu Ekonomiki Energii i Analiz Finansowych, który wykazuje, że ponad 800 elektrowni węglowych w gospodarkach wchodzących można zamknąć z zyskiem do 2030 r., przechodząc jednocześnie na energię odnawialną.

Biorąc pod uwagę, że zaledwie 10% istniejących na świecie mocy wytwórczych elektrowni węglowych ma zostać wycofanych z eksploatacji do 2030 r., szansa na przyspieszenie dat zamknięcia jest znaczna - czytamy w opracowaniu IEEFA.

Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:

Przyjęty w raporcie model zakłada, że ​​odnawialne źródła energii będą budowane i wprowadzane stopniowo w czasie wraz ze stopniowym wycofywaniem się i zamykaniem mocy wytwórczych węgla. Wykorzystano w tym celu przypadki pięciu krajów: Botswany, Kolumbii, Maroka, Rumunii i Tajlandii. I w każdym przypadku ekonomia sugeruje, że jeśli odnawialne źródła energii będą uruchomione w latach 2026–2028, to te projekty mogą całkowicie wyeliminować emisję dwutlenku węgla z tych aktywów do 2029 r.

Jest to również doskonała okazja dla instytucji finansowych do stworzenia własnego przepływu transakcji w zakresie akceptowalnych przez banki transakcji typu carbon-to-clean - nie ma żadnych wątpliwości Paul Jacobson, autor raportu.

Polska na razie nie odchodzi od węgla w ogóle

REKLAMA

Pożegnanie się raz na zawsze z węglem, to żadna moda, a raczej konieczność. Przecież każdego roku 2000 GW mocy węglowych generuje emisję ok. 15,5 mld ton dwutlenku węgla. Tymczasem Międzynarodowa Agencja Energetyczna twierdzi, że jeżeli chcemy dochować zapisów porozumienia paryskiego i utrzymać globalne ocieplenie na poziomie 1,5 st. C, to te globalne emisje muszą osiągnąć zero do 2040 r. Nic dziwnego, że kolejne kraje wprowadzają swój energetyczny harmonogram i mają już konkretną datę na odejście od węgla. 

Jak to wygląda w Polsce? W ogóle nie wygląda. W marcu br. przekazaliśmy Komisji Europejską wstępną, nową wersję Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu na lata 2021–2030 i nie wiadomo, co dalej. Nie ma też najnowszej nowelizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. Ale w prawie za to jest podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna rządu z górnikami, która zakłada, że ostatnia kopalnia w Polsce będzie zamknięta w 2049 r., czyli na raptem rok przed osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA